Wielu sędziów orzekających w sprawach związanych z pedofilią przyznaje, że brakuje im wiedzy w tej dziedzinie. Dlatego chętnie polegają na opiniach biegłych. A ci są słabo wykształceni i czasami się mylą.
Holbrecht. 38 lat. Był przedstawicielem handlowym w firmie sprzedającej meble biurowe. Miał żonę Miriam, 29-letnią piękną nauczycielkę. Dobrze im się wiodło. Spłacili już prawie kupiony dom. Zimą mieli lecieć na Malediwy. Kochali się. Pewnego dnia o siódmej wpadła do domu policja. Założyli Holbrechtowi kajdanki i wyprowadzili go z domu. Zarzut? „24 przypadki wykorzystywania seksualnego dzieci”. Wykorzystywana dziewczynka to uczennica w klasie prowadzonej przez Miriam.
W toku przeszukania znaleziono w domu pary materiały pornograficzne. Pochodziły z legalnego źródła i przedstawiały dorosłych aktorów, ale i tak zdaniem sędziego świadczyły o winie mężczyzny. Kluczowe jednak były zeznania małej dziewczynki. Stwierdziła ona, że Holbrecht zaczepiał ją w drodze ze szkoły do domu. Dotykał ją „tam na dole”. Wszystko potwierdziła koleżanka pokrzywdzonego dziecka.
Miriam nie odwiedziła męża w areszcie. Przesłała papiery rozwodowe. Holbrecht podpisał wszystko bez mrugnięcia okiem, nawet nie czytał. Został skazany na 3,5 roku pozbawienia wolności. Nie zwolniono go ani o sekundę przed czasem. Nie chciał się przyznać.
Zakład karny opuścił z jedną walizką. Miał w niej trochę ubrań, nigdy niewysłane do (byłej) żony listy oraz trochę pieniędzy, które zarobił w więzieniu.
Można powiedzieć, że mu się powiodło. Przez kolejnych pięć lat rozdawał ulotki na ulicy jako „pan pizza”. Pewnego dnia zobaczył jednak ją: dziewczynkę, która go oskarżyła. Miała teraz 16–17 lat. Miał głupie myśli, chciał jej zrobić krzywdę. Poszedł do prawnika, opowiedział mu wszystko. Temu udało się namierzyć nastolatkę i z nią porozmawiać. Przyznała, że fałszywie oskarżyła Holbrechta. Była zazdrosna o swoją nauczycielkę Miriam. Nie chciała się nią dzielić z jakimś facetem.
Holbrechtowi udało się uzyskać odszkodowanie. Założył dzięki temu kawiarnię. I spokojnie żyje. Dzień po dniu. Bez uśmiechu.
Holbrecht to bohater jednego z opowiadań niemieckiego adwokata Ferdinanda von Schiracha. Prawnik zapytany, czy to jedynie fikcja, czy też zapis rzeczywistości, odpowiada z uśmiechem na ustach, że nie może zbyt wiele mówić, bo jest związany tajemnicą adwokacką. I dodaje, że wszelkie opowiadania, które napisał, powstały na bazie osobistych doświadczeń zawodowych.
Takich Holbrechtów w Polsce nie brakuje. Na ogół jednak opowieść kończy się – w najlepszym razie – na zostaniu roznosicielem ulotek. Niebawem, po wprowadzeniu rejestru pedofilów, ich sytuacja może stać się jeszcze gorsza. A los ich spoczywa w rękach panów życia i śmierci. Sądowych biegłych.
Biegli mają posłuch
Artykuł 200 par. 1 kodeksu karnego stanowi, że kto obcuje płciowo z małoletnim poniżej lat 15 lub dopuszcza się wobec takiej osoby innej czynności seksualnej, lub doprowadza ją do poddania się takim czynnościom albo do ich wykonania, podlega karze pozbawienia wolności od lat 2 do 12. Ze statystyk Komendy Głównej Policji wynika, że w 2014 r. wszczęto z tego przepisu 2156 postępowań. Dla porównania 15 lat wcześniej, w 1999 r., postępowań wszczętych było 1148. Czy to oznacza, że liczba pedofilów w Polsce wzrosła? Niekoniecznie.
