Jeśli zabraknie chętnych do udzielania porad, prawników wyznaczą dziekani izb adwokackich i radcowskich – wynika z piątej już wersji projektu ustawy o nieodpłatnej pomocy prawnej
Jeszcze trzy miesiące temu włodarze korporacji adwokackiej i radcowskiej zapewniali, że uczestnictwo w systemie bezpłatnego poradnictwa będzie dobrowolne. Tymczasem z najnowszego brzmienia projektu o nieodpłatnej pomocy prawnej, nieodpłatnej informacji prawnej oraz edukacji prawnej społeczeństwa wynika, że korporacje będą mogły wskazywać chętnych na takiej samej zasadzie, na jakiej dziś wyznacza się adwokatom obrony z urzędu.
To wywołuje oburzenie w szeregach profesjonalnych pełnomocników.
Pozytywne doświadczenia
Problem dotyczy najnowszej redakcji art. 9 projektu. W jego myśl powiat corocznie zawierać ma z okręgową radą adwokacką i radą okręgowej izby radców prawnych porozumienie w sprawie świadczenia nieodpłatnej pomocy na swoim obszarze. W dokumencie znaleźć się ma m.in. liczba adwokatów i radców, którzy takiej pomocy będą udzielać, oraz zasady ich wynagradzania. W ustępie drugim wskazano jednak, że w przypadku niezawarcia porozumienia (do 30 listopada każdego roku) starosta przekaże dziekanom informacje o lokalizacji punktów nieopłatnej pomocy prawnej oraz harmonogram dni i godzin, w których winna być udzielana. Na podstawie tych danych dziekani wyznaczą adwokatów lub radców, którzy zobowiązani będą świadczyć w punktach swoje usługi. Jak czytamy w uzasadnieniu projektu, „zaproponowane rozwiązanie jest akceptowane zarówno przez samorząd radcowski, jak i samorząd adwokacki (...) i odwołuje się do pozytywnych doświadczeń bazujących na istniejącym systemie wyznaczania pełnomocników z urzędu w postępowaniu cywilnym”.
Szkopuł jednak w tym, że wśród profesjonalnych prawników nie jest łatwo znaleźć tych, którzy chcieliby uczestniczyć w nowo tworzonym systemie, dlatego trudno im uwierzyć, że znajdzie się wystarczająca liczba chętnych do obsadzenia minimum dwóch punktów w powiecie przez 4 godziny 5 dni w tygodniu.
– Być może dobrowolność dotyczyć będzie dużych miast i tam może się znajdą chętni. Są jednak powiaty, gdzie jest 1–2 adwokatów, bo po prostu taki jest rynek i z czysto ekonomicznego punktu widzenia kolejna kancelaria tam nie powstanie. Czy wówczas nadal będziemy mówić o dobrowolności – pyta się adwokat dr Magdalena Matusiak-Frącczak.
– Artykuł 9 ust. 2 projektu jest w tym momencie jasny: dziekan wyznacza. Przymusowość świadczenia usług w ramach tzw. ustawy pakamerowej jest jak najbardziej realna – akcentuje.
Potwierdza to mec. Monika Strus-Wołos z izby radomskiej.
– W pięciu powiatach południowej części mojej izby (Zwoleń, Lipsko, Przysucha, Szydłowiec i Pionki) jest sześć kancelarii adwokackich. Łącznie. I nigdy ich więcej nie będzie, bo to są tereny o strukturalnym bezrobociu, bez przemysłu, o słabym rolnictwie itp. Jest taka bieda, że nikt przytomny nie otworzy tam kancelarii, bo nie miałby z czego żyć – zwraca uwagę adwokat.
– Nie wyobrażam sobie w takim przypadku zmuszania adwokatów do pełnienia dyżurów, zwłaszcza że będą one obywać się w godzinach pracy urzędu, więc będą kolidować z codzienną pracą w kancelarii, z rozprawami etc. – dodaje prawniczka.
Wielu adwokatów obawia się, że nieodpłatna pomoc stanie się kolejnym przymusem – po sprawach prowadzonych z urzędu – który skończy się pracą poniżej kosztów. Zwłaszcza, że stawka 63 zł za godzinę jest i tak stawką brutto.
