Sąd Najwyższy potwierdził, że organy stosowania prawa muszą uwzględniać treść zawartą w nieartykułowanej części ustawy.
Niewiele orzeczeń Sądu Najwyższego jest szeroko dyskutowanych w przestrzeni publicznej. Wynika to ze stopnia skomplikowania materii, która podlega rozstrzyganiu, i konieczności posiadania właściwego aparatu pojęciowego niezbędnego dla uchwycenia złożonych problemów wykładni i stosowania prawa. Jeżeli już jakieś wypracowane pojęcia przebijają się do opinii publicznej, to przeważnie w zakresie spraw medialnie głośnych, z wrażliwym kontekstem społecznym, względnie tych dotyczących ustalania prawnego znaczenia zwrotów pochodzących z języka powszechnego, którym nieraz posługuje się prawodawca.
Z taką sytuacją mieliśmy do czynienia niedawno, gdy Sąd Najwyższy – Izba Karna zajmował się wykładnią pojęcia „osoby pozostającej we wspólnym pożyciu” w rozumieniu art. 115 par. 11 kodeksu karnego (uchwała 7 sędziów, sygn. akt I KZP 20/15). Problem wzbudził niemałe zainteresowanie dziennikarzy, a wnioski sądu były w jakiejś mierze przedmiotem refleksji nie tylko w świecie prawniczym.
Tymczasem dokładnie w tym samym dniu, 25 lutego 2016 r., zapadło inne orzeczenie Sądu Najwyższego – Izby Karnej, w którym – co nie zdarza się zbyt często – poruszono istotny problem związany ze statusem preambuły. Postanowienie o sygn. akt I KZP 17/15 dotyczyło stosowania ustawy lustracyjnej w kontekście roli preambuły w procesie odczytywania znaczenia tego aktu prawnego, a nad rolą arengi, jak wiadomo rzadko wykorzystywanej przez prawodawcę, pochylono się nieco na zasadzie wpadkowej. To stanowisko Sądu Najwyższego może mieć jednak dużo większe reperkusje w zakresie stosowania prawa niż orzeczenie, którym zajmowano się w mediach. Jak bowiem twierdził Arthur Kaufmann, nie ma prawa przed jego wykładnią. Poza tym opowiedzenie się przez Sąd Najwyższy za określonym poglądem skutkuje zwykle wyborem tego kierunku myślenia przez sądownictwo (a niekiedy także i naukę).
Status preambuły w zakresie jej roli w procesie wykładni prawa to konkretny problem teoretycznoprawny. Rzecz dotyczy tego, czy w ogóle, a jeżeli tak, to w jaki sposób, dany organ stosowania prawa powinien uwzględniać zawarte w niej treści. Uznanie, że arenga nie posiada wiążącego znaczenia normatywnego, prowadziłoby do konkluzji, że organ stosujący prawo może całkowicie swobodnie decydować, kiedy do niej sięga. W przypadku przyjęcia odmiennego poglądu w grę wchodziły dwa rozwiązania: albo że preambuła może samoistnie stanowić źródło wykładni prawa (czyli, że organ stosowania prawa w procesie wykładni jest uprawniony do równorzędnego przypisywania rangi jej i przepisom z części artykułowanej), albo, że stanowi wzorzec o charakterze dyrektywy interpretacyjnej.
Sąd Najwyższy opowiedział się za rolą preambuły, z której płyną jedynie wskazówki interpretacyjne, a nie za szerszą koncepcją, nakazującą przyznać arendze taki sam status jak przepisom z części artykułowanej aktu normatywnego. Bardzo ważne jest jednak powołanie się konkretnie na derywacyjną teorię wykładni prawa (gdyby SN opowiedział się za teorią przeciwną, określaną mianem klaryfikacyjnej, wówczas korzystanie z dyrektyw interpretacyjnych preambuły byłoby w istocie fakultatywne).
SN wskazał, że „sformułowania zawarte w preambule stanowią wiążący materiał interpretacyjny dla odtworzenia ratio legis powstania (...) aktu prawnego, a zwłaszcza systemu wartości leżącego u jego podstaw”. Prawnik świadomy zawiłości wykładni prawa może więc korzystać z argumentu, że dyrektyw interpretacyjnych płynących z preambuł nie można pomijać, lecz że mają one charakter wiążący. Koncepcja derywacyjna nakazuje bowiem zawsze traktować wszelkie operacje interpretacyjne z tekstem prawnym jako wykładnię prawa, nawet gdy przepisy uważane są jako jasne w swym znaczeniu i bezpośrednio rozumiane. Owa jasność znaczeniowa i bezpośrednie rozumienie nie może przysłaniać faktu, że prawodawca (zwykły albo ustrojowy) w określonym celu normatywnym w danym akcie arengę jednak zamieścił.
Akty normatywne tym różnią się od innych tekstów kulturowych, że zawierają wyrażenia językowe określające powinności i żaden ich fragment nie może być traktowany jako nieważny z punktu widzenia celu normatywnego. Innymi słowy, akty te nie zawierają elementów zbędnych. Tym samym przyjęto, że jedna z reguł interpretacji, wchodząca w zakres językowo-logicznej metody wykładni prawa, określana mianem zakazu wykładni per non est (zakaz wykładni pomijający fragmenty aktu normatywnego), dotyczy nie tylko części artykułowanej aktu normatywnego, ale również odnosi się do części nieartykułowanej – choć w specyficzny sposób, ustanawiający arengę jako źródło dyrektyw interpretacyjnych. Takie rozstrzygnięcie problemu teoretycznego może mieć daleko idące skutki w zakresie stosowania prawa, szczególnie w trudnych przypadkach interpretacyjnych.
Na koniec warto jeszcze wskazać na rolę preambuły w konstytucji. Skoro uznajemy, że wstęp zawiera dyrektywy interpretacyjne dla danego aktu prawnego, to musimy przyjmować takie znaczenie poszczególnych wyrażeń zamieszczonych w treści ustawy zasadniczej, by uwzględniały one postanowienia nieartykułowanej części tego aktu. Tym samym nakaz płynący z wewnętrznej spójności systemu prawnego wymusza taką wykładnię (i wtórnie: tworzenie!) aktów normatywnych rangi podkonstytucyjnej, by były one zgodne z normami konstytucyjnymi, w tym z postanowieniami preambuły.