Jest, a jakby jej nie było. Tak można powiedzieć o obowiązującej już prawie 18 lat ustawie umożliwiającej karanie firm za przestępstwa ich szefów. Powód? Przepisy, których nie da się wykonać.
Ustawa o odpowiedzialności podmiotów zbiorowych za czyny zabronione pod groźbą kary (t.j. Dz.U. z 2015 r. poz. 1212 ze zm.) miała umożliwić stosowanie sankcji nie tylko wobec osób fizycznych, ale i osób prawnych czy jednostek organizacyjnych niemających osobowości prawnej. Chodziło o to, by kary za przestępstwa dokonane przez osoby działające w ich imieniu (skazane np. za wyłudzenie kredytu, pranie brudnych pieniędzy czy łapownictwo) działały również tam, gdzie czyn przyniósł realną korzyść: podmiot, który zarobił na przestępstwie, może być obciążony karą do 5 mln zł. Tyle teoria. A jak wygląda rzeczywistość?
W ciągu ostatnich 10 lat najwyższa zasądzona kara wyniosła jedynie 12 tys. zł. A o tym, że sankcje nie są bolesne świadczyć może i to, że sprawy praktycznie nie trafiają do drugiej instancji: jedynie w 2010 r. w sądach okręgowych było ich siedem. I na tym koniec. W ocenie ekspertów diagnoza jest jedna: ustawa jest martwa.
– Przygotowywałem niedawno opracowanie na temat tego aktu dla jednej z organizacji międzynarodowych zajmujących się walką z korupcją. Choć wiedziałem, że środki w niej przewidziane są rzadko stosowane, to rzeczywiste statystyki przerosły moje najbardziej pesymistyczne wyobrażenia – komentuje Zbigniew Krüger, adwokat z kancelarii Krüger & Partnerzy.
W jego ocenie nikłe zainteresowanie tymi przepisami trudno wytłumaczyć, bo katalog przestępstw, w których mogą być stosowane, jest szeroki.
– Obejmuje chyba wszystkie pozakodeksowe przestępstwa gospodarcze, tzw. white collar crimes, ale także wiele przestępstw pospolitych – wskazuje Krüger.
Niewykonalne zapisy
W czym więc problem? Maciej Jóźwiak, adwokat w zespole procesowym kancelarii Wierzbowski Eversheds, twierdzi, że w konstrukcji ustawy.
– Istnieje przynajmniej kilka przyczyn znikomej aktywności organów ścigania w zakresie wykorzystania tej ustawy. Leżą one głównie w trudności spełnienia przesłanek umożliwiających pociągnięcie podmiotu do odpowiedzialności – mówi.
Zdaniem mecenasa kluczowe są dwie. Po pierwsze, warunkiem umożliwiającym pociągnięcie do odpowiedzialności podmiotu zbiorowego jest prawomocne skazanie osoby fizycznej, która działała w jego imieniu lub interesie, i to jeszcze przed wszczęciem postępowania przeciwko takiemu podmiotowi. Przy czym ze skazaniem zrównane zostało warunkowe umorzenie postępowania oraz orzeczenia stwierdzające popełnienie czynu, lecz z uwagi na okoliczności dotyczące sprawcy (np. niepoczytalność) nie skazujące go.
– Postępowania karne względem osób fizycznych trwają jednak dostatecznie długo, by zniechęcić organy ścigania do wszczynania na nowo kolejnego postępowania wobec podmiotu, który w związku z tym przestępstwem odniósł korzyść – uważa mecenas Maciej Jóźwiak.
Jak wskazuje natomiast Wioletta Olszewska z resortu sprawiedliwości, wymóg uzyskania prejudykatu często powoduje, że nie ma już kogo pociągać do odpowiedzialności na podstawie omawianej ustawy. Osoba prawna może bowiem w międzyczasie zostać zlikwidowana czy upaść.
Zrezygnowanie z prejudykatu zdaniem prokuratorów nie rozwiąże jednak problemu.
– Jego likwidacja oznaczałaby konieczność przyjęcia (wypracowania) odrębnej koncepcji winy podmiotu zbiorowego. Nie jest to wbrew pozorom proste, ponieważ odpowiedzialność podmiotów zbiorowych jest instytucją stosunkowo nową, która zarówno w orzecznictwie, jak i doktrynie budzi kontrowersje – mówi prokurator Maciej Kujawski z Prokuratury Generalnej.
I podkreśla, że zniesienie tej przesłanki wiązałoby się z możliwością łącznego lub odrębnego prowadzenia postępowania karnego przeciwko osobie fizycznej i podmiotowi zbiorowemu.
Jak mówi, to rodziłoby poważne problemy dowodowe. Oskarżony (podejrzany) szef podmiotu zbiorowego może przecież skorzystać z prawa do odmowy składania wyjaśnień w sprawie prowadzonej przeciwko spółce czy organizacji; może istnieć konflikt interesów tego oskarżonego i podmiotu zbiorowego itp.
– A odrębne prowadzenie postępowań przeciwko osobie fizycznej i podmiotowi zbiorowemu oznaczałoby dwukrotne prowadzenie postępowania przygotowawczego i sądowego – dodaje Kujawski.
Wykaż winę
Zdaniem mecenasa Jóźwiaka problem – i to zdecydowanie większy – jest jednak gdzie indziej: w konieczności wykazania winy podmiotu zbiorowego.
– Wina ta została określona przez ustawodawcę jako wina w wyborze, czyli brak staranności w doborze osoby, której powierza się wykonanie czynności w imieniu lub na rzecz podmiotu; wina w nadzorze, tj. brak dostatecznej kontroli nad taką osobą fizyczną; lub wina organizacyjna, czyli niewłaściwa organizacja działalności podmiotu, która powoduje niezapewnienie wymaganej ostrożności w zachowaniu jego menedżerów – przypomina prawnik.
– Wszystkie trzy rodzaje winy są trudne do udowodnienia, ta ostatnia zaś dodatkowo budzi duże kontrowersje – podkreśla.
W efekcie wizja pociągnięcia do odpowiedzialności podmiotu zbiorowego, który skorzystał na przestępstwie, pozostaje mglista.
Problemu świadome jest również Ministerstwo Sprawiedliwości, które zapowiada nowelizację ustawy. Zauważa jednak, że marne statystyki to również wynik problemów organizacyjnych.
– W organach ścigania nie ma wyspecjalizowanych komórek do oceny stanu majątkowego i powiązań finansowych takich podmiotów i sprawców będących osobami fizycznymi – zauważa Olszewska.