Wiele osób bowiem błędnie utożsamia art. 200 kodeksu karnego wyłącznie z pedofilią. Ale karę opartą na tym przepisie może ponosić także 17-latek, który uprawiał seks ze swoją 14-letnią dziewczyną. Czy jest on pedofilem? Nie. A właściwie: raczej nie.
Pedofilia jest pojęciem naukowym, a nie prawnym. W kodeksie karnym próżno szukać jej definicji. Tę muszą każdorazowo budować sędziowie przy pomocy biegłych. A w zasadzie biegli sądowi, których sędziowie słuchają. Przejrzeliśmy materiały z 20 spraw, które skończyły się wyrokami. W ani jednej sąd nie orzekł inaczej, niż sugerowali to biegli sądowi. W zdecydowanej większości w uzasadnieniach wyroków znalazło się wiele odwołań do ich opinii. Przykładowo: „Mimo obszernego materiału dowodowego, w tym przede wszystkim z zeznań świadków, sąd za kluczową uznał opinię biegłego, z której wynika, że czyn należy uznać za przejaw niewystarczającej ostrożności w relacjach z młodymi kobietami, a nie za zachowanie o podłożu pedofilnym”.
– Przez kilka lat szkoliłem sędziów i dlatego mam wiarę w ich wyroki. Uczulam ich na różne wyjątki podczas szkoleń – mówi prof. Zbigniew Lew-Starowicz, krajowy konsultant w dziedzinie seksuologii, spytany, czy uważa, iż sędziowie dobrze orzekają w sprawach związanych z pedofilią.
Wskazuje jednak, że czasem uczniowie oporni. – Bywa, że biegły wydaje opinię, a sędzia potem w wyroku formułuje odmienny pogląd. Zdarzało się, że według mnie oskarżenie było fałszywe – twierdzi prof. Lew-Starowicz. I dodaje, że liczba takich przypadków w ostatnich latach wzrasta. Takie fałszywe oskarżenia występują głównie w wojnach małżeńskich.
– Podczas spraw miałem przekonanie, że kobieta ewidentnie fałszywie oskarża mężczyznę, ale sąd uznawał inaczej. To nie jest częste zjawisko, ale się nasila. I niepokoi – zauważa prof. Lew-Starowicz.
Prognoza pogody
Z drugiej strony sami biegli też często wprowadzają sędziów w błąd. Dużo dystansu do opinii kolegów po fachu ma prof. Józef Gierowski, psycholog z Uniwersytetu SWPS w Katowicach oraz biegły sądowy. Tłumaczy, że przypadków, w których u podstaw zachowania leży stwierdzona klinicznie pedofilia (jako zaburzenie preferencji seksualnej), jest 25–30 proc. wśród wszystkich sprawców przestępstw seksualnych, których ofiarami są dzieci. W innych sytuacjach ludzie również wykazują niewłaściwe zachowania seksualne, ale jest to trudne do oceny, np. gdy osoba poniżej 15. roku życia jest akurat w związku z niewiele starszą. Bywają też przypadki, gdy kontakty seksualne inicjują ci chronieni przez prawo, a starsi nie potrafią odmówić.
Zdaniem profesora Gierowskiego kwestia trafności i rzetelności opiniowania jest niewielka, bowiem nawet gdy już biegli i sąd uznają, że ktoś ma skłonności pedofilskie, to nadal bardzo trudno jest wyrokować odnośnie do tego, czy dana osoba stwarza ryzyko recydywy. A od tego zależy późniejszy los skazanego, choćby to, czy zostanie umieszczony w specjalnym ośrodku.
– Z prognozami w sprawach związanych z pedofilią jest tak samo jak z prognozą pogody. Szanse wynoszą 50 proc.: albo się sprawdzi, albo nie – wskazuje prof. Gierowski.
