Sejm przyjął ustawę, która ma ułatwić przedsiębiorcom funkcjonowanie i zapewnić drugą szansę w razie przejściowych trudności. Specjaliści w zakresie prawa upadłościowego oraz sami posłowie przyznają jednak, że cena porozumienia zawartego między posłami a Ministerstwem Sprawiedliwości jest zbyt duża. Chodzi o rozwiązanie, zgodnie z którym sprawami restrukturyzacyjnymi zajmą się sądy rejonowe, a nie – jak postulowali eksperci – okręgowe.
Spór o właściwość
Nowe prawo restrukturyzacyjne przewiduje, że przedsiębiorca znajdujący się w trudnej sytuacji finansowej będzie mógł wybrać procedurę naprawczą dopasowaną do swoich potrzeb. Ustawa wprowadza aż cztery rodzaje postępowań restrukturyzacyjnych: o zatwierdzenie układu, przyspieszonego układowego, układowego i sanacyjnego. Ma to zapewnić firmom większą elastyczność. To wielki postęp względem obowiązujących przepisów, które wielu ocenia jako zero-jedynkowe: albo twój biznes dobrze prosperuje, albo cię nie ma.
Obecnie przedsiębiorca, który popadł w tarapaty finansowe, może jedynie zgłosić upadłość likwidacyjną. Takie rozwiązanie zawarte jest w prawie upadłościowym i naprawczym (t.j. Dz.U. z 2012 r. poz. 1112 ze zm.).
Ustawodawca założył, że aby nowa ustawa odpowiednio funkcjonowała, musi zabezpieczać także interesy wierzycieli. Układ z dłużnikiem będzie ich interesował jedynie wówczas, gdy będzie on dla nich opłacalny.
Przedstawiciele resortu sprawiedliwości tłumaczyli to na prostym przykładzie: powodzenie prawa restrukturyzacyjnego będzie zależało od tego, czy wierzyciel zaufa, że lepiej zaczekać przez kilka miesięcy na 10 zł, niż teraz wyszarpać złotówkę. Dlatego nowe przepisy zakładają istotny wpływ wierzycieli na przebieg postępowania. Będą mogli m.in. domagać się zwołania rady wierzycieli przez sędziego komisarza, na której będą zapadały kluczowe dla uzdrowienia przedsiębiorstwa decyzje.
Powyższe przepisy były dość powszechnie uznawane za potrzebne. Jednak wokół jednego zagadnienia rozgorzał olbrzymi spór: który sąd powinien być właściwy dla prowadzenia postępowań restrukturyzacyjnych.
Rząd przygotował projekt, zgodnie z którym sądem właściwym jest sąd rejonowy. Sejmowa komisja, która rozpatrywała projekt, przesądziła jednogłośnie, że to błąd, i postanowiła, iż sprawy o tak dużej wadze dla polskiej przedsiębiorczości muszą trafiać do wydziałów gospodarczych sądów okręgowych. Ministerstwo Sprawiedliwości wówczas apelowało: nie stać nas na dodatkowe etaty dla sędziów. Przedstawiciele komisji byli jednak nieubłagani (pisaliśmy o tym: „Posłowie uzdrowią ustawę o uzdrawianiu firm”, DGP nr 62/15).
Szarża Grabarczyka
Na ostatnim posiedzeniu Sejmu do akcji wkroczył sam minister Cezary Grabarczyk. Mówił, że istotny jest nie tylko aspekt finansowy, lecz także – a być może przede wszystkim – organizacyjny. Minister Grabarczyk przekonywał, że przeniesienie postępowań do sądów okręgowych wydłużyłoby postępowania restrukturyzacyjne. I przekonał tą argumentacją zdecydowaną większość posłów, którzy jeszcze kilka dni wcześniej stanowczo twierdzili, że to sejmowa komisja podjęła właściwą decyzję.
– Co mam powiedzieć? Z twarzy i gestów pana ministra biła taka pewność siebie, że musiałem ulec jego namowom – śmieje się jeden z posłów koalicji. Woli jednak, abyśmy nie podawali jego nazwiska.
Mniej przekonana jest za to poseł Ligia Krajewska (PO), która była sprawozdawcą projektu i kierowała pracami podkomisji, gdzie go dopracowywano.
– Nie jestem przekonana, że przyjęliśmy najlepsze rozwiązanie – mówi posłanka, która w głosowaniu nad poprawką dotyczącą właściwości sądu w ogóle nie wzięła udziału.
Nie zgadza się jednak z opiniami niektórych ekspertów oraz posłów, którzy twierdzą, że pozostawienie restrukturyzacji w sądach rejonowych to zabicie ustawy.
– Zobaczmy, jak będzie funkcjonowało rozwiązanie sugerowane przez ministerstwo. Jeśli kiepsko – nic nie stoi na przeszkodzie, abyśmy znowelizowali ustawę za rok. A szkoda byłoby z powodu jednego przepisu przeciągać prace nad całym kompleksowo rozwiązującym problemy aktem prawnym – tłumaczy decyzje swoich kolegów Ligia Krajewska.
Wyważony w opiniach dr Patryk Filipiak, partner w kancelarii Filipiak Babicz i syndyk w FB Restrukturyzacja, także przyznaje, że znacznie lepiej by się stało, gdyby za właściwe uznać sądy okręgowe.
– Dla sukcesu reformy konieczne jest przekonanie przedsiębiorców, że sprawy restrukturyzacyjne są sprawami istotnymi dla wymiaru sprawiedliwości. A to uzasadnia powierzenie ich rozpoznawania sądom okręgowym. Nie widzę racjonalnego uzasadnienia, aby to sąd rejonowy zajmował się sprawami o wartości kilkuset milionów złotych, podczas gdy sąd okręgowy rozpoznaje sprawy, w których wartość sporu przekracza 75 tys. zł – mówi.
Dodaje także, że nie podziela argumentu, jakoby mogło ucierpieć tempo rozpoznawania spraw.
– Ze statystyk udostępnianych przez Ministerstwo Sprawiedliwości wynika, że to właśnie w sądach okręgowych szybciej wyznacza się terminy – zauważa dr Filipiak.
Etap legislacyjny
Ustawa trafi do Senatu