Marszałek podlaski zachęca do tworzenia specjalnych zespołów do spraw szacowania strat powodowanych przez zwierzęta leśne. To rozwiązanie precedensowe, ale nie jest pewne, czy zgodne z prawem
Szkody powodowane przez zwierzęta łowne w uprawach to problem nie tylko Podlasia. Jednak to tam właśnie – głównie w powiatach białostockim i sokólskim – rozmiar strat jest szczególnie dotkliwy dla rolników. Szkody wywołują zwłaszcza dziki. Populacja tych zwierząt paradoksalnie zwiększyła się w związku z występowaniem przypadków zachorowań na afrykański pomór świń (ASF), ponieważ skutkiem tego był czasowy zakaz ich odstrzeliwania.
Straty szacuje się w województwie na miliony złotych, a poszkodowanych rolników można liczyć w tysiącach. Odszkodowania za zniszczenia upraw przez dziki ustalają i wypłacają koła łowieckie, będące zarządcami lub dzierżawcami obwodów łowieckich (umowy z nimi w imieniu Skarbu Państwa podpisuje starosta). Ich szacunki, jak uważają rolnicy, są jednak najczęściej mocno zaniżone. Z tego powodu od 25 do 30 czerwca rolnicy strajkowali przed podlaskim urzędem marszałkowskim. Protest zakończyło dopiero porozumienie podpisane przez marszałka województwa podlaskiego ze starostą białostockim i tamtejszym ośrodkiem doradztwa rolniczego. Na jego podstawie przy starostwie białostockim mają zacząć działać trzy zespoły ds. szacowania szkód wyrządzonych przez dziki w uprawach rolnych. Ich zadaniem będzie przede wszystkim weryfikacja wielkości szkód, a tym samym sprawdzanie rzetelności szacunków wykonywanych przez koła łowieckie.
– Głównym celem zespołu jest przeprowadzenie niezależnych od dzierżawcy obwodu łowieckiego oględzin i szacowanie szkód dokonanych w uprawach rolnych przez dziki. Odbywać się to ma na wniosek poszkodowanego w momencie wstąpienia przez niego w spór co do wysokości wynagrodzenia za szkody bądź gdy koło łowieckie nie dokona szacowania szkód w ustawowych terminach. Wynik prac zespołu może uzmysłowić poszkodowanemu prawidłowość dokonanego oszacowania szkód, dzięki czemu uniknie on ewentualnych procesów sądowych – wyjaśnia Antoni Pełkowski, starosta białostocki.
– Protokoły sporządzone przez zespół będą też podstawą dla starostów do analizy i weryfikacji działalności kół łowieckich pod kątem wywiązywania się przez nie z zawartych umów. Jeśli się okaże, że te umowy nie są dotrzymywane, koła trzeba będzie rozwiązywać – dodaje marszałek Mieczysław Baszko.
Jak wskazuje Antoni Pełkowski, podstawą do rozwiązywania umów dzierżawy obwodów łowieckich mogą być zwłaszcza stwierdzone przypadki nierzetelnych szacowań.
Wątpliwa legalność
W urzędzie marszałkowskim uważają, że nowe komisje będą wzorem dla innych starostw, które mogą powołać podobne zespoły na terenie swoich powiatów. Zdaniem Antoniego Pełkowskiego jest wysoce prawdopodobne, że w miarę potrzeb takie zespoły powstaną też w innych samorządach lokalnych. Na razie jednak do porozumienia przystąpił tylko starosta białostocki. Okazuje się bowiem, że inni mają wątpliwości co do legalności działania takich komisji. Powziął je m.in. Piotr Rećko, starosta sokólski.
– Starostwa nie mają podstaw prawnych do powoływania tego typu zespołów do szacowania szkód łowieckich. Nie podpisałem porozumienia w tej sprawie i tak samo postąpił wojewoda podlaski, który wyraźnie stwierdził, że jego służby prawne zabroniły mu tego. Również konwent starostów w naszym województwie podjął uchwałę, w której uznał, że tego typu zespoły nie mogą być powoływane przez samorządy powiatowe – wskazuje Piotr Rećko.
Zastrzeżenia do pomysłu mają też koła łowieckie.
– Tylko dzierżawcy i zarządcy obwodów łowieckich mają prawo do szacowania szkód łowieckich w uprawach. Do powoływania zespołów przy starostwach nie ma podstaw prawnych, pojawia się więc pytanie, czy w ten sposób organy administracji nie przekraczają swoich kompetencji – zauważa Dariusz Piszczatowski, prezes Koła Łowieckiego „Jarząbek” w Białymstoku.
To, że brak jest wyraźnych podstaw prawnych do powołania tego rodzaju komisji, przyznaje także starosta białostocki.
