Od 1 stycznia 2016 r. obowiązywać będzie nowe prawo restrukturyzacyjne. Jednak wymiar sprawiedliwości jest zupełnie nieprzygotowany do zmian – alarmują eksperci.
Nowe podejście, stare problemy. Takie wnioski można wyciągnąć z raportu „Analiza struktury sądownictwa upadłościowego w świetle regulacji ustawy z dnia 15 maja 2015 r. – Prawo restrukturyzacyjne (Dz.U. 2015 r. poz. 978) przygotowanego przez Instytut Allerhanda.
Rząd regulację, która zacznie obowiązywać od nowego roku, przedstawiał jeszcze niedawno jako szalenie istotną zmianę podejścia: wreszcie przepisy nie będą skupiać się na tym, jak firma ma zostać zlikwidowana, lecz na jej uratowaniu. Teraz się okazuje, że reforma stoi pod znakiem zapytania z prozaicznego powodu: brak odpowiedniej liczby wykwalifikowanych sędziów.
W stanie niegotowości
Wokół ustawy – Prawo restrukturyzacyjne co do zasady panowała zgoda. Jedyny wątek do końca sporny dotyczył właściwości sądów, które mają czuwać nad procesami uzdrawiania firm. Eksperci twierdzili, że aby zapewnić skuteczność, sprawy muszą rozpatrywać sądy okręgowe. Ministerstwo Sprawiedliwości jednak przekonało ustawodawcę, że brakuje na to pieniędzy i trzeba zadowolić się dotychczasową właściwością sądów rejonowych. Wyliczono bowiem, że przyjęcie opcji postulowanej przez praktyków wymagałoby utworzenia ponad 100 dodatkowych etatów sędziowskich. W trakcie prac nad ustawą dochodziło nawet do tak kuriozalnych sytuacji, że eksperci pracujący dla resortu jednego dnia podpisywali list otwarty do ministra z prośbą o zmiany w projekcie ustawy, a drugiego przekonywali parlamentarzystów, że ministerstwo wybrało najlepsze możliwe rozwiązanie.
Teraz się jednak okazuje, że nowi sędziowie będą i tak potrzebni. A to dlatego, że najzwyczajniej w świecie w wydziałach sądów rejonowych jest zbyt mało orzekających. „Od 1 stycznia 2016 r. w 24 wydziałach upadłościowych nie będzie możliwości prowadzenia spraw restrukturyzacyjnych i upadłościowych” – alarmuje Instytut Allerhanda.
Powód? Artykuł 14 i art. 21 prawa restrukturyzacyjnego. Wynika z nich, że w postępowaniu restrukturyzacyjnym musi być trzech sędziów stanowiących skład sądu, jeden sędzia komisarz i jeden jako zastępca sędziego komisarza. Łącznie więc minimalna obsada kadrowa – której nie ma ponad połowa wydziałów rozpatrujących sprawy upadłościowe w kraju – to pięciu sędziów. Najlepiej zaś, gdyby orzekających w sądzie było co najmniej ośmiu. W razie uchylenia postanowienia do ponownego rozpoznania potrzebnych jest bowiem kolejnych trzech sędziów. Ten warunek spełniają wyłącznie cztery wydziały w kraju.
– Zwrócę się z prośbą o wyjaśnienia do naszych departamentów merytorycznych oraz do Krajowej Rady Sądownictwa. Nie może być tak, że reforma nie ruszy od 1 stycznia 2016 r. z powodu braku sędziów. To byłoby kuriozum – zapewnia wiceminister sprawiedliwości Jerzy Kozdroń.
Jego zdaniem problem może leżeć w tym, że do tej pory wydziały gospodarcze i upadłościowe były traktowane po macoszemu, jako mniej istotne. Stąd też być może słabsza ich obsada.
– Najwyższy czas, aby to myślenie się zmieniło. W pierwszej kolejności należy wzmocnić właśnie te struktury – twierdzi minister Kozdroń.
