Prof. Andrzej Kidyba Umowy zawarte przez prokurenta działającego z członkiem zarządu są ważne
Czy jednoosobowy przedsiębiorca wpisany do ewidencji (CEIDG) ma prawo mieć prokurenta, czy nie, jak utrzymują niektórzy profesorowie prawa?
Po pierwsze, rejestrem przedsiębiorców jest nie tylko nazwana tak przez ustawę część Krajowego Rejestru Sądowego, lecz także kiedyś gminne, a dziś centralna ewidencja. Wszystko trzeba oceniać, pamiętając o historii zjawiska i celu przepisów. Przecież miał być jeden rejestr dla wszystkich przedsiębiorców. Dlatego awansem przyjęto – dodając przepisy o prokurze do kodeksu cywilnego – że dotyczy ona przedsiębiorców wpisanych do rejestru. Po drugie, jaka byłaby logika w tym, że wyłącza się możliwość udzielania prokury przez dwa miliony prowadzących działalność gospodarczą? I po trzecie – jaka jest podstawa do twierdzenia, że CEIDG nie jest rejestrem przedsiębiorców?
Dowodem na to, że prokura miała być i jest dla wszystkich, jest również przepis, który przewiduje, że nie wygasa ona z chwilą śmierci przedsiębiorcy. Poza tym niektórzy wpisani do ewidencji zatrudniają po 200 osób, a spółki z o.o. bywają jednoosobowe i zakładane do niewielkich przedsięwzięć. Po co więc podział na dwie grupy? Tym bardziej, że ci spoza KRS i tak mają słabszą ochronę w obrocie.
Zwrócił pan uwagę, że przy wprowadzeniu od połowy stycznia tego roku elektronicznych spółek jawnych i komandytowych do kodeksu spółek handlowych z prokury uczyniono kontrakt. Tymczasem jest ona pełnomocnictwem, czyli jednostronną czynnością prawną, polegającą na namaszczeniu, a nie na umowie mocodawcy z prokurentem.
Tak się stało. To prawda, że absurdem byłaby sytuacja, w której przy elektronicznym umocowaniu ten, kogo rzecz dotyczy, i kto miałby od chwili kliknięcia myszą komputera reprezentować przedsiębiorcę, nie wiedziałby o tym. Z drugiej jednak strony nie można ot tak sobie, przy tworzeniu przepisów dotyczących szerszego kontekstu, zmieniać dobrze uregulowanych instytucji prawnych.
W wypadku klasycznego udzielania prokury dowodem, że prokurent wie, iż został umocowany, jest złożenie przez niego do KRS wzoru podpisu, jakim zamierza się posługiwać w obrocie, z dopiskiem wskazującym na to, że jest prokurentem. Czy w takim razie przy e-spółkach nie należałoby zaproponować jakiegoś analogicznego rozwiązania?
Ale nie uczyniono tego. Nie wykluczam też, że nie da się wiele zrobić, ponieważ elektroniczne procedury rządzą się własnymi zasadami. Niemniej jest to kolejny dowód na to, że nie wszystko można załatwić w obrocie gospodarczym za pomocą wzorców. Poza tym martwi mnie, że przy galopadzie tworzenia nowych przepisów ich jakość nie może być dobra, bo w pośpiechu zupełnie lekceważy się logikę utrwalonych konstrukcji prawnych. Tymczasem one czemuś służą.
A może uczynienie z prokury umowy to efekt praktyki, skoro podstawą wykonywania obowiązków prokurenta bywają w spółkach umowy o pracę, zlecenia, umowy o dzieło, agencyjne czy kontrakty nienazwane?
To kolejny absurd wynikający z niezrozumienia przepisów o prokurze. Ewentualny stosunek zewnętrzny między prokurentem a mocodawcą może wystąpić, ale nie musi.
