To zadziwiające, jaką popularność wśród polityków – i to z różnych stron polskiej sceny politycznej – zyskało nazywanie prezydenta notariuszem kogoś lub czegoś. Ta bardzo nośna metafora ma w ich ustach wydźwięk zdecydowanie negatywny i nie bez przyczyny jest powodem irytacji wielu członków naszego samorządu.

Mariusz Białecki / Media
Zaskakuje nie tylko częstotliwość pojawiania się tego stwierdzenia, ale także jego żywotność – od kilku, jeśli nie kilkunastu lat notariusze starają się zwrócić uwagę na to, jak bardzo krzywdzące dla naszej grupy zawodowej jest posługiwanie się tą przenośnią. Jednak jak dotychczas – bez widocznego efektu.
Odwołajmy się do przykładu historycznego: podpisanie przez prezydenta Bronisława Komorowskiego ustawy o otwartych funduszach emerytalnych w grudniu 2013 r. wywołało medialną burzę i stało się przyczynkiem do rozlicznych komentarzy i ocen. Jak można się było spodziewać, przede wszystkim negatywnych. Jeden ze znanych polityków w oświadczeniu, które zamieścił na swojej stronie internetowej, posłużył się następującym sformułowaniem: „Prezydent okazał się wyłącznie notariuszem szkodliwych społecznie rozwiązań proponowanych przez koalicję rządową, a służących doraźnym celom partyjnym”. Inny tego samego dnia powiedział zgromadzonym w Sejmie dziennikarzom, że „Bronisław Komorowski zachował się jak notariusz Platformy Obywatelskiej”. To tylko dwa przykłady, a zapewniam – było ich znacznie więcej.
Czy te metafory i porównania są uprawnione? Przypomnijmy, że podstawowymi zasadami obowiązującymi rejentów są: uczciwość, niezależność oraz bezstronność. Notariusz obowiązany jest dokonywać czynności zawodowych zgodnie z prawem, według najlepszej wiedzy oraz z należytą starannością. Te i utrzymane w podobnym tonie wypowiedzi osób reprezentujących różne ugrupowania polityczne świadczą więc o całkowitym niezrozumieniu instytucji notariatu łacińskiego, obowiązującej w Polsce od kilkuset lat (oczywiście, z przerwami spowodowanymi zmiennymi kolejami historii). Przecież z ustawy – Prawo o notariacie wynika wprost, że obowiązkiem rejentów jest ochrona interesów wszystkich zaangażowanych w dokonywaną czynność. I więcej: notariusz ma obowiązek dbać także o interesy osób trzecich, niebędących stronami czynności, dla których niesie ona określone skutki prawne. Rozwiązania krzywdzące dla którejkolwiek ze stron notariusz musi zaś zakwestionować lub wręcz odmówić podpisania dokumentu.
W polskim systemie prawnym nie istnieją – bo istnieć nie mogą – takie konstrukcje jak „notariusz PO”, „notariusz szkodliwych rozwiązań” czy „notariusz jednej strony”. To oksymorony. Notariusz to zawód, którego istotą jest zapewnienie ochrony prawnej w sposób bezstronny i obiektywny. Naszym zadaniem jest dokumentowanie woli stron czynności. Cechy bezstronności i niezależności zdecydowanie odróżniają zawód notariusza od innych profesji prawniczych. Adwokat czy radca prawny stoi zawsze po jednej ze stron. Notariusz zaś jest emanacją państwa, które powierzyło mu odpowiedzialne zadania publiczne, nierozerwalnie związane z przymiotami uczciwości i zaufania publicznego. Przekazywanie lub chociażby sugerowanie opinii publicznej, że notariusz działa w czyimkolwiek interesie i podpisuje dokumenty, kierując się interesem jednej ze stron, godzi nie tylko w nas i nasz zawód, lecz także w prestiż państwa, które powołało nas do pełnienia roli strażników obrotu prawnego.
A nade wszystko notariusz nie jest człowiekiem sporu: z mocy prawa jego zadaniem jest nadawanie mocy prawnej dokumentom, które wyrażają wolę stron. Nie bez powodu nazywany jest sędzią braku sporu. Trzeba też podkreślić, że polski notariat jest jednym z najbezpieczniejszych w Europie. Bezpieczeństwo to mierzy się liczbą unieważnianych aktów notarialnych. W Europie Zachodniej, gdzie notariaty są pod większą ochroną i kontrolą państwa niż w Polsce, liczy się je w procentach – w Polsce są to promile. Oznacza to, że akt notarialny w naszym kraju jest dla obywatela, ale także i dla państwa, synonimem bezpieczeństwa.
Powracając do metafory nazywającej prezydenta notariuszem – gdyby tę nie najszczęśliwszą figurę stylistyczną odrzeć z elementów wartościujących i całą rzecz rozważyć dogłębnie, to można dojść do wniosku, że nie byłoby wcale złą sytuacją, gdyby prezydentem Rzeczypospolitej (i nie tylko prezydentem) był człowiek, który w swoich działaniach kieruje się przynajmniej niektórymi wymogami, jakie stawiane są notariuszom, a które zostały określone w ustawie – Prawo o notariacie i Kodeksie Etyki Zawodowej Notariusza. I trudno oprzeć się wrażeniu, że prezydent, spełniając te wymogi, zasłużyłby na zaszczytne miano prezydenta wszystkich Polaków.