Od czasu fali zatruć dopalaczami na początku lata śledzę uważnie doniesienia, jak państwo walczy z tym problemem – pisze pani Katarzyna z Krakowa. – Owszem, policja odnosi sukcesy: zatrzymano handlującego tymi substancjami w Myszkowie, zamknięto fabrykę pod Kaliszem. A z drugiej strony – rzecz niezrozumiała zupełnie – nie znaleziono podstaw, by postawić zarzuty mężczyźnie, który sprzedał psychoaktywne substancje młodym ludziom z gdańskiego falowca. Przypomnę – jesienią ubiegłego roku jeden z nich po zażyciu dopalaczy wyskoczył przez okno i zginął, drugi zmarł w drodze do szpitala z powodu zatrucia. Jak to jest, dlaczego państwo nie znajduje sposobu, by ukarać handlarzy dopalaczami – zastanawia się czytelniczka. – Podobno nie sposób udowodnić, że diler choćby nieumyślnie spowodował ich śmierć...
Rzeczywiście, walka z dopalaczami nie jest wcale prosta, ale kolejne zmiany w prawie mają na celu uzbrojenie organów państwowych w odpowiednie narzędzia. Takim zabiegiem była chociażby nowelizacja ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii, jaka weszła w życie 1 lipca. 114 nowych substancji zyskało status narkotyków, w związku z czym ich posiadanie, ale przede wszystkim handel mogą być ścigane przez prawo.
Największym problemem, jaki staje przed prokuraturą, policją i sanepidem, jest to, że walczą z nieznanym. Jeśli chodzi o narkotyki, sprawa jest względnie jasna: to preparaty zawierające składniki wpisane do wykazu substancji zakazanych. Nie wolno ich zażywać w celach niemedycznych, nie wolno nimi handlować ani w inny sposób wprowadzać do użytku. Jednak choć lista narkotyków nieustannie się rozszerza, inwencja producentów substancji odurzających nie ma granic. Powstają nowe związki chemiczne i mieszanki roślinne o coraz to innym składzie, lecz podobnym działaniu. Zakazanie obrotu nimi wymaga rozpoznania ich i zidentyfikowania, udowodnienia szkodliwego działania na organizm ludzki, a zatem długich badań laboratoryjnych i procedur prawnych. Tymczasem co nie jest zakazane, jest dozwolone. Pojawiają się więc kolejne produkty, rozwój rynku dopalaczy wydaje się nie mieć końca.
Mimo trudności w zidentyfikowaniu wroga, w tej chwili prokuratura prowadzi w całym kraju około 230 postępowań skierowanych przeciwko osobom handlującym dopalaczami. Najwięcej – co powinno zainteresować naszą czytelniczkę – w województwach śląskim i małopolskim. W przeważającej liczbie postępowań zarzuty oparto o przepisy ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii, a dotyczą one wprowadzania do obrotu środków zawierających substancje psychoaktywne lub inne substancje o podobnym działaniu. Warto wiedzieć, że gdy nie ma dowodów, że dana substancja jest środkiem odurzającym lub substancją psychotropową w rozumieniu ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii, zarzuty są stawiane w oparciu o przepisy kodeksu karnego, dotyczące przestępstw przeciwko życiu, zdrowiu i bezpieczeństwu powszechnemu. Szczególnie istotny jest artykuł stanowiący o karze od 6 miesięcy do 8 lat pozbawienia wolności dla tego, kto sprowadza niebezpieczeństwo dla życia lub zdrowia wielu osób, produkując lub sprzedając szkodliwe dla zdrowia substancje, środki spożywcze lub inne artykuły powszechnego użytku albo też środki farmaceutyczne nieodpowiadające obowiązującym warunkom jakości. Sprawy jednak ciągną się długo, bo konieczne są długotrwałe badania laboratoryjne pozwalające ustalić chemiczny skład kwestionowanych substancji.
Kłopoty z definicją
Zarówno w polskim ustawodawstwie, jak i w prawie międzynarodowym brak jest precyzyjnej definicji substancji zwanych potocznie dopalaczami. Nie zmienia tego nawet próba zdefiniowania dopalaczy w ustawie o przeciwdziałaniu narkomanii (zwanych w niej środkami zastępczymi) jako „substancji pochodzenia naturalnego lub syntetycznego w każdym stanie fizycznym lub produkt, roślinę, grzyba lub ich część, zawierające taką substancję, używane zamiast środka odurzającego lub substancji psychotropowej lub w takich samych celach jak środek odurzający lub substancja psychotropowa, których wytwarzanie i wprowadzanie do obrotu nie jest regulowane na podstawie przepisów odrębnych; do środków zastępczych nie stosuje się przepisów o ogólnym bezpieczeństwie produktów”. W znaczeniu potocznym to preparaty psychoaktywne o podobnym działaniu używane w tym samym celu co środek odurzający, które nie znajdują się na liście substancji uznanych za narkotyki.
Pod okiem sanepidu
Nadzór nad przestrzeganiem przepisów zakazujących handlu substancjami psychoaktywnymi pod przykrywką innych produktów (sól do kąpieli, nawóz do kwiatów itp.) powierzono Państwowej Inspekcji Sanitarnej. Inspektor sanitarny ma prawo wycofać z obrotu nawet na 18 miesięcy produkty, co do których zachodzi uzasadnione podejrzenie, że mogą być niebezpieczne dla życia. Prowadzone są wtedy badania laboratoryjne na koszt firmy lub osoby wprowadzającej dany produkt na rynek. Jeśli jego szkodliwość nie zostanie potwierdzona, koszty zwróci Skarb Państwa.
Na tropie nowych wynalazków
W 1997 roku UE powołała system wczesnego ostrzegania o nowych narkotykach przy Europejskiem Centrum Monitorowania Narkotyków i Narkomanii z siedzibą w Lizbonie. W Polsce system ten koordynowany jest przez Krajowe Biuro ds. Przeciwdziałania Narkomanii.
Podstawa prawna
Art. 4 pkt 27, 34–35, art. 20, art. 44b, art. 44c ustawy 29 lipca 2005 r. o przeciwdziałaniu narkomanii (Dz.U z 2012 r. poz. 124). Art. 27c ustawy z 14 marca 1985 r. o Państwowej Inspekcji Sanitarnej (Dz.U. z 2011 r. nr 212, poz. 1263). Art. 165 par. 1 pkt 2 ustawy z 6 czerwca 1997 r. – Kodeks karny (Dz.U. z 1997 r. nr 88, poz. 553).