Na trzy pytania dotyczące karania za wycinanie drzew odpowiada Anna Sidoruk, wiceprezes Samorządowego Kolegium Odwoławczego w Białej Podlaskiej.

Parlament pracuje nad nowymi zasadami wyliczania stawek za wycięcie drzewa. Którą z zaproponowanych w Sejmie poprawek ocenia pani pozytywnie?
Według mnie najistotniejsza jest zmiana dotycząca stawek opłat. W rządowym projekcie nowelizacji ustawy o samorządzie gminnym oraz niektórych innych ustaw, która zawiera również zmiany w przepisach o ochronie przyrody, stawki w zasadzie nie odbiegały od obecnie obowiązujących. Poprawki posłów istotnie je zmniejszają. To dobre posunięcie, bo kary za wycięcie drzewa bez zezwolenia staną się realniejsze i przez to będzie je łatwiej wyegzekwować. Natomiast niepokoi mnie zmniejszenie opłaty za wycięcie najstarszych drzew.
Dlaczego?
Nie przekonuje mnie argument z uzasadnienia do poprawki, że wartość bardzo starych drzew maleje ze względu na przewagę w nich procesów obumierania. Dla mnie to oznacza prymat kryterium merkantylnego, czyli nastawionego na korzyści, które z takiej rośliny płyną. Natomiast nie bierze się pod uwagę kryterium wartości przyrodniczej czy nawet spojrzenia na stare drzewo jako wspólne dziedzictwo. Rozumiem, że dąb Bartek nie dałby już najlepszego drewna i może nie produkuje tyle tlenu, ile młodszy dąb, ale należy sobie zadać pytanie, ile mamy w kraju takich starych drzew? Moje obawy budzi też liberalizm poprawki dotyczącej redukcji ukształtowanej korony drzew. Rządowy projekt dopuszcza jej zmniejszenie o maksymalnie 15 proc., natomiast poprawka zgłoszona przez posłów podwaja ten wskaźnik. Biorąc pod uwagę, że w nowelizowanych przepisach nie ma mowy o tym, jak często można przycinać koronę drzewa, nie dostrzegam spójności pomiędzy dyrektywami ochrony przyrody, wysokością opłat i kar, wciąż wysokimi dla przeciętnego zjadacza chleba, a przyzwoleniem na znaczne ogławianie drzew.
Co jeszcze może budzić zastrzeżenia?
Dobrym rozwiązaniem jest wprowadzenie zakazu wszczynania postępowań w sprawie kary pieniężnej po 5 latach od końca roku, w którym usunięto drzewo. Jednak obok tego pojawia się też nakaz umarzania postępowań trwających 5 lat. To jest bardzo złe rozwiązanie zwłaszcza, jeśli nie ma żadnych dodatkowych wskazówek co do przyczyn tak długiego biegu postępowania. W takiej sytuacji każda osoba zagrożona wysoką karą pieniężną stanie na głowie, żeby postępowanie toczyło się 5 lat.