Zbigniew Lew-Starowicz także dostrzega problem z samymi biegłymi. Wielu z nich najzwyczajniej w świecie jest niedouczonych. – Nierzadko wydają pochopne opinie – słyszymy od seksuologa. – A jednocześnie zdarza się bardzo często, że opinia biegłych jest kluczowa. Sędziowie będą protestować, mówić, że biegli nie decydują. I rzeczywiście, spotkałem się z bardzo dobrze przygotowanymi sędziami, byłem pewien podziwu i kompetencji dla ich umiejętności. Ale dla innych opinia biegłych ma decydujące znaczenie – ocenia prof. Lew-Starowicz.
Kwiatek w kształcie fallusa
Problemów przy tworzeniu opinii – i tu już odwołujemy się do opracowania Przemysława Marcinka i Alicji Kapały z „Seksuologii Polskiej” – nastręczać może także to, że opiniujący dysponują różnorodnymi ujęciami, a więc i definicjami pedofilii. Innymi słowy, zdaniem jednego seksuologa dane zachowanie będzie przejawem pedofilii, zaś w ocenie drugiego nie.
„Opiniujący mogą także napotykać trudności w różnicowaniu dewiacyjnych zachowań podejmowanych wobec dzieci i kwalifikowaniu ich do grupy zaburzeń preferencji seksualnych” – piszą w swym artykule Marcinek i Kapała. Stąd też postulują, by eksperci kładli nacisk na ostrożność w formułowaniu ostatecznej diagnozy, jako że od niej zależy dalszy przebieg postępowania karnego, a następnie niejednokrotnie dalsze życie oskarżonego.
W Polsce powstało już kilka organizacji występujących na rzecz ojców podejrzewanych o wykorzystywanie seksualne dzieci. Zarzucają one, że badania przez biegłych psychologów są często oderwane od rzeczywistości. Stosować oni mają metody, które już w latach 70. ubiegłego stulecia zostały uznane na Zachodzie za niewiarygodne.
„Gdy czytało się w opiniach psychologicznych, że rysunek dziecka w postaci kwiatka na marynarce taty to dowód molestowania seksualnego dziecka, bo ten kwiatek ma linie falliczne – jak penis, gdy się czyta o sprzączce na pasku jako o dowodzie molestowania lub gdy psycholog podczas badania dziecka w RODK (rodzinny ośrodek diagnostyczno-konsultacyjny – red.) nakazuje wrzucić do pudełka osoby z rodziny, które chciałoby zabić – to można by zapytać, czy nie ma potrzeby natychmiast sprawdzić dyspozycji psychicznej czy psychiatrycznej umysłu właśnie tej grupy psychologów, która własne patologiczne i zboczone skojarzenia imputuje dziecku bądź rodzicowi” – czytamy w liście wysłanym przez Forum Matek przeciw Dyskryminacji Ojców między innymi do ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry.
Polskie piekiełko
Media chętnie rozpisują się o skazanych za pedofilię lub choćby oskarżonych. Rzadziej wraca się do spraw tych, wobec których oskarżenia rzucono bezpodstawnie. Przykłady? Proszę bardzo.
Mężczyzna, kierownik w ośrodku terapeutycznym dla osób uzależnionych od alkoholu; jego historię przedstawia nam Stowarzyszenie Stop Manipulacji. Człowiek rozwodzi się z żoną, a ta oskarża go o molestowanie dwuletniej córki. Przedkłada dwie ekspertyzy potwierdzające, że dziecko było molestowane. Natychmiast jego kontakty z dzieckiem zostają ograniczone. Powód? Nie wiadomo, czy oskarżenie jest prawdziwe, ale przecież istnieje taka możliwość. Należy dmuchać na zimne. Ostatecznie okazuje się – po kolejnych opiniach biegłych – że do molestowania nie dochodziło. Tyle że cała sprawa ciągnęła się przez osiem lat. Niesłusznie oskarżony pracuje, ale już nie na kierowniczym stanowisku, lecz na nisko płatnym. Kontaktu z dzieckiem nie ma. Więź między nimi została zerwana.