Skoro mamy system, w którym trudno jest funkcjonować nawet prawnikom, to jak mają dawać sobie radę przedsiębiorcy? Czy to nie jest kolejny dobry powód do przejrzenia prawa gospodarczego?
Oczywiście, jakieś gremium musi do tego podejść systemowo. Teraz jednak przed wyborami prezydenckimi i parlamentarnymi nikt nie będzie miał do tego ani głowy, ani czasu. Poza tym trudno powiedzieć, czy przedsiębiorcy będą płakać, skoro mogą sobie coś tam kliknąć. Problem tylko w tym, że jeśli ja mam trudność z ustaleniem, gdzie w tych przepisach jest logika, to może i osoby prowadzące firmy będą miały kłopot. W rezultacie będą musiały częściej korzystać z doradztwa prawnego. A przecież miało być dla nich taniej.
Uchwała SN z 30 stycznia 2015 r. mówi, że nie wolno wpisywać do KRS zastrzeżenia, że prokurent musi współdziałać z członkiem zarządu. To woda na pański młyn.
To prawda – mogę być usatysfakcjonowany jako wieloletni bojownik o czystość formy. No bo zgodnie z przepisami i tradycją mamy trzy rodzaje prokury: samodzielną, łączną i ostatnio oddziałową. Żadnej innej. A ja nagle czytam, że mamy również prokurę mieszaną, połowiczną oraz nieprawidłową. I że prokurent, który bierze udział w czynności prawnej z członkiem zarządu, staje się mniejszym organem – że rozszerzają się jego kompetencje i stają się równoważne uprawnieniom członka zarządu. Wypisywanie takich rzeczy to ignorancja i po prostu wstyd.
Dobrze więc, że mamy Sąd Najwyższy. Ostatnia uchwała w sprawie prokury potwierdza bowiem, że nie może być wpisywane do rejestru przedsiębiorców ograniczenie wskazujące na konieczność współdziałania prokurenta z członkiem zarządu. Ograniczenia prokury mogą wszak wynikać tylko z przepisów prawa. Nie z woli mocodawców. Mamy więc wymienione rodzaje czynności niedopuszczalne dla prokurenta, przy czym może mu do nich być udzielone dodatkowe pełnomocnictwo. Kodeks cywilny nie mówi jednak nic o konieczności współdziałania z członkiem zarządu. Jest to więc pozaustawowe ograniczenie.
W wielu przypadkach było ono jednak wpisywane do KRS. Jakie będą skutki orzeczenia SN?
Wszystkie wadliwe wpisy powinny być wykreślone. Z urzędu.
A jeśli sądy nie będą miały instrumentów pozwalających automatycznie wyłowić takie nieprawidłowości ani czasu na ręczne poprawki? Co będzie się działo do chwili wykreślenia takich wpisów? Przecież zawsze można utrzymywać, że skoro tak jest napisane w rejestrze sądowym, to tak ma być.
Źle wpisani prokurenci nie muszą i nie powinni już dalej współdziałać z członkiem zarządu, ponieważ nawet ochrona rejestrowa ma granice. Chyba że chodzi o reprezentację łączną zarządu z prokurentem, ale to już inna sprawa.
Przedsiębiorców, którzy podpisywali umowy z wadliwie umocowanym prokurentem, który musiał współdziałać z członkiem zarządu, najbardziej dziś interesuje, co się stanie z kontraktami. Czy można podważać ich ważność?
Nie. Takie umowy są ważne. Nie trzeba ich potwierdzać ani konwalidować, bo skoro można więcej, to wolno i mniej. Przecież gdyby prokurent podpisał umowę sam, i mieściłoby się to w granicach regulacji ustawowej, to umowa byłaby ważna. Tak już jest, że w granicach umocowania prokurent może działać samodzielnie, a członek zarządu będzie musiał współdziałać z prokurentem, jeżeli ustanowiono reprezentację łączną.
