Hańbiącymi nazwał Cezary Grabarczyk, minister sprawiedliwości, wypowiedzi sędziów sugerujące, że członek rządu będzie sięgał np. w celach politycznych po dane zawarte w aktach sądowych. W ten sposób na specjalnie zorganizowanej konferencji odniósł się do twierdzeń zawartych m.in. w naszej wczorajszej publikacji na temat zmiany w prawie o ustroju sądów powszechnych (u.s.p.).
Burza rozpętała się po tym, jak się okazało, że w skierowanej do podpisu prezydenta noweli u.s.p. znalazł się zapis, który umożliwi ministrowi sprawiedliwości gromadzenie i przetwarzanie danych osobowych wszystkich uczestników postępowań sądowych. Będzie to robił nawet bez zgody i wiedzy osób, których dane te dotyczą. Pojawiły się zarzuty, że to w nadmierny sposób wkracza w prywatność obywateli. – Nie ma żadnych podstaw do formułowania tego typu zarzutów. Ministrowi ten przepis potrzebny jest tylko po to, aby mógł on sprawnie wykonywać zewnętrzny nadzór administracyjny nad sądami. W obecnym stanie prawnym nie ma możliwości, aby urzędnicy mieli wgląd w akta sądowe gromadzone w systemach teleinformatycznych. A to dlatego, że czynności w ramach nadzoru są wykonywane wyłącznie przez sędziów delegowanych do resortu – tłumaczył minister Grabarczyk.
Ponadto zgodnie z dodanym art. 175e par. 1 u.s.p. treść orzeczeń trafi do systemu, którym będzie administrował minister, dopiero po ich zanonimizowaniu.
Cezary Grabarczyk podkreślał, że czynności nadzorcze są wykonywane w celu wyeliminowania opieszałości w sądach, a więc w interesie obywateli. – To nie jest nadzór nad czynnościami sędziów, a nad tym, w jaki sposób ze swych zadań wywiązują się prezesi sądów. Nie ma mowy o wkraczaniu w sferę, w której sędziowie są niezawiśli, w merytoryczne czynności sądów. Niezawisłość sędziów i niezależność sądów nie są zagrożone – przekonywał. Podkreślił, że od kilkunastu lat minister sprawiedliwości administruje innymi systemami zawierającymi dane wrażliwe i to nie budzi takich kontrowersji. Chodzi o Krajowy Rejestr Sądowy, Rejestr Zastawów czy Krajowy Rejestr Sądowy.
Zapytany, dlaczego ta zmiana pojawiła się dopiero na etapie prac w komisjach sejmowych i nie była konsultowana z generalnym inspektorem ochrony danych osobowych, który na etapie prac senackich negatywnie zaopiniował poprawkę, Cezary Grabarczyk wskazał jedynie, że opinia GIODO „nie była trafna”.