Więcej i szybciej
Instytut Allerhanda dostrzega jednak również wiele innych problemów związanych z tym, że właściwe będą sądy rejonowe. Jednym z nich jest choćby to, że wpływ spraw jest w ogromnej mierze uzależniony od tego, w którym mieście znajduje się sąd.
Stąd też praktycy zwracają uwagę, że zupełnie nieuzasadnione będzie ponoszenie kosztów związanych z wdrożeniem nowej regulacji i związanych z nią procedur w takich sądach jak choćby Sąd Rejonowy w Łomży czy Sąd Rejonowy w Sieradzu, gdzie rocznie ogłaszanych jest zaledwie kilka upadłości.
Ogromne dysproporcje we wpływie spraw upadłościowych widać zresztą, gdy porówna się sytuację np. sporego SR w Bydgoszczy (łączny wpływ spraw w 2014 r. wyniósł 82) z SR dla m.st. Warszawy (621 spraw).
I co ciekawe, wcale nie jest tak, że bardziej obłożeni pracą sędziowie mają gorsze statystyki załatwialności. Na ogół jest wręcz przeciwnie. Okazuje się więc, że w wielu sądach w kraju sędziowie mają i mniej spraw, i wolniej je rozpoznają. Dlatego też Instytut Allerhanda wskazuje, że lepiej by się stało, gdyby mniej sądów zajmowało się postępowaniami restrukturyzacyjnymi, za to toczyły się one w większych ośrodkach miejskich i były powierzane najlepszym specjalistom.

Alicja Sobota adwokat, Instytut Allerhanda, kancelaria Labe i Wspólnicy: Oszczędności tylko pozorne

Argumentem przemawiającym za utrzymaniem status quo był – a jakże – brak środków. Pan poseł Jerzy Kozdroń, sekretarz stanu w Ministerstwie Sprawiedliwości, przekonywał, że wymiar sprawiedliwości nie jest przygotowany na zmianę, jako że wymaga ona obsadzenia dodatkowych etatów (około 150 sędziowskich oraz ponad 300 urzędniczych), na co nie ma pieniędzy w budżecie. Jednak utrzymanie dotychczasowego modelu sądownictwa upadłościowego może zagrażać powodzeniu długo wyczekiwanej przez przedsiębiorców reformy.
Sędziów sądów rejonowych orzekających obecnie w sprawach upadłościowych można stopniowo delegować do sądów okręgowych. W końcu ktoś i tak będzie musiał się zająć chociażby nowymi sprawami restrukturyzacyjnymi. Etaty i tak więc trzeba stworzyć, gdyż poprzestanie na obecnym stanie kadrowym będzie prowadziło tylko do wydłużenia rozpoznania spraw.
Istotniejsze od czynników finansowych, które mogą być wyeliminowane wskutek delegowania co kompetentniejszych sędziów jest to, aby sprawy upadłościowe i restrukturyzacyjne były rozstrzygane przez sędziów posiadających właściwe doświadczenie; jakość orzecznictwa jest tu kluczowa. Restrukturyzacja jako środek profilaktyczny wymaga większej rozwagi sędziowskiej. Wątpliwe oszczędności mogą się okazać niższe niż potencjalne straty dla gospodarki w związku z chociażby jedną dużą niewłaściwie przeprowadzoną upadłością czy restrukturyzacją. Są to często sprawy skomplikowane i prawie zawsze wartość masy upadłości oraz roszczeń wierzycieli przekraczają kwotę 75 tys. zł, która jest graniczna dla spraw przyznanych sądom rejonowym.
Postulowana reforma sądownictwa upadłościowego i restrukturyzacyjnego mogłaby też otworzyć zamkniętą dziś drogę awansu dla najlepszych sędziów. Bez jej otwarcia o naborze do sądów upadłościowych i restrukturyzacyjnych może decydować selekcja negatywna, co nie wpłynie korzystnie na standard rozstrzygania tych spraw.
Etap legislacyjny
Wchodzi w życie 1 stycznia 2016 r.