– Niestety obowiązujące prawo nie przewiduje powoływania takich zespołów, wobec czego będą one tworzone na podstawie porozumienia pomiędzy marszałkiem województwa podlaskiego, wojewodą podlaskim, Podlaską Izbą Rolniczą oraz starostą powiatu białostockiego. Zespoły będą swego rodzaju narzędziem starosty do oceny rzetelności dokonywania oględzin i szacowania szkód przez dzierżawców lub zarządców obwodów łowieckich, a także zasadności roszczeń ze strony pokrzywdzonych rolników - przekonuje Antoni Pełkowski.
Przeszłość i przyszłość
Zdaniem Piotra Rećki marszałek województwa proponując wszystkim starostom zawarcie porozumienia, chciał przerzucić na nich obowiązek tworzenia komisji do szacowania szkód w uprawach spowodowanych przez zwierzynę łowną.
– W ten sposób doprowadza jednak do łamania prawa. Takie zespoły powinny zostać powołane przy ośrodkach doradztwa rolniczego, zakres ich działalności bowiem na to pozwala. W ubiegłym roku ośrodki te dokonywały już oszacowania szkód wyrządzanych przez dziki w uprawach i wypłacały rolnikom wyrównania, choć nie jako odszkodowania, a w trybie pomocy publicznej (de minimis) – zaznacza.
Starosta sokólski dodaje, że tworząc komisje przy starostwach, wprowadza się duży bałagan i karmi złudzeniem rolników, którzy oczekują, że zespoły te przejmą rolę kół łowieckich i będą wypłacać odszkodowania. Tak nie będzie, a może się to spotkać z roszczeniami i niezadowoleniem z ich strony.
– Marszałek chciał zakończyć protest rolników pod urzędem marszałkowskim, jednak droga, którą wybrał, prawdopodobnie spowoduje jeszcze większe rozczarowanie po stronie rolników. Aby problem rozwiązać, konieczna jest pilna zmiana rozporządzenia w sprawie sposobu postępowania przy szacowaniu szkód oraz wypłat odszkodowań za szkody w uprawach i płodach rolnych (Dz.U. z 2010 r. nr 45, poz. 272 – red.) – postuluje Rećko.
Jego zdaniem w przypadku gdy koło łowieckie uchyla się od wypłaty odszkodowań, zobowiązania te powinien przejmować Skarb Państwa, nabywając zarazem roszczenie zwrotne wobec koła łowieckiego. Dzięki temu rolnicy nie musieliby występować w tych sprawach na drogę sądową.
– Proponuję także zmianę prawa łowieckiego w kierunku utworzenia odrębnego funduszu ze składek wpłacanych przez koła łowieckie, z którego środki byłyby przeznaczone na wypłatę odszkodowań dla rolników. Wówczas zadanie to można by powierzyć starostom – stwierdza Piotr Rećko. ©?
Kompensacja szkód spowodowanych przez zwierzęta
Koło łowieckie odpowiada za szkody wyrządzone przez:
● dziki,
● łosie,
● jelenie,
● daniele,
● sarny.
Skarb Państwa odpowiada za szkody wyrządzone przez:
● łosie,
● bobry,
● żubry,
● wilki,
● rysie,
● niedźwiedzie.
Procedura szacowania szkód przez koła łowieckie
1. W ciągu trzech dni od stwierdzenia szkody, a w przypadku sadów – 14 dni od jej powstania z jednoczesnym określeniem liczby uszkodzonych drzew – trzeba zawiadomić na piśmie osobę upoważnioną przez koło łowieckie do przyjmowania zgłoszeń o wystąpieniu szkody. Jej dane posiadają gmina oraz izba rolnicza.
2. W ciągu siedmiu dni od zgłoszenia koło łowieckie dokonuje oględzin. O ich terminie na dwa dni wcześniej zawiadamia się poszkodowanego. Na żądanie jednej ze stron może w nich uczestniczyć przedstawiciel izby rolniczej. Z oględzin spisywany jest protokół.
3. Ostateczne szacowanie odszkodowania następuje najpóźniej na dzień przed sprzętem uszkodzonej uprawy. Na siedem dni przed jej zbiorem należy zgłosić to na piśmie do koła łowieckiego. Na żądanie strony w oszacowaniu może uczestniczyć przedstawiciel izby rolniczej. Na koniec spisywany jest protokół. Podpisanie go bez uwag oznacza zgodę na wysokość odszkodowania wyliczoną przez koło łowieckie.
4. Wypłata odszkodowania następuje w ciągu 30 dni od sporządzenia protokołu ostatecznego szacowania szkody.
5. W przypadku sporów o wysokość odszkodowania mediacja prowadzona jest przez wójta (burmistrza lub prezydenta miasta). Jeśli ugoda nie zostanie zawarta, możliwe jest wystąpienie na drogę sądową z pozwem o zapłatę.
