Przy każdorazowej zmianie miejsca zameldowania obywatel nie będzie musiał zmieniać dokumentu. Budżet zaoszczędzi na tym 12 mln zł rocznie – mówi w wywiadzie dla DGP Tomasz Szubiela, wiceminister spraw wewnętrznych odpowiedzialny m.in. za realizację projektów informatycznych resortu oraz rozwój rejestrów państwowych.

Urzędy w całej Polsce zaczęły już wydawać nowe dowody osobiste. Po co, skoro nie ma w nich kilku istotnych informacji?

Nowy dowód osobisty zawiera mniej informacji niż dotychczas. Nie ma w nim m.in. rysopisu i adresu zameldowania. Wbrew krążącym opiniom to bardziej dogodne dla obywatela. Oprócz tego, że dokument będzie trudniejszy do sfałszowania dzięki nowym zabezpieczeniom, to jeszcze obywatel przy każdorazowej zmianie miejsca zameldowania nie będzie musiał już tego dokumentu zmieniać.

To dlaczego gminy, np. Kraków, przez ostatnie dni namawiały swoich obywateli do tego, by wyrabiali stare dowody i uniknęli tym samym kłopotów?

Dostrzegliśmy te komunikaty, chcę jednak podkreślić, że urzędnik nie będzie miał potrzeby proszenia o dodatkowy dokument potwierdzający adres zameldowania obywatela. Będzie on miał dostęp do systemów takich jak rejestr PESEL, gdzie będzie mógł to sobie potwierdzić. W podobny sposób weryfikacji dokonają instytucje zewnętrzne, np. banki. Przecież przy zaciąganiu kredytu dowód osobisty nie jest jedynym dokumentem, na podstawie którego zawiera się umowy z bankiem. Paszport również stwierdza tożsamość obywatela, też nie zawiera danych o meldunku, a jednak skutecznie funkcjonuje.

No to może darujmy sobie ten nowy dowód i zostańmy przy paszportach?

To nie jest możliwe. Obydwa dokumenty są dokumentami podróżnymi, z tą różnicą, że dowód umożliwia poruszanie się w obrębie strefy Schengen, a paszport umożliwia także podróżowanie do krajów spoza Unii Europejskiej.

To tylko kolejny argument przemawiający za likwidacją dowodu i zostaniem przy paszportach... Wcześniej rząd zapowiadał, że blankiet będzie wyposażony w czip, który integrowałby pewne usługi i ułatwiał obywatelom zdalne załatwianie spraw urzędowych. Z czipa zrezygnowano, a mimo to zmieniamy dowód. Czy bardziej niż o zmianę blankietu nie chodziło wam o to, by nie stracić unijnego dofinansowania? Może doszliście do wniosku, że lepiej wydać cokolwiek niż nic i nie narazić się na zwrot milionów euro do Komisji Europejskiej?

Projekt pl.ID jest finansowany ze środków unijnych. Na ten moment możemy mówić o kwocie 290 mln zł, z czego 85 proc. to środki unijne finansowane z Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego. Ale nie była to główna przyczyna zmiany dowodu osobistego. Pamiętajmy, że teraz prawie 400 tys. osób rocznie przychodzi do urzędu, aby wymienić dowód osobisty z powodu zmiany miejsca zameldowania.

Czy jest jeszcze szansa, że w dowodzie jednak pojawi się czip?

To realna perspektywa. Zresztą w niedalekiej perspektywie zacznie funkcjonować elektroniczna karta ubezpieczenia zdrowotnego (EKUZ), która będzie służyć obywatelom w kontaktach z placówkami medycznymi.

Gdyby dowód był z czipem, to nie byłoby potrzeby wydawania odrębnej karty EKUZ.

Tak, pod warunkiem że zastosowana w dowodzie warstwa elektroniczna umożliwiałaby zaszycie w niej informacji niezbędnych do realizacji usług medycznych. To byłoby korzystne chociażby z tego powodu, że ludzie często nie noszą ze sobą dokumentów, które są potrzebne podczas wizyty u lekarza. A dowód osobisty nosi prawie każdy. Ogólnie rzecz biorąc, przed produkcją dowodu z czipem należałoby się zastanowić, jakiego rodzaju informacje dodatkowe powinny się na nim znaleźć, by nie dublować istniejących dokumentów. To wymaga czasu.

Czyli dokument, który będzie wydawany od marca, to zwykła tymczasówka? Na nowym blankiecie jest miejsce na czip, ale na razie jest puste.

Nie traktowałbym tego dowodu jako tymczasówki. My patrzymy na tę zmianę także przez pryzmat kosztów. Mimo że dowód osobisty jest wydawany obywatelowi bezpłatnie oraz że nowy dokument jest bezpieczniejszy, to koszt jego produkcji będzie niższy niż dotychczas. Szacujemy, że po zmianach rocznie budżet państwa zaoszczędzi 12 mln zł.