Jedynie garstka z tysięcy osób poszkodowanych w wyniku fali upadłości biur podróży stara się o zwrot utraconych pieniędzy od Skarbu Państwa. Niewykluczone, że lada miesiąc stracą tę szansę, ponieważ roszczeniom za zmarnowane wakacje grozi przedawnienie.
Skala zjawiska / Dziennik Gazeta Prawna

Brak ustawy lub ustawa napisana byle jak może wyrządzić szkodę. I kodeks cywilny pozwala domagać się od Skarbu Państwa jej naprawienia (art. 4171 k.c.). Instrument ten – co potwierdzają kolejne wyroki sądów – można z powodzeniem wykorzystać do odzyskania pieniędzy za urlop wykupiony w upadłym biurze podróży. Jak to możliwe? Otóż państwo błędnie zaimplementowało unijną dyrektywę i polscy turyści nie są właściwie zabezpieczeni przed utratą pieniędzy wpłacanych plajtującemu touroperatorowi. Przekonali się o tym m.in. poszkodowani w wyniku fali upadłości biur podróży w 2012 r. Wtedy pieniędzy z gwarancji zabrakło nawet na zorganizowanie powrotu do kraju wypoczywających już turystów. Z podobnym przypadkiem mieliśmy do czynienia pod koniec lipca, gdy niewypłacalność ogłosiło biuro Intertour. Jego klienci mogą teraz upomnieć się o pieniądze od państwa.

Pod koniec zeszłego roku Sąd Okręgowy w Warszawie (sygn. akt V Ca 594/14) wydał bardzo ważny wyrok dla wszystkich klientów upadłych biur podróży. Doszedł do przekonania, że jeśli nie udało się im odzyskać z gwarancji ubezpieczeniowej przedsiębiorcy pieniędzy wpłaconych za wycieczkę, która nie doszła do skutku, mogą się starać o ich zwrot od Skarbu Państwa. Powód? Zgodnie z prawem unijnym krajowe przepisy powinny gwarantować klientom zwrot wszystkich wpłaconych pieniędzy, a Polska dokonała błędnej implementacji tych przepisów (patrz ramka). W efekcie odpowiedzialność za to, że gwarancje biur turystyki są niewystarczające, spoczywa na Skarbie Państwa.
Jak liczyć termin
W samym 2012 r. upadło kilkanaście biur podróży. W przypadku niektórych pieniędzy z gwarancji nie wystarczyło nawet na zorganizowanie powrotów turystów do kraju. W efekcie brakujące kwoty pokryć musieli podatnicy – za pośrednictwem marszałków województw. W Warszawie było to około 190 tys. zł. Środków z gwarancji zabrakło więc również dla tych, którzy na opłacony już urlop nie zdążyli wyjechać.
– Takich poszkodowanych osób są tysiące, wielu nie zdecydowało się dotąd wystąpić o odszkodowania – przyznaje dr Piotr Cybula, radca prawny z kancelarii Bielański i Wspólnicy, który prowadzi sprawy osób procesujących się ze Skarbem Państwa.
Przypomina, że zgodnie z ogólną regułą z kodeksu cywilnego roszczenia o naprawienie szkody wyrządzonej czynem niedozwolonym (polegałby on na delikcie legislacyjnym – ustawodawca niewłaściwie implementował dyrektywę) ulegają przedawnieniu z upływem lat trzech od dnia, w którym poszkodowany dowiedział się o szkodzie i o osobie obowiązanej do jej naprawienia. To zaś oznacza, że ci, którzy myślą o wystąpieniu na ścieżkę sądową, powinni się raczej pospieszyć z decyzją. Eksperci nie są bowiem w stanie precyzyjnie określić, jak powyższy przepis będzie interpretowany przez sądy. Nie wiadomo, czy termin przedawnienia liczyć od momentu ogłoszenia upadłości, czy może od innego.
– Dla terminu przedawnienia roszczenia względem Skarbu Państwa nie jest istotny sam termin ogłoszenia niewypłacalności. Ta okoliczność dopiero uruchamiała mechanizm ochronny, który powinien przecież zapewnić klientom pełne zwroty wpłat. Istotne jest to, kiedy konkretna osoba dowiedziała się o szkodzie, tj. nieodzyskaniu pełnej wpłaty i osobie zobowiązanej do jej naprawienia – twierdzi mec. Cybula.
