Zadaniem sędziego nie jest pozostawanie w gotowości do pracy, lecz wykonywanie obowiązków służbowych, takich jak prowadzenie rozpraw czy pisanie w terminie uzasadnień. I jeżeli sędzia z tych obowiązków się wywiązuje, to nie ma podstaw, aby zakazać mu udziału w szkoleniu. Takie wnioski płyną z wczorajszego wyroku Sądu Najwyższego, który rozpoznawał sprawę dyscyplinarną Łukasza Piebiaka, sędziego Sądu Rejonowego dla miasta stołecznego Warszawy.
Sędzia wziął udział w zagranicznym szkoleniu, mimo że jego przełożeni nie wyrazili na to zgody. Powodem odmowy miało być to, że wyjazd kolidował z wyznaczoną na dany dzień sesją. Sędzia jednak przed wylotem na szkolenie sesję odbył. Tak więc jego zdaniem odpadła przesłanka odmowy. W trakcie wczorajszej rozprawy przed SN jeden z obrońców Piebiaka podkreślał także, że to ustawodawca nakłada na sędziów obowiązek podnoszenia kwalifikacji, więc nie należy czynić sędziemu zarzutu z tego, że chce tym wymogom sprostać. Z tą tezą polemizował zastępca rzecznika dyscyplinarnego, argumentując, że podnosić kwalifikacje można w inny sposób, np. śledząc orzecznictwo. A do tego nie są konieczne wyjazdy na zagraniczne szkolenia.
Jak jednak podkreślali wczoraj zarówno obwiniony, jak i zastępca rzecznika dyscyplinarnego, sprawa ta de facto dotyczyła bardziej ogólnego zagadnienia niż sama zgoda na udział w szkoleniu. Jak mówił ten drugi, sędzia Piebiak, składając odwołanie w tej sprawie, dążył bowiem do tego, aby objąć ochroną wynikającą z niezawisłości wszelkie czynności podejmowane przez sędziów. Innymi słowy, obwiniony chciałby, żeby SN uznał, iż prezes nie ma prawa nie tylko weryfikować, czy sędzia wykonuje jego polecenia, ale nawet mu ich wydawać.
Rozprawa zakończyła się pomyślnie dla obwinionego – SN uniewinnił go od zarzutu. Uznał, że sąd I instancji nie ustalił, jakie przepisy sędzia Piebiak naruszył. – Odmowa wzięcia udziału w szkoleniu powinna być umotywowana. Prezes powinien konkretnie wskazać, dlaczego sędzia nie może wyjechać – mówił sędzia SN Krzysztof Cesarz, przewodniczący składu orzekającego. Uzasadnieniem takiej decyzji prezesa mogłoby być np. wskazanie, że sędzia w tym czasie powinien pisać uzasadnienia wyroków. Przewodniczący zauważył również, że zarzuty dyscyplinarne można by stawiać sędziemu, gdyby np. zdjął sporną wokandę. Do tego jednak nie doszło. SN podkreślił też, że sędzia nie musi pozostawać w gotowości do pracy, jak to jest w przypadku zwykłych pracowników. – Sędzia musi się wywiązywać z obowiązków, jakie nakłada na niego ustawodawca – tłumaczył Krzysztof Cesarz.
ORZECZNICTWO
Wyrok Sądu Najwyższego – Sądu Dyscyplinarnego z 26 października 2015 r., sygn. akt ASD 2/15.