W zeszłym tygodniu opisywaliśmy historię Polaków, którzy walczą o dzieci pochodzące z ich związków z cudzoziemcami. Jednym z bohaterów był Kordian Korytek, koszykarz który ukrywał swojego syna przez łotewską matką. Oto ciąg dalszy, niestety dobra wola ojca nie została uszanowana. Matka porwała dziecko zaraz po podpisaniu ugody, regulującej wzajemne relacje.

Sąd Rejonowy w Rybniku, środa, 9 marca. Kordian Korytek i jego była partnerka Ligia podpisują ugodę dotyczącą opieki nad wspólnym dzieckiem, Marcusem. Zgodnie z nią chłopiec mieszkał będzie z matką, ale ojciec będzie mógł raz na dwa miesiące zabierać dziecko na 10 dni do Polski. Mama nie będzie utrudniać tych kontaktów. Będzie także wspierać przed łotewskim sądem wniosek, jak złoży Korytek, o przywrócenie mu pełni praw ojcowskich.

Podpisanie ugody poprzedziły mediacje. Sąd zarządza przesłuchanie psychologa, który w trakcie posiedzenia opiekował się dzieckiem w osobnym pomieszczeniu. Matka chłopca wychodzi z sali. Potem okaże się, że wraz z Marcusem wsiada do czekającego pod budynkiem sądu samochodu. I w asyście policji odjeżdża kierując się w stronę autostrady A1.

- Porwała dziecko, minutę po podpisaniu ugody - rozpacza ojciec chłopca. Okazuje się jednak, że trudno mówić o jakimkolwiek porwaniu. Wydaje się raczej, że ta cała sprawa z ugodą była, jak to się mówi, ustawką. Która miała na celu nie porozumienie rodziców dla dobra dziecka, a przekazanie chłopca matce. I że wszystko odbyło się zgodnie z prawem.

- Asysta policji została przyznana matce chłopca na wniosek kuratora zawodowego - informuje sierż. Anna Karkoszka, oficer prasowy Komendy Miejskiej Policji w Rybniku.

Dzwonię więc do Sądu Okręgowego w Gliwicach, któremu podlega sąd w Rybniku. Rzecznik Prasowy SSO Tomasz Pawlik przyznaje, że był to pewien podstęp, ale że wszystko odbyło się w granicach prawa. Obowiązywało bowiem prawomocne orzeczenie sądu o wydaniu dziecka matce w trybie konwencji haskiej. Nie zostało wykonane przez ojca, który ukrywał syna. Może sposób, w jaki to zostało załatwione nie był zbyt elegancki, ale dziecko i tak należało przekazać matce. I lepiej, że odbyło się to w ten sposób, niż rodzice mieliby je sobie wyrywać.

Ale przecież została podpisana ugoda? Jak tłumaczy sędzia Pawlik ugoda nie została zatwierdzona przez sąd, wobec tego nie stanowi tytułu wykonawczego. Mówiąc prościej - jest na razie nic nie wartym kawałkiem papieru. Czy i kiedy sąd podejmie decyzję o jej zatwierdzeniu? Jak informuje rzecznik SO rybnicki sąd nabrał nagle wątpliwości, czy jest właściwy, a konkretniej czy ma jurysdykcję terytorialną. Być może uzna, że tylko sąd na Łotwie jest właściwy, aby zajmować się tą sprawą. Że sąd mógł wcześniej to sprawdzić? Pytam sędziego, czy zdaje sobie sprawę z tego, że łotewskie sądy nie są zbyt przychylne dla naszych rodaków. Odpowiada, że Łotwa jest demokratycznym krajem w UE, a jej sądy niezawisłe. I że taki sposób przekazania dziecka matce pozwolił uniknąć większego dramatu.

Zadaję jeszcze jedno pytanie: Czy sędzia jest świadomy, że rybnicki sąd przyjął wniosek o zmianę prawomocnego postanowienia wraz z wnioskiem o zabezpieczenie (czyli o to, aby uchylić decyzję o wydaniu chłopczyka matce). Sędzia odpowiada, że można przyjąć każdy wniosek, ale na pewno zostałby i tak odrzucony, bo sąd rejonowy nie będzie zmieniał postanowień okręgowego.

Co dalej? Kordian Korytek na przemian płacze i klnie. Jego była nie odbiera telefonu. Mówi, że pojedzie na Łotwę spotkać się z synem. Że ma nadzieję, iż go zobaczy. - Wiedziałem, że przychodząc do sądu z dzieckiem wystawiam się na strzał. Ale moim celem było to, żeby się naprawdę dogadać. Dziecko powinno mieć oboje rodziców - mówi.

Ktoś uznał, że jest inaczej. A wszystko odbyło się w ramach prawa.