Jeśli ktoś spóźnił się z rejestracją oznaczenia towarowego na polskim rynku, nie pomoże mu wcale to, że posiada stosowne uprawnienia w wielu państwach. Nie ma też znaczenia, że jest światowym potentatem.
Takie wnioski można wyciągnąć z niedawnego wyroku Naczelnego Sądu Administracyjnego z 21 października 2015 r. (sygn. akt II GSK 1912/14) w sprawie sprzeciwu wobec decyzji z 2008 roku o udzieleniu prawa ochronnego na słowny znak towarowy „GlassLock”.
Główna teza orzeczenia brzmi: „Sam fakt wiedzy uprawnionego - w chwili dokonywania zgłoszenia do rejestracji spornego znaku towarowego w Polsce - o używaniu przez wnoszącego sprzeciw identycznego oznaczenia zarejestrowanego przez niego jako znaku towarowego za granicą – nie jest sam w sobie okolicznością wystarczającą dla wykazania złej wiary dokonującego takie zgłoszenie”.
Kwestia złej wiary
Ocena tego, czy zgłoszenie zostało złożone w złej wierze, ma kolosalny wpływ na rezultat postępowania. Artykuł 131 ust. 2 pkt 1 ustawy z 30 czerwca 2000 r. - Prawo własności przemysłowej (t.j. Dz.U. z 2013 r. poz. 1410 ze zm.) stanowi bowiem wprost, że nie udziela się praw ochronnych na oznaczenia, jeśli w złej wierze zostały zgłoszone do Urzędu Patentowego w celu uzyskania ochrony.
Problem w tym, że pojęcie złej wiary jest bardzo różnie interpretowane przez sądy. W ostatnich latach orzekający coraz częściej uznawali, że dawało się ją z różnych powodów dostrzec po stronie zgłaszających. Co interesujące, najczęściej zgłaszającymi były niewielkie firmy, skarżącymi zaś globalne korporacje. Sędziowie wielokrotnie uznawali, że prawa ochronne należy coraz mocniej postrzegać w kategoriach globalnych, a nie tylko krajowych. W przeciwnym razie wielu lokalnych przedsiębiorców żerować będzie na sukcesie wielkich firm, które z reguły wydają majątek na reklamę swoich produktów. A to w ocenie sądów niedopuszczalne.
Teraz jednak Naczelny Sąd Administracyjny zamknął jedną z furtek do uznawania, że wystąpiła zła wiara.
Sprawa, na kanwie której wydano orzeczenie, wyglądała następująco. W styczniu 2011 roku do Urzędu Patentowego wpłynął sprzeciw wobec decyzji z 2008 roku o udzieleniu prawa ochronnego na słowny znak towarowy GlassLock, który został zgłoszony dla takich towarów, jak grzebienie, szczoteczki do zębów, kosze na śmieci, patelnie, kubki, pojemniki na przyprawy itp. Wnoszący sprzeciw podkreślił, że jest twórcą i właścicielem tego słownego znaku towarowego w wielu krajach, a towary opatrywane tymże znakiem są dostępne również w Polsce. Zdaniem wnoszącego więc uprawniony, zgłaszając sporny znak do ochrony, chciał zablokować możliwość rejestracji w Polsce na rzecz wnoszącego sprzeciw. W efekcie działał w złej wierze, tym bardziej że sam jest producentem towarów tego samego rodzaju. Uprawniony ripostował, że sam jest znanym producentem towarów z plastiku i jego celem nie było zablokowanie rozwoju skarżącego, lecz własny rozwój, który wiązał się z poszerzeniem oferty produktowej. A to przełożyło się na korzystanie z większej liczby nazw produktów. Argumentację uprawnionego podzielił Urząd Patentowy.
Ostatecznie sprawa zawędrowała przed Naczelny Sąd Administracyjny.
Skarżący nie udowodnił
Ten zaś stwierdził, że rację ma uprawniony. Jak stwierdzono w uzasadnieniu, to na skarżącym spoczywa obowiązek udowodnienia, że rynkowy konkurent dokonał rejestracji w złej wierze. A tego w ocenie sądu nie uczynił. Skarżący bowiem przedstawił jedynie postanowienia sądu patentowego oraz Sądu Najwyższego, które jego zdaniem przypominały stan prawny rozpatrywanej sprawy, świadectwa rejestracji znaku w innych krajach na jego rzecz oraz wydruki ze stron internetowych jako dowód na używanie znaku na terytorium Polski. To jednak, jak uznał sąd, potwierdzało co najwyżej, że skarżący jest zainteresowany rejestracją spornego znaku. Nie wskazuje jednak, że spółka, która zrobiła to pierwsza, działała niezgodnie z prawem.
Sąd dodał, że złą wiarę należy postrzegać jako zachowanie w sposób oczywisty naganne i nieuczciwe, niepozostawiające przy takiej ocenie większych wątpliwości. Czyli na przykład jakie? Zdaniem NSA wystarczyłoby udowodnienie, że zgłoszenie znaku jest dokonywane wyłącznie w celu zablokowania zgłoszenia lub zablokowania używania oznaczenia podmiotowi używającemu to oznaczenie na rynku bądź wyeliminowania konkurenta z zamiarem przechwycenia jego klienteli. To ostatnie jednak należy utożsamiać z zachowaniem nieetycznym, a nie jedynie z działaniami mającymi na celu zachęcenie klientów do korzystania z produktów jednego producenta, a nie drugiego.
O złej wierze można mówić także wtedy, gdy zgłoszenie znaku nastąpiło w celach spekulacyjnych bez zamiaru używania znaku, a jedynie po to, by uzyskać korzyści od podmiotu posiadającego znak (czyli w dużym uproszczeniu po to, by odstąpić od praw do znaku w zamian za stosowną zapłatę). Takich zamiarów jednak uprawniony nie miał, o czym może świadczyć choćby to, że przez trzy lata nawet nie kontaktował się ze skarżącym w sprawie odstąpienia praw przysługujących z rejestracji.
Wyrok Naczelnego Sądu Administracyjnego z 21 października 2015 r., sygn. akt II GSK 1912/14
Kiedy nie uzyska się ochrony
Zgodnie z art. 131 ustawy – Prawo własności przemysłowej nie udziela się praw ochronnych na oznaczenia:
1) których używanie narusza prawa osobiste lub majątkowe osób trzecich,
2) które są sprzeczne z porządkiem publicznym lub dobrymi obyczajami,
3) które ze swojej istoty mogą wprowadzać odbiorców w błąd, w szczególności co do charakteru jakości lub pochodzenia geograficznego towaru.