– Po odliczeniu VAT i podatku dochodowego zostaje 39 zł. A ustawa wymaga, aby przedsądowe poradnictwo było świadczone jak najbliżej potencjalnych beneficjentów. To oznacza, że jeśli w danym powiecie brakować będzie prawników do obsadzenia punktów poradnictwa, to będą oni musieli dojechać z sąsiednich. Wówczas ledwo zarobią na paliwo – przewiduje Strus-Wołos.
Tłum chętnych
Jednak w ocenie Jacka Treli, wiceprezesa Naczelnej Rady Adwokackiej, z chętnymi problemu być nie powinno.
– Przy rosnącej liczbie adwokatów i radców prawnych obawa, że w przypadku braku wystarczającej liczby chętnych dziekan będzie wyznaczać osoby do udzielania nieodpłatnej przedsądowej pomocy prawnej, jest czysto teoretyczna. Po to prowadzone były działania deregulacyjne, żeby takie potrzeby społeczne były zaspokajane bez problemu – mówi.
– Obawiam się problemu zupełnie odwrotnego: że liczba chętnych przerośnie racjonalne możliwości zaspokojenia tych oczekiwań – wtóruje mu Dariusz Sałajewski, prezes Krajowej Rady Radców Prawnych, przypominając, że projekt ustawy wyposaża zarówno KRRP, jak i NRA w kompetencje określania zasad wyznaczania prawników do świadczenia pomocy.
– Ufam, że rozsądnie wypełnimy tę delegację ustawową – mówi.
Niemniej – jak podkreśla mec. Trela – art. 9 wymaga dyskusji. Rzeczywiście pozostawia bowiem wątpliwości, czy świadczenie nieodpłatnej pomocy prawnej będzie dobrowolne.
– Jako samorząd adwokacki nie zaakceptujemy sytuacji, żeby ustawa nakładała na nas obowiązek świadczenia tego typu pomocy. Przed nami jeszcze prace legislacyjne na etapie parlamentarnym, więc projekt ten można jeszcze poprawić, i do tego będziemy dążyć – zapewnia mec. Trela.
Jak przypomina, NRA od początku stała na stanowisku, że nieodpłatną przedsądową pomoc prawną świadczyć będą tylko ci, którzy będą tym zainteresowani.
– I to stanowisko podtrzymujemy – akcentuje Trela.
Zdaniem Grzegorza Kubalskiego ze Związku Powiatów Polskich kwestia przymusowego świadczenia poradnictwa jest konsekwencją założenia, że porad prawnych mogą udzielać tylko przedstawiciele dwóch korporacji zawodowych.
– W większości systemów nieodpłatnego poradnictwa prawnego osoba uprawniona najpierw obsługiwana jest przez osobę pierwszego kontaktu, która niekoniecznie jest korporacyjnym prawnikiem. Jej zadaniem jest ocena, czy problem, z jakim zgłasza się ktoś do punktu poradnictwa, jest w ogóle problemem prawnym. Tego typu rozwiązania są znaczenie efektywniejsze ekonomicznie – wskazuje Kubalski.
– Jeżeli natomiast rząd się zdecydował, żeby odpowiedzi na najprostsze pytania udzielał koniecznie radca prawny czy adwokat, to musi zapewnić taki poziom finansowania, by chcieli oni to robić – zauważa, podkreślając, że problemem jest nie tyle wysokość stawki, co brak jej zróżnicowania.
W większym miastach stawka 63 zł nie jest zbyt atrakcyjna. Z kolei na prowincji znajdą się prawnicy, którzy chętnie zgodzą się pracować za takie pieniądze. Dlatego lepiej byłoby, gdyby samorządy organizowały konkursy na prowadzenie punktów. Dopiero gdyby nie udało się znaleźć chętnych adwokatów lub radców na wolnym rynku, ratunkiem byłyby korporacje, które wskazywałyby prawników do obsadzenia dyżurów.
– System został zaprojektowany tak, że nie ma możliwości uzyskania tu oszczędności, bo wynagrodzenie wszędzie będzie takie samo. Poza tym nie będziemy wiedzieć, czy adwokaci i radcy, którzy świadczyć będą te usługi, będą to robić dobrowolnie, czy z przymusu – zauważa Grzegorz Kubalski.
Etap legislacyjny
Projekt przed akceptacją rządu