Nowelizacja Prawa o ustroju sądów powszechnych trafi do podpisu prezydenta, jeśli Sejm odrzuci stanowisko Senatu bezwzględną większością głosów. Jeśli posłowie nie odrzucą go, ustawa trafi do kosza.

Nowela ustawy miała pozwolić ministrowi na przystępowanie do procesów jako tzw. interwenient uboczny (czyli osoba mająca interes prawny w rozstrzygnięciu danej sprawy), ale bez konieczności wykazywania tego interesu prawnego - w przeciwieństwie do pozostałych, którzy muszą go wykazywać, a ostateczną decyzję o dopuszczalności przystąpienia do sprawy wydaje sąd orzekający. W tym wypadku przystąpienie ministra nie zależałoby od decyzji sądu.

Resort sprawiedliwości źle oceniał sądową praktykę, która prowadziła do tego, że sędziowie występują o podwyżkę wynagrodzenia do sądu, a rozpatrują to ich własne sądy, bo prezesi sądów nie prowadzą należytej polemiki z pozywającymi.

W dyskusjach ekspertów nowela wywoływała kontrowersję, bo zmienia zasadę równości stron z kodeksu cywilnego. Od czasów Kodeksu Napoleona stanowi ona, że przed sądem cywilnym prawa każdego są równe. Wskazywano, że w tej sytuacji powinno się też uznać, że w sprawach z pozwu nauczycieli o ich pensje powinno się też dopozywać ministra edukacji.

Za odrzuceniem nowelizacji opowiedziało się Stowarzyszenie Sędziów Polskich "Iustitia" w stanowisku przekazanym sejmowej komisji sprawiedliwości i praw człowieka. W środę po południu komisja ma zaopiniować uchwałę Senatu o odrzuceniu ustawy.

"Projekt wpisuje się w trwającą od kilku lat serię zmian Prawa o ustroju sądów powszechnych, których jedynym bodajże wspólnym mianownikiem jest poszerzenie władzy ministra sprawiedliwości nad wymiarem sprawiedliwości, a jednocześnie ograniczenie niezawisłości sędziów i niezależności sądów" - wskazała Iustitia w swym stanowisku.

Stowarzyszenie dodało, że "rzeczywistym celem projektu nie jest dbałość o finanse publiczne, lecz stworzenie dodatkowego instrumentu nacisku na sędziów w postaci utrudnienia im dochodzenia roszczeń w ewentualnych procesach dotyczących ich prawa do wynagrodzenia".

"Sędzia dochodzący (...) wynagrodzenia byłby poddany, poza normalną w takiej sytuacji kontrolą przeciwnika procesowego, dodatkowej kontroli organu administracji państwowej – ministra sprawiedliwości (...) żaden inny funkcjonariusz ani pracownik takiej dodatkowej kontroli nie podlega" - zaznaczyła Iustitia. Dodała, że "sprawy wytoczone przez sędziów przeciwko sądom stanowią znikomy odsetek spraw wytoczonych przeciwko instytucjom dysponującym środkami publicznymi przez ich pracowników".

Również Krajowa Rada Sądownictwa podkreślała wcześniej, że minister sprawiedliwości ma prawo dbać o budżet, ale nowelizacja jest wyrazem braku zaufania do sądów, które oceniono jako niestosujące prawa.

Sprawa wynagrodzeń sędziów i dopuszczalności podwyżek czeka też na rozstrzygnięcie Sądu Najwyższego i Trybunału Konstytucyjnego, gdzie trafiły kasacje i pytania prawne. (PAP)