W 2013 r. Irena Lipowicz zaskarżyła do TK przepis Kodeksu wykroczeń stanowiący: "Kto w miejscu publicznym demonstracyjnie okazuje lekceważenie Narodowi Polskiemu, Rzeczypospolitej Polskiej lub jej konstytucyjnym organom, podlega karze aresztu albo grzywny". Prokuratura Generalna i Sejm wnoszą, by TK uznał, że przepis jest zgodny z konstytucją.

"Zachowania lekceważące - w tym czynem, gestem, słowem - czyli mniej dolegliwe w skutkach niż zachowania znieważające, mieścić się powinny w tzw. dozwolonej krytyce, nawet jeśli zachowania te obrażałyby, oburzały lub budziły niepokój państwa bądź jakiejkolwiek grupy społeczeństwa" - zaznaczyła Lipowicz. Dodała, że w szczególności karanie "bagatelizowania nawet istotnych dla społeczeństwa symboli nie odpowiada dzisiejszym standardom wolności słowa".

"Trybunał w Strasburgu wielokrotnie podkreślał, że ochronie podlegają nie tylko poglądy i informacje odbierane jako przychylne, nieszkodliwe lub neutralne, lecz także te, które obrażają, oburzają lub budzą niepokój państwa bądź jakiejkolwiek grupy społeczeństwa. Takie są bowiem wymagania pluralizmu, tolerancji i otwartości, bez których nie istnieje demokratyczne społeczeństwo" - wskazała Lipowicz w swym wniosku.

Jej zdaniem zaskarżony przepis jest sprzeczny z konstytucyjną zasadą wolności słowa i międzynarodowymi konwencjami. RPO podkreśla, że ingerencja w wolność słowa uzasadniona jest jedynie wtedy, gdy jest to konieczne dla zapewnienia porządku publicznego i bezpieczeństwa państwa. W związku z tym kary powinny być wymierzane jedynie za wyjątkowo poważne zachowania, a nie sposób zaliczyć do nich zachowań lekceważących - uznała RPO. Dodała, że inne przepisy dostatecznie chronią naród i konstytucyjne organy państwa. "Skrajne, wyjątkowo poważne zachowania są penalizowane w Kodeksie karnym" - wskazała. Publiczne znieważenie narodu, RP, prezydenta lub konstytucyjnego organu RP są przestępstwami zagrożonymi karą do dwóch lub trzech lat więzienia.

W 2011 r. TK orzekł, że przepis Kodeksu karnego przewidujący do trzech lat więzienia za publiczne znieważenie prezydenta RP jest zgodny z konstytucją. Przypominając to orzeczenie, RPO zaznaczyła, że publiczna zniewaga prezydenta może "w skrajnych przypadkach stanowić również zagrożenie bezpieczeństwa państwa". Trudno jednak - w jej ocenie - uzasadnić potrzebą bezpieczeństwa państwa karanie na podstawie Kodeksu wykroczeń okazywanej postawy "lekceważenia".

W opinii dla TK wiceprokurator generalny Robert Hernand napisał, że kwestionowany przepis w żaden sposób nie ogranicza prawa do krytyki Narodu Polskiego, RP czy działalności jej konstytucyjnych organów, a tym samym nie stanowi ingerencji w swobodę debaty publicznej. "Lekceważenie, podobnie jak zniewaga, nie zmierza bowiem do skrytykowania działalności lub cech jakiegoś podmiotu, ale bezpośrednio do wyrządzenia krzywdy w zakresie prawa każdego podmiotu do czci i szacunku" - oświadczył.

Podkreślił, że przedmiotem debaty publicznej jest funkcjonowanie aparatu państwa, które może podlegać ocenie. Według niego nie służy zaś temu demonstracyjne okazywanie lekceważenia za pomocą wyrażających nieliczenie się lub brak czci sformułowań, które nie podlegają kwalifikacji w kategoriach prawdy i fałszu. Według PG istotne jest, że wobec sprawcy wykroczenia można poprzestać na pouczeniu, zwróceniu uwagi czy ostrzeżeniu. Jego zdaniem nie znaczy to, iż nie należałoby rozważyć złagodzenia sankcji za to wykroczenie, np. wyeliminowania kary pozbawienia wolności. "Nie oznacza to jednak niekonstytucyjności rozwiązania dotychczasowego" - oświadczył Hernand.

Marszałek Sejm przyznaje, że lekceważenie jest mniej dolegliwą formą zniewagi, ale zarazem podkreśla, że znieważenie organu państwa nie przyczynia się do rozwoju debaty publicznej. "W przeciwieństwie bowiem do zniesławienia, znieważenie nie polega na postawieniu zracjonalizowanego zarzutu, lecz na daniu upustu swej niechęci i pogardzie, przy użyciu obelżywych lub ośmieszających środków" - pisała w u.br. Ewa Kopacz do TK. Według niej "obrona przed atakami pozbawionymi wartości merytorycznej, służącymi jedynie okazaniu pogardy i niechęci ze strony jednostki, zapobiega erozji czynników konsolidujących wspólnotę polityczną".

"Przepis budzący zastrzeżenia Rzecznika stanowi więc ograniczenie wolności wypowiedzi, ale nie limituje w żaden sposób wyrażania poglądów w swobodnej dyskusji politycznej" - oświadczyła Kopacz. Dodała, że dopuszczalność formułowania ujemnych ocen funkcjonowania organów państwa, także tych konstytucyjnych, można uznać za "esencję demokracji"; dotyczy to także i osób sprawujących funkcje publiczne.

Według Kopacz jeżeli dana wypowiedź stanowi wkład do debaty publicznej, a prowokacyjna lub niepokojąca forma jest jedynie sposobem wyrażenia poglądu, to nie można jej uznać za znieważenie lub demonstracyjne lekceważenie. Jeżeli natomiast obelżywa lub ośmieszająca forma nie prowadzi do realizacji interesu publicznego i staje się wartością samą w sobie, to nie można twierdzić, że reakcja prawnokarna godzi w swobodę wymiany poglądów w demokratycznym społeczeństwie; służy ona w takim przypadku ochronie jakości debaty publicznej - uznała.

Sprawę rozpatrzy pięcioro sędziów TK pod przewodnictwem Stanisława Biernata.