Rozmowa z Mateuszem Medyńskim, przewodniczącym rady nadzorczej Zimmerman Filipiak Restrukturyzacja SA.
Od 1 stycznia obowiązuje nowe prawo restrukturyzacyjne. Ma ratować firmy zagrożone upadłością. Wśród pierwszych firm, które złożyły wniosek o sanację, jest Dayli Polska sp. z o.o prowadząca sieć drogerii. Czy zainteresowanych jest więcej?
Tak, do sądów wpływają już pierwsze wnioski o otwarcie postępowania restrukturyzacyjnego. W początkach stycznia 2016 r. spółka Dayli Polska złożyła w Sądzie Rejonowym dla Krakowa-Śródmieścia wniosek o otwarcie postępowania sanacyjnego na podstawie art. 7 ust. 1 w związku z art. 6 ust. 1 ustawy z 15 maja 2015 r. – Prawo restrukturyzacyjne (Dz.U. z 2015 r. poz. 978 ze zm.). Wniosek jest pierwszym złożonym z naszym udziałem jako doradców restrukturyzacyjnych, ale zgłosiło się już kilka innych podmiotów. Trwają więc prace nad kolejnymi wnioskami.
Prawo restrukturyzacyjne przewiduje cztery różne procedury ratowania firm. Dlaczego dla spółki Dayli zaproponowano postępowanie sanacyjne?
Spółka za najcenniejszy składnik swojego majątku uznaje przedsiębiorstwo w ruchu. Nie ma atrakcyjnych nieruchomości, floty własnych pojazdów, zapasów materiałów itd. Całą wartość czerpie z lokalizacji swoich sklepów i z tego, że cały czas jest w stanie prowadzić działalność. Jeżeli dać jej możliwość wyjścia z kryzysu finansowego, wesprzeć w wysiłkach – będzie w stanie szybko przywrócić rentowność działalności. Tylko w ten sposób wierzyciele odzyskają pieniądze.
Postępowanie sanacyjne jest w jej przypadku idealne, bowiem pozwala mianowanemu zarządcy odstępować od tych umów, które są dla spółki niekorzystne, i naprawiać przedsiębiorstwo spółki. Obowiązkowo odbierany jest zarząd – to cena za ochronę przed wierzycielami przez 12 miesięcy postępowania.
Jaka jest rola zarządcy?
Zarządca będzie mógł nie tylko przeprowadzić restrukturyzację zobowiązań (dogadać się z wierzycielami i uzgodnić warunki spłat), ale także samego przedsiębiorstwa (poprawić jakość funkcjonowania firmy od strony ekonomicznej), tak aby wyszła z kryzysu nie tylko poukładana z wierzycielami, ale i silniejsza, bardziej konkurencyjna.
Dla zarządcy istotne jest nie tylko to, że spółka ma długi, z którymi nie mogła sobie dać rady i które muszą być spłacone (zredukowane, rozłożone w czasie itd., tak jak w przypadku dawnej upadłości układowej). Ważne dla niego jest również to, skąd te długi się wzięły i jak zapewnić, że podobna sytuacja kryzysowa nie pojawi się w przyszłości.
To jest zbieżne z interesami wierzycieli. Wierzycielom nie chodzi tylko o to, żeby odzyskać pieniądze, ale także żeby mieć stabilnego partnera na przyszłość. Funkcja doradcy restrukturyzacyjnego to już nie miejsce pełnomocnika jednej strony, ślepego wykonawcy woli swojego mocodawcy. To także rola lekarza, który dla dobra pacjenta odcina, co szkodliwe, stosuje dietę czy inne terapie i ratuje firmę. A robi to zarówno dla dobra firmy, jak i jej wierzycieli, bo tylko w ten sposób ci drudzy dostaną cokolwiek.
Aby polskie firmy mogły skorzystać z restrukturyzacji, potrzebna jest przychylność owych wierzycieli. Czy łatwo ją pozyskać?
Restrukturyzacja to proces bardzo nowatorski i – co najważniejsze – zrywający ze spiralą nieufności pomiędzy poszczególnymi uczestnikami rynku. Dostrzegamy ten problem w naszej praktyce. Polacy wolą stracić niż wspólnie zaryzykować działanie, by ktoś obcy (doradca restrukturyzacyjny) uzdrowił spółkę. Wierzyciele zastanawiają się, gdzie kryje się haczyk. Nie wierzą, że doradca działa na rzecz i firmy, i wierzycieli, bo nie wierzą, że możliwy jest scenariusz, w którym nikt nikogo nie oszuka. Często nieufność wynika z przeszłych doświadczeń, w końcu człowiek, który od miesięcy czeka na zapłatę, też ma prawo się zirytować. Ale największym problemem jest to, że przedsiębiorcy mają problem z akceptacją tego, że są scenariusze, w których każdy coś uzyskuje. Przyzwyczailiśmy się, że upadłość to czyjś zysk czyimś kosztem, a tak naprawdę, jeżeli alternatywą jest śmierć spółki (i wtedy nikt niczego nie dostanie), to każda złotówka więcej dla wierzyciela, pracownika, dostawcy przy jednoczesnym utrzymaniu zakładu, miejsc pracy, kontraktów, pozycji na rynku jest zyskiem dla każdej zainteresowanej strony. Każdy z czegoś rezygnuje – spółka pozwala odebrać sobie zarząd, wierzyciele zgadzają się na wstrzymanie egzekucji i negocjacje, ale w ten sposób każdy dostaje dużo więcej, niż gdybyśmy mieli działać pojedynczo.