Osoby, które decydują się na stworzenie startupu, niejednokrotnie koncentrując się na specjalistycznej części swojej pracy, zaniedbują jej stronę formalno-biznesową. W konsekwencji wpadają w pułapki prawne, których mogliby uniknąć, gdyby wcześniej mieli świadomość ich istnienia.

Pierwsze ryzyko pojawia się już na samym początku działalności i dotyczy wzajemnych relacji między twórcami projektu. Dlatego tak ważne jest jednoznaczne określenie czego oczekuje każdy z pomysłodawców i co w zamian do przedsięwzięcia wnosi. W przeciwnym wypadku zwiększa się ryzyko konfliktu. Stąd konieczne jest w pierwszej kolejności prawne sformalizowanie zadań twórców. W tym celu mogą oni założyć spółkę, a kluczowe kwestie uregulować w jej statucie bądź zawrzeć między sobą umowę.

Innym przydatnym rozwiązaniem jest regulamin startupu. Do jego posiadania, tak czy inaczej, będą prawnie zobowiązane podmioty prowadzące działalność zarobkową i zarazem świadczące usługi drogą elektroniczną. Natomiast jego brak jest częstym błędem - podobnie jak zaniedbanie przepisów związanych z zawieraniem umów na odległość z konsumentami. Przy tworzeniu regulaminu trzeba mieć na uwadze fakt, że przepisy nakładają bardzo precyzyjne obowiązki odnośnie do tego, co powinno się w nim znaleźć, jak i wyraźnie zakazują umieszczania w nim określonych sformułowań. W pierwszym przypadku chodzi o tzw. klauzule obligatoryjne. Do nich zalicza się m.in. konieczność uwzględnienia w regulaminie nazwy czy siedziby firmy. Ich przeciwieństwem są natomiast klauzule abuzywne, to znaczy takie, których treści nie powinniśmy w regulaminie zamieszczać. Ich katalog znajduje się zarówno w kodeksie cywilnym (art. 3853), jak i na stronie Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów.

Wracając do wzajemnych relacji między twórcami nowego projektu, zwrócić należy również uwagę na formę działalności, pod jaką finalnie prowadzony będzie startup. Jego sformalizowanie musi bowiem nastąpić prędzej czy później, ze względu na konieczność pozyskiwania inwestorów, klientów itp. Najkorzystniejszą i najczęściej w praktyce stosowaną opcją jest spółka z ograniczoną odpowiedzialnością. Do jej zalet należy niski początkowy wkład własny oraz możliwość wygodnego rozbudowania jej o kolejnych wspólników z udziałami, co sprzyja dodawaniu do projektu inwestorów. Ponadto w przeciwieństwie do spółek osobowych (tj. spółki jawnej, komandytowej i komandytowo-akcyjnej, partnerska ze względu na swą specyfikę nie wchodzi w grę) wspólnicy za długi spółki nie będą odpowiadać całym swoim majątkiem. Minusem rozwiązania może natomiast być podwójne opodatkowanie zysków- najpierw całego dochodu spółki, a następnie wypłacanych ze spółkę dywidend.

Warto też pamiętać, aby ze wspólnikami, jak i ewentualnymi pracownikami startupu zawrzeć umowy dotyczące zakazu działalności konkurencyjnej, a także umowy o poufności (ang. non-disclosure agreement). Możliwe jest również wplecenie ich w kontrakty z pracownikami i wolontariuszami, które już same w sobie stanowią kolejną okazję do błędów prawnych.

Należy też zadbać o maksymalne zabezpieczenie w zakresie praw autorskich. Chodzi zarówno o materie patentowe, jak również zastrzeżenie elementów odróżniających produkt od konkurencyjnych, czyli znaki towarowe Ze względu na stopień skomplikowania oraz konieczność skorzystania z pomocy prawników i rzeczników patentowych niestety jest to jeden z najczęściej zaniedbywanych etapów profesjonalizacji startupu.

Innym momentem, w którym występuje spore ryzyko popełnienia błędu prawnego jest zawieranie umowy z inwestorem. W sposób jednoznaczny, pomimo wspólnej woli osiągnięcia sukcesu, w pewien sposób ścierają się tu bowiem interesy osób zaangażowanych w projekt emocjonalnie oraz dążących do spieniężenia go, w celu odzyskania z nawiązką włożonych środków. W tym aspekcie warto zwracać uwagę zwłaszcza na postanowienia dotyczące wycofania się inwestora oraz jego roli np. w radzie nadzorczej spółki. Naturalnie nie wolno zapominać też o kwestiach poufności. Trzeba też pamiętać o umowach z dostawcami produktów czy podzespołów.

Oczywiście każdy startup ze względu na swą specyfikę może napotkać również inne „niebezpieczeństwa”. Mogą to być przykładowo kwestie wzajemnej wymiany towarów w Unii Europejskiej, zezwolenia na dystrybucję alkoholu, sprawozdania z wytwarzanych odpadów czy windykacja. Nie można pomijać także ewentualnego wejścia na giełdę.

Tomasz Palak, Kancelaria Prawna Świeca i Wspólnicy