W Sejmie odbyło się w środę wysłuchanie obywatelskie "In vitro w Polsce", organizowane przez wicemarszałek Sejmu Wandę Nowicką oraz Stowarzyszenie na rzecz Leczenia Niepłodności i Wspierania Adopcji „Nasz Bocian”.

- Ministerstwo Zdrowia postuluje, że jego intencją było projektowanie ustawy, która dotyczy tylko osób pozostających w małżeństwie albo w konkubinacie trwałym. Natomiast to nie znajduje odzwierciedlenia w treści ustawy - przekonywała podczas debaty prawniczka dr Joanna Koronkiewicz.

Jak oceniła, "zakres podmiotowy ustawy o leczeniu niepłodności (...) nie został zdefiniowany, tzn. nie wiadomo, kto może korzystać w tej chwili z zabiegu (in vitro)".

Ustawa o leczeniu niepłodności definiuje biorczynię jako "kobietę, u której stosuje się komórki rozrodcze przekazane w celu dawstwa partnerskiego albo dawstwa innego niż partnerskie albo zarodki przekazane w celu dawstwa zarodka (...)".

- Jednym z warunków rzeczywiście jest zgoda mężczyzny, z którym (biorczyni) pozostaje w związku małżeńskim lub samym pożyciu, na poddanie się procedurom, natomiast ustawa przewiduje, że taka zgoda jest potrzebna tylko w przypadku, gdy kobieta pozostaje w związku małżeńskim i w przypadku, gdy kobieta pozostaje we wspólnym pożyciu - mówiła Koronkiewicz i podkreśliła, że w przypadku, gdy biorczyni nie jest w związku, taka zgoda nie jest potrzebna.

Koronkiewicz dodała, że za taką interpretacją "przemawia też brak przepisów przejściowych".

- To jest niemożliwe, żeby w państwie prawa, gdyby projektodawca rzeczywiście chciał wykluczyć samotne kobiety, nie przewidział żadnych przepisów przejściowych dla sytuacji, gdy biorczynie są już w procedurze - przekonywała.

Dyrektor Departamentu Matki i Dziecka Ministerstwa Zdrowia Dagmara Korbasińska przyznała, że po raz pierwszy spotkała się z taką interpretacją zapisów ustawy.

- Bez szczegółowego tego sprawdzenia i skonsultowania (...) trudno mi będzie jednoznacznie zająć stanowisko w tej sprawie - powiedziała.

Przyznała, że pierwotnie projekt ustawy nie określał tych kwestii jednoznacznie, jednak "na etapie prac wewnątrz rządu podjęto decyzję, że będzie to projekt, który będzie wskazywał, że z leczenia będą korzystać pary".

Z opinią Koronkiewicz nie zgadza się prof. Teresa Gardocka z Wydziału Prawa i Nauk Społecznych Uniwersytetu SWPS.

- Skorzystanie z dawstwa anonimowego jest możliwe tylko wtedy, kiedy kobieta pozostaje w związku małżeńskim, bo wtedy jest domniemanie ojcostwa małżeńskiego, natomiast jeżeli nie pozostaje w związku małżeńskim, to jej partner - jako warunek przystąpienia do procedury - musi złożyć w urzędzie stanu cywilnego oświadczenie, że uznaje ojcostwo na przyszłość - wyjaśniała Gardocka w rozmowie z PAP.

- Prawo reguluje zapłodnienie in vitro w dwóch sytuacjach: w związku małżeńskim i związku partnerskim, i z tego, że prawo reguluje te dwie sytuacje wynika, że trzeciej nie ma. To znaczy, że nie można (...) utworzyć zarodka w procedurze in vitro, jeżeli nie ma albo męża, albo oświadczenia o ojcostwie - podkreśliła Gardocka.

Rzecznik resortu zdrowia Krzysztof Bąk w piśmie przesłanym PAP podkreślił, że zgodnie z ustawą przystąpienie do procedury in vitro będzie możliwe "jedynie w sytuacji leczenia pary – mężczyzny i kobiety, którzy wspólnie zadeklarują pełną odpowiedzialność za przyszłe dziecko, zobowiązując się do przyjęcia na siebie roli rodzica z chwilą urodzenia dziecka". Wyjątkiem od tej zasady jest śmierć jednego z partnerów, która nastąpi po utworzeniu zarodków – wówczas możliwe jest wykorzystanie przez wdowę utworzonych wspólnych zarodków.

Ustawa o leczeniu niepłodności wejdzie w życie 1 listopada. Zgodnie z nią procedura in vitro będzie mogła być podejmowana po wyczerpaniu innych metod leczenia, prowadzonych przez co najmniej 12 miesięcy. Ustawa dopuszcza też dawstwo zarodka - wyłącznie na rzecz anonimowej biorczyni.

Komórki rozrodcze mogą być pobierane w celu dawstwa partnerskiego (czyli zastosowania ich u biorczyni pozostającej z dawcą w związku małżeńskim albo we wspólnym pożyciu) bądź innego niż partnerskie (w celu zastosowania ich u anonimowej biorczyni). Możliwe jest to także w celu zabezpieczenia płodności na przyszłość, np. przed poddaniem się terapii, która może upośledzić zdolność płodzenia.