Inny przypadek: nastolatka oskarża księdza o zmuszenie jej do „innej czynności seksualnej”. Biegli mają wątpliwości, ale z opinii można wywnioskować, że tryb życia dziewczynki jest daleki do ideału. Mimo nieukończonych 15 lat pije alkohol, ma skłonność do konfabulacji. W obronie księdza stają arcybiskup oraz tysiące parafian. Sąd jednak wydaje wyrok skazujący, a niektóre media zasłaniają oczy „PEDOFILOWI W SUTANNIE”. Po kilkunastu miesiącach okazuje się, że nastolatka chwali się wszem wobec, „jak to załatwiła klechę”. Sprawa zostaje wznowiona. Ale to bez większego znaczenia. Ziarno niepewności zostało zasiane. Zgodnie z zasadą „może i ten ksiądz pedofilem nie jest, ale wolę, żeby moich dzieci religii nie uczył”.
Niekiedy wystarczy samo oskarżenie, nawet kuriozalne. Tak było w jeszcze innym przypadku, emerytowanego już nauczyciela. Dwie kilkunastoletnie uczennice stwierdziły, że proponował im dobre oceny w zamian za seks. Bardzo szybko policja ustaliła, że zarzut jest fałszywy. Dziewczyny, gdy zobaczyły, że sprawa robi się poważna, przyznały się do kłamstwa. Mężczyzna i tak musiał odejść na emeryturę. Zażądali tego rodzice. Nauczyciel się nie sprzeciwiał.
Brak szkoleń, brak chętnych
Sprawdzam” powinni w każdym przypadku mówić sędziowie. W końcu to oni biorą odpowiedzialność za wydany wyrok. Tyle że nie jest tajemnicą, iż najczęściej nie mają oni żadnego pojęcia o seksuologii. Gdy za barierką staje ekspert, najprościej jest przyjąć jego argumenty za własne.
– Tyle że doskonale znam już biegłych i dobrze wiem, którzy są łagodni w ocenie niepożądanych społecznie zachowań, a którzy najchętniej wsadziliby wszystkich do więzienia – mówi nam jeden z poznańskich sędziów. Obiecał autoryzować swoją wypowiedź, ale na podpisanie jej nazwiskiem nie zgodził się prezes sądu. Zdaniem orzekającego przytłaczająca większość biegłych sądowych wypowiadających się w sprawach z art. 200 kodeksu karnego ma liberalne podejście. Traktują przestępców jak chorych, a chorego nie należy dodatkowo karać. Ale skoro sędzia wie o tym i czasem uważa, że opinia biegłego jest zbyt liberalna dla oskarżonego, dlaczego orzeka po jej linii?
– Żeby orzec inaczej, musiałbym jeszcze coś wiedzieć na ten temat, a nie tylko mieć przeczucie. Wyrok nie utrzyma się w drugiej instancji, gdy przeciwko wieloletniemu doświadczeniu eksperta z dziedziny seksuologii postawię jedynie swoje doświadczenie życiowe – tłumaczy. Trzeba przy tym wiedzieć, że opinia biegłego w postępowaniach dotyczących pedofilii należy do kategorii wiadomości specjalnych, o których stanowi art. 193 par. 1 kodeksu postępowania karnego. Zgodnie z nim jeżeli stwierdzenie okoliczności mających istotne znaczenie dla rozstrzygnięcia sprawy wymaga wiadomości specjalnych, zasięga się opinii biegłego albo biegłych.
Większość sędziów nigdy nie będzie wybitnymi specjalistami w dziedzinie seksuologii. Nie takie jest zresztą ich zadanie. Ale przyznają, że chcieliby się w tej dziedzinie podszkolić, aby mieć większą pewność przy orzekaniu, a także mieć możliwość dokładniejszego sprawdzenia, czy opinia biegłego jest w pełni rzetelna, a nie podyktowana własnymi poglądami.
Tyle że na przeszkodzie stoją jak zwykle pieniądze.
