Można rozpowszechniać informacje godzące w czyjeś dobre imię, nawet jeśli są one ostre, o ile robi się to w słusznym interesie publicznym – uznał Sąd Apelacyjny w Warszawie. Oddalił powództwo o ochronę dóbr osobistych mężczyzny, który domagał się zadośćuczynienia i przeprosin za rozpowszechnianie przez pozwaną informacji, że jest pedofilem i zboczeńcem. Podnosił, że nie zapadł wobec niego żaden prawomocny wyrok, a jedynie toczyło się wobec niego postępowanie.

Proces przeciwko mężczyźnie rozpoczął się po ujawnieniu w wynajmowanym przez niego mieszkaniu kaset z nagraniami pornograficznymi z udziałem dzieci. Lokal należał do pozwanej i to ona, po ich obejrzeniu, przekazała sprawę policji. W czasie postępowania kobieta składała zeznania obciążające powoda, a także przekazywała posiadane informacje mediom. Miała twierdzić, że powód jest pedofilem, występuje w filmach pornograficznych z udziałem nieletnich i je nagrywa.
Postępowanie ostatecznie umorzono. Sąd nie ustalił bowiem, kim jest mężczyzna występujący na nagraniach ani do kogo one należały. Powód skierował więc sprawę przeciwko kobiecie, domagając się 120 tys. zł zadośćuczynienia i przeprosin za naruszenie jego dóbr osobistych.
Sąd I instancji zdecydował się oddalić roszczenie. Mimo że nie miał wątpliwości, iż używane przez pozwaną określenia są pejoratywne i ewidentnie godzą w dobra osobiste powoda, to wyjaśnił, że naruszenie takich wartości nie zawsze jest bezprawne. Odpowiedzialności cywilnoprawnej nie podlega bowiem osoba, która naruszając cudze dobro kieruje się ważnym interesem społecznym. Tak było i w tym przypadku. Przekazując informacje o popełnieniu poważnego przestępstwa pozwana chciała ochronić otoczenie przed potencjalnym zagrożeniem.
Takie samo stanowisko zajął sąd apelacyjny. Co do wypowiedzi kobiety, które padały przed sądem, uznał, że świadek nie może być obciążany konsekwencjami swoich zeznań, nawet jeśli nie są prawdziwe, a są jedynie odzwierciedleniem jego przekonań co do stanu faktycznego.
„Świadek ma obowiązek złożenia zeznań i nie może się od niego uchylić tylko dlatego, że jego zeznania mogłyby kogoś dotknąć” – podkreślił sąd w uzasadnieniu. Co więcej, użycie określeń „pedofil” czy „zboczeniec” było uzasadnione przedmiotem dochodzenia w postępowaniach, w których słowa te padły. Powód był przecież oskarżony o działania pedofilskie.
Co do kontaktów z mediami sąd wskazał, że samo przekazywanie informacji dziennikarzom nie jest równoznaczne z naruszeniem dóbr osobistych.
„Nie wiadomo wszak, jakie informacje pozwana przekazała i czy to, co padło z jej ust, mogło nosić znamiona pomówienia, a także, czy miała świadomość tego, jak informacje te zostaną wykorzystane” – wyjaśnił sąd.

ORZECZNICTWO

Wyrok Sądu Apelacyjnego w Warszawie z 22 stycznia 2015 r., sygn. akt VI ACa 232/14