3 i 8 grudnia Sąd Apelacyjny w Warszawie rozpatrzy apelacje od wyroku I instancji wobec oskarżonych w głośnej sprawie porwania i zabójstwa Krzysztofa Olewnika - ustaliła PAP.

Apelacje złożyły wszystkie strony procesu: obrona, prokuratura oraz rodzina zamordowanego.

W marcu tego roku Sąd Okręgowy w Płocku uznał winę 10 oskarżonych; jednego uniewinniono. Na dożywocie skazano Sławomira Kościuka i Roberta Pazika - uznanych za winnych zabójstwa Olewnika. Pozostałych ośmioro - którzy uczestniczyli w porwaniu lub przetrzymywaniu Olewnika - dostało kary od 15 lat (z możliwością ubiegania się o przedterminowe zwolnienie po kilkunastu latach) do roku w zawieszeniu. Proces w tej sprawie, której akta liczą ponad 100 tomów, toczył się od października 2007 r.

Do porwania 27-letniego syna przedsiębiorcy branży mięsnej z Drobina (Mazowieckie) doszło w październiku 2001 r. Sprawcy zażądali okupu, kilkadziesiąt razy kontaktowali się z jego rodziną. W lipcu 2003 r. przekazano porywaczom 300 tys. euro, ale uprowadzony nie został uwolniony. Jak się potem okazało, miesiąc po odebraniu przez przestępców pieniędzy został zamordowany - Pazik i Kościuk udusili go. Ciało ofiary, torturowanej przed śmiercią, znaleziono dopiero po pięciu latach od porwania i trzech od zabójstwa.

W czasie procesu Kościuk przyznał się do popełnienia mordu wraz z Pazikiem. Kościuk w śledztwie szczegółowo relacjonował, jak Olewnik był więziony - najpierw w garażu, przykuty łańcuchem do ściany, a potem w podziemnym betonowym zbiorniku na nieczystości. Szczegółowo opowiadał też o tym, w jaki sposób zginął porwany; wskazał też miejsce zakopania zwłok.

Dwóch sprawców zbrodni popełniło samobójstwo. W olsztyńskim areszcie w czerwcu 2007 r. powiesił się Wojciech Franiewski, któremu prokuratura miała postawić zarzut sprawstwa kierowniczego zbrodni (wobec jego żony Katarzyny zapadł w płockim procesie najniższy wyrok - roku więzienia w zawieszeniu na 3 lata).

Wkrótce po ogłoszeniu wyroku przez płocki sąd, w kwietniu w podobny sposób w płockim zakładzie karnym popełnił samobójstwo Kościuk.

Apelacje na niekorzyść części podsądnych złożyła oskarżająca w sprawie Prokuratura Okręgowa w Olsztynie oraz pełnomocnicy oskarżyciela posiłkowego Włodzimierza Olewnika (ojca Krzysztofa). Obrońcy - z wyjątkiem uniewinnionego - złożyli apelacje, wnosząc o złagodzenie kar lub o ponowny proces.

Od 2007 r. trwa śledztwo w sprawie nieprawidłowości w postępowaniu organów ścigania po porwaniu. Według mediów, chodzi m.in. o forsowanie wersji o rzekomym samouprowadzeniu Olewnika; niezabezpieczenie śladów biologicznych; nierejestrowanie przez policję rozmów telefonicznych porywaczy z rodziną Olewników; brak monitorowania przekazania okupu bandytom i nieoznaczenie banknotów oraz zlekceważenie anonimu podrzuconego ojcu ofiary, a wskazującego sprawców.

Dotychczas zarzuty usłyszało trzech policjantów: szef grupy operacyjnej z Radomia Remigiusz M. oraz dwaj funkcjonariusze z Płocka: Henryk S. i Maciej L. Prokuratura zarzuciła im utrudnianie śledztwa oraz niedopełnienia obowiązków służbowych. Żaden z nich nie przyznaje się do winy. Przed sądem dyscyplinarnym ma też stanąć prokurator prowadzący śledztwo.

W kwietniu tego roku, podczas spotkania w sejmowej komisji sprawiedliwości, rodzina Olewnika nie kryła żalu, szczególnie do SLD, które rządziło w tamtych latach. To była celowa robota ludzi aparatu władzy - mówił Włodzimierz Olewnik. B. szef MSWiA Ryszard Kalisz powiedział im: "Jeśli coś z mojej strony było nie tak, proszę wybaczyć". Prokurator Krajowy Marek Staszak w imieniu prokuratury przekazał zaś Olewnikom wyrazy ubolewania z powodu zaniedbań w śledztwie.

Ojciec porwanego obawia się, że nigdy nie dojdzie do ostatecznego wyjaśnienia wszystkich okoliczności zbrodni - o czym na początku października napisał w liście do Staszaka. "Intencją moją było i jest, aby materiały operacyjne po ich odtajnieniu, a nie tylko udostępnieniu, stały się integralną i dowodową częścią śledztwa w sprawie zaniedbań i błędów śledczych, a niewykluczone - udziału osób z organów ścigania. Ja po zapoznaniu się z tymi materiałami, stwierdzam z całą powagą, że mój syn mógł żyć, gdyby nie błędy i zaniedbania w śledztwie oraz celowe ukrywanie dowodów" - podkreślił Olewnik.