– Nie mam żadnych wątpliwości, że szkolenia w tym zakresie są potrzebne, ale nikt ich nie zorganizuje, choćbyśmy nie wiem co mówili. Ja nie pamiętam, kiedy ostatnio byłem na jakimkolwiek szkoleniu. A teoretycznie powinienem jeździć regularnie – twierdzi Maciej Strączyński, sędzia, prezes Stowarzyszenia Sędziów Polskich „Iustitia”. I dodaje złośliwie, że „są ważniejsze rzeczy dla pana ministra niż szkolenie jakichś tam sędziulków”.
– Ja też nie przechodziłam szkoleń z zakresu przestępstw seksualnych i myślę, że większość sędziów karnych w nich nie miała możliwości uczestniczyć – stwierdza podobnie Barbara Zawisza, sędzia Sądu Rejonowego dla Warszawy Pragi-Północ w wydziale karnym, także działająca w Iustitii.
Zawisza zauważa także, iż sprawy dotyczące przestępstw seksualnych są szalenie trudne dla orzekających. Przy rozboju czy kradzieży wszystko jest jasne. A przy oskarżeniu o pedofilię już nie. Pojawiają się kłopoty z emocjami uczestników postępowania, często dochodzi do konfliktów rodzinnych. Wielu pokrzywdzonych i świadków nie chce zeznawać. W skrócie: jest mnóstwo problemów, których nie ma przy orzekaniu w innych sprawach.
– Występują też kłamstwa na użytek sprawy rozwodowej, np. oskarżanie, że mąż molestuje dzieci. To tak delikatna materia, że szkolenia bardzo by nam się przydały – twierdzi Barbara Zawisza.
Wiceminister sprawiedliwości Patryk Jaki uważa jednak, że szkoleń jest dużo. Ale od razu zaznacza, że jeśli tylko sędziowie uważają, iż jest ich za mało w zakresie przestępstw seksualnych, resort znajdzie środki na ten cel i dodatkowe szkolenia będą.
Rzeczywiście zajęć dla sędziów dotyczących przestępstw seksualnych jest bardzo mało. W zeszłym roku zorganizowano szkolenia dla zaledwie 100 orzekających. Ale fakty są takie, że wbrew głosom sędziów wcale nie chcą oni się dodatkowo edukować.
– Badając potrzeby szkoleniowe na 2017 r., stwierdzono, że jedynie prokuratorzy i kuratorzy sądowi zgłaszali chęć uczestniczenia w szkoleniach o tej tematyce – informuje Maria Świetlicka z Krajowej Szkoły Sądownictwa i Prokuratury.
Pedofil gorszy od spalarni śmieci
Mamy więc do czynienia z przerażającym obrazem prowadzenia postępowań sądowych dotyczących pedofilii. Niekompetentni sędziowie, którzy często bazują jedynie na opiniach równie niekompetentnych biegłych, wydają wyroki. Niebawem skazani będą umieszczeni w rejestrze pedofilów. A to skaza na całe życie. Założenie, że część osób będzie wpisana tylko do rejestru niejawnego, nic nie zmieni. I tak mnóstwo osób będzie miało dostęp do danych. Wcześniej czy później one wyciekną. Opublikowanie zaś listy sprawców najpoważniejszych przestępstw (wraz z ich adresami), do której będą mieli dostęp wszyscy Polacy, to – jak słyszymy – bazowanie na najniższych ludzkich instynktach. Bo mieszkanie przy jednej ulicy z pedofilem to dla ludzi większa trauma niż widok z okna na spalarnię śmieci.
Będzie jak wiele lat temu na warszawskim Wilanowie, kiedy ludzie protestowali przeciwko powstaniu oddziału leczenia dla pedofilów w Instytucie Psychiatrii. – Bali się, że pacjenci będą przeskakiwać przez mury i gwałcić dzieci – twierdzi prof. Zbigniew Lew-Starowicz.
Z drugiej strony powstawać mogą też lokalne Ku Klux Klany. Bo miejsca dla pedofilów w naszym społeczeństwie nie ma. A już na pewno nie przy naszej ulicy. I bez znaczenia jest to, czy sędziowie oraz biegli byli przygotowani do sprawy. Jest rekord w rejestrze – to wystarczy.