OPINIE EKSPERTÓW
Z punktu widzenia obecnie obowiązującej ustawy z 13 października 1995 r. – Prawo łowieckie (t.j. Dz.U. z 2013 r. poz. 1226 ze zm.) tworzenie takich komisji może się wydawać dwuznaczne. Jednak z punktu widzenia logiki, sprawiedliwości i obiektywizmu powoływanie niezależnych komisji do wyceny szkód łowieckich byłoby właściwym krokiem. „Nikt nie może być sędzią we własnej sprawie” – ta paremia prawnicza zapisana jest nawet na fasadzie budynku Sądu Najwyższego. Tymczasem prawo łowieckie w rozdziale 9 przewiduje, że oględzin, szacowania i ustalania wysokości odszkodowania dokonują przedstawiciele zarządcy lub dzierżawcy obwodu łowieckiego, czyli myśliwi, tj. strona wprost zainteresowana, by odszkodowanie ustalić na jak najniższym poziomie. Jest to przykład jednej z wielu patologii w polskim łowiectwie.
Obecna nowelizacja prawa łowieckiego mogła być znakomitą okazją do tego, aby absurdy te wyeliminować i choć częściowo ograniczyć uprawnienia myśliwych. Są one bardzo szerokie i nie mają uzasadnienia gospodarczego, przyrodniczego ani społecznego, tym bardziej że zaledwie 1 na 330 Polaków uprawia to hobby. Przedstawiciele rolników, ale także przyrodnicy, Państwowa Rada Ochrony Przyrody i kilkadziesiąt organizacji społecznych zgłaszali dziesiątki postulatów do tej nowelizacji. Wszystkie zostały odrzucone przez zdominowaną przez myśliwych sejmową komisję w bezprecedensowym w polskim parlamencie głosowaniu nad projektem bez czytania i dyskusji. Musimy też pamiętać, że rekompensowanie szkód łowieckich jest typowym leczeniem objawowym. Wśród postulatów kampanii Niech Żyją!, którą koordynuję, jest zakaz dokarmiania zwierząt łownych. Zdaniem naukowców sztuczne dokarmianie dzików przyczynia się do jeszcze szybszego zwiększania ich populacji. Miejsca dokarmiania są też źródłem roznoszenia chorób – wiemy na pewno, że sprzyjają rozprzestrzenianiu się gruźlicy bydlęcej, a więc prawdopodobnie także i ASF. Zakaz dokarmiania, jak np. w niektórych niemieckich krajach związkowych, ograniczyłby problem nadmiernej populacji, a więc i szkód.
Kwestię szacowania szkód łowieckich regulują rozdział 9 prawa łowieckiego oraz rozporządzenie ministra środowiska z 8 marca 2010 r. w sprawie sposobu postępowania przy szacowaniu szkód oraz wypłat odszkodowań za szkody w uprawach i płodach rolnych. Zarówno ustawa, jak i rozporządzenie dosyć szczegółowo opisują procedurę związaną z szacowaniem szkód łowieckich – m.in. wymieniają gatunki zwierząt dzikich wyrządzających szkody, które podlegają wycenie, zawierają katalog wyłączeń, określają terminy zgłoszeń szkód i wykonywania oględzin, a nawet sposób wyliczania wysokości odszkodowania. Należy zauważyć, że przepisy odnoszą się też do składu komisji, która dokonuje szacowania szkody. Szacującymi są upoważnieni przedstawiciele dzierżawcy lub zarządcy obwodu łowieckiego – zazwyczaj członkowie koła łowieckiego, w którego obwodzie wystąpiła szkoda. Szacowanie odbywa się przy udziale poszkodowanego albo jego pełnomocnika oraz (o ile domaga się tego któraś ze stron, zazwyczaj jest to poszkodowany rolnik) przedstawiciela właściwej terytorialnie izby rolniczej. Co więcej, rolnicy niezadowoleni z wyników szacowania mogą zgłaszać zastrzeżenia do protokołu szacowania szkody (lub oględzin), a także dochodzić swoich roszczeń przed sądami powszechnymi (odsetek spraw kierowanych przez rolników do sądów jest coraz większy).
Nie wydaje się zatem, aby uzasadnione było odsunięcie od procesu szacowania szkód kół łowieckich – podmiotów, które są bezpośrednio zainteresowane w bieżącym rozstrzyganiu tego typu sporów. Obowiązujące przepisy nie stawiają rolników w niekorzystnym położeniu. Powszechnie korzystają oni ze swoich uprawnień (zgłaszanie szkód, udział w oględzinach i szacowaniu, nierzadko przy udziale przedstawicieli izb rolniczych czy rzeczoznawców powołanych jako ich pełnomocnicy).
Reasumując: nie ma podstawy prawnej, aby obowiązki i uprawnienia dotyczące szacowania szkód łowieckich przenosić na inne podmioty niż te, o których mowa w obowiązujących aktach prawnych. Nie ma też – w mojej ocenie – potrzeby, aby dokonywać zmian dotychczas obowiązujących procedur.