O wysokości szkody pokrzywdzeni klienci dowiadywali się z informacji otrzymywanych od marszałków województw i gwarantów. W praktyce – jak podkreśla ekspert – klienci niewypłacalnych biur podróży najczęściej o podmiocie, który jest zobowiązany do naprawienia szkody (Skarb Państwa), dowiadują się dopiero w związku z upowszechnieniem w mediach informacji o wskazanym wyroku sądu okręgowego oraz kolejnych siedmiu z tego roku – jeszcze nieprawomocnych.
– To właśnie upowszechnienie tych informacji spowodowało, że coraz więcej klientów niewypłacalnych biur podróży decyduje się na wystąpienie do sądu o odszkodowanie od Skarbu Państwa – przyznaje mec. Piotr Cybula.
Na korzyść klientów
Do tej interpretacji bliżej jest także profesorowi Maciejowi Gutowskiemu, cywiliście i wykładowcy na Uniwersytecie Adama Mickiewicza w Poznaniu.
– Interpretacja ta jest bardzo korzystna dla klientów upadłych biur podróży. I ma uzasadnienie: to właśnie dzięki wyrokowi sądu okręgowego dowiedzieli się bowiem o odpowiedzialności odszkodowawczej Skarbu Państwa, co dotąd nie było oczywiste – podkreśla prof. Gutowski.
Zastrzega przy tym, że sądy mogą jeszcze inaczej podejść do tematu.
– Przedawnienie można też liczyć od chwili, kiedy osoba przez błędną implementację nie uzyskała zaspokojenia. A więc w momencie, gdy uzyskała ostateczne stanowisko, że nie ma pieniędzy z gwarancji na zaspokojenie jej roszczeń – dodaje.
Pojedyncze wyroki
Jak wyglądają dotychczasowe statystyki sięgania po odszkodowania? Zapytaliśmy o to zarówno Ministerstwo Finansów, jak i Ministerstwo Sportu i Turystyki. Do nich bowiem – jako reprezentantów Skarbu Państwa – kierowane są pozwy klientów upadłych biur podróży.
Resort finansów wskazał, że minister zapłacił odszkodowanie zasądzone przez sąd w jednej sprawie (sygn. akt V Ca 594/14) w kwocie 5487 zł.
– Według stanu na 6 sierpnia 2015 r. minister finansów uczestniczy w 31 sprawach w zakresie turystyki, w tym implementacji dyrektywy turystycznej 90/314 – poinformowała nas Wiesława Dróżdż, rzeczniczka szefa resortu.
– W sprawach, w których Skarb Państwa reprezentowany był przez ministra sportu i turystyki, Sąd Rejonowy dla Warszawy-Śródmieście, rozpoznający sprawy jako sąd I instancji, w dwóch przypadkach oddalił roszczenia klientów, a w czterech przyznał odszkodowania. Łączna kwota uwzględnionych roszczeń, w sprawach w których Skarb Państwa reprezentowało MSiT, to ok. 51 tys. zł. Wszystkie te orzeczenia są nieprawomocne – dowiedzieliśmy się od Anny Mytko, rzeczniczki prasowej resortu sportu.
Szkopuł jednak w tym, że w opinii ekspertów przepisy wprowadzone po omawianej fali upadłości dalej nie zabezpieczają klientów biur podróży. Zwróciła na to niedawno uwagę Izabela Stelmańska z urzędu marszałkowskiego województwa mazowieckiego. Z przedstawionych podczas komisji sejmowej wyników kontroli, które jej urząd przeprowadził u touroperatorów zarejestrowanych na Mazowszu, wynika, że niemalże 100 proc. przedsiębiorców ma gwarancje w minimalnej wymaganej prawem wysokości. Jak wyliczyli kontrolerzy, pieniądze z nich wystarczyłyby na zrealizowanie od 48 do 78 procent należności wobec turystów, nie licząc przy tym kosztów sprowadzania do kraju tych, którzy w momencie ogłoszenia upadłości przebywaliby już na wakacjach.