Zatem nie tylko kontrahenci, ale i sama spółka, która korzystała z niewłaściwej prokury łącznej, nie może powiedzieć, że nie ponosi skutków prawnych tego, na co się umówiła – bo w jej w imieniu wystąpił prokurent z członkiem zarządu, a więc była źle reprezentowana?
Nie, chociaż przy odpowiedzi na to pytanie wiele zależy od zasad reprezentacji przyjętych w spółce.
Załóżmy, że spółkę – co ujawniono w KRS – może reprezentować prokurent z członkiem zarządu...
Wtedy nie ma żadnego problemu. Tylko gdyby spółkę mieli reprezentować dwaj członkowie zarządu bez prokurenta, to mamy problem, jeśli pod kontraktem podpisał się prokurent i jeden członek zarządu.
Co w takim razie z przepisem k.s.h. który mówi, że w wypadku spółek z wieloosobowym zarządem sposób jej reprezentowania określa umowa spółki. Gdyby natomiast nie zawierała żadnych postanowień w tym przedmiocie, to do składania oświadczeń w imieniu takiego przedsiębiorcy wymagane jest współdziałanie dwóch członków zarządu albo jednego członka spośród nich łącznie z prokurentem?
Właśnie. Śmiem twierdzić, że zdecydowana większość prawników nie rozumie tego przepisu, dotyczącego spółki z o.o., i analogicznego odnoszącego się do spółki akcyjnej. Tymczasem zarząd jest organem mającym prawo prowadzenia spraw i reprezentacji. Jego praw w stosunkach z osobami trzecimi ograniczyć nie można. Wolno jednak ustanowić dla zarządu reguły czy też technikę reprezentacji, polegającą m.in. na reprezentacji łącznej. Obok tego wykształciła się instytucja prokury. Prokurent to alter ego kupca. To jego pełnomocnik handlowy, który od początku miał bardzo rozległe kompetencje, ale uwaga: tylko w zakresie reprezentacji, a nie prowadzenia spraw spółki. Przedsiębiorca ustanawiając prokurę zawsze musiał mieć głębokie zaufanie do prokurenta. Ustanawiał bowiem podmiot bardzo samodzielny. Nadawał mu kompetencje, których nie wolno było ograniczać.
Na podstawie dwóch przepisów dotyczących spółek kapitałowych w przypadku wieloosobowego zarządu wspólnicy mogą powiedzieć: ty, zarządzie, musisz współdziałać z prokurentem. Ale nie mogą ograniczyć prokury. Mogą ustanowić prokurę łączną, ale nie prokurę niewłaściwą. Dowodem na to są ostatnie paragrafy artykułów 205 i 373 k.s.h., zgodnie z którymi zasady działania zarządu nie wyłączają ustanowienia prokury jednoosobowej lub łącznej ani nie ograniczają praw prokurentów wynikających z przepisów o prokurze.
A czy ta wspomniana technika to nie jest eufemistyczne określenie patrzenia na ręce członkom zarządu?
Jest, ale wspólnicy mają do tego prawo, mówiąc „chcemy, żebyście działali we dwóch”. Zarząd natomiast, bo to on udziela prokury, musi przy tym liczyć się z niemożnością ograniczania praw prokurenta. Bo te wynikają z przepisów o prokurze. Prokurent bowiem, po udzieleniu mu tego szczególnego pełnomocnictwa, staje się dość samodzielnym podmiotem, choć z drugiej strony można go w każdej chwili odwołać. I może to uczynić każdy z członków zarządu samodzielnie. Tak więc tu w zrozumieniu instytucji prokury jest pies pogrzebany. Bo z jednej strony możemy dla zarządu ustalić pewne reguły, a z drugiej nie mogą one naruszać reguł ustanowionych ustawowo dla prokurenta. Oczywiście w granicach zakreślonych ustawowo, ponieważ przy prokurze łącznej prokurent musi współdziałać z drugim. Ale to zupełnie inna historia.
Reasumując – może być tak, że członek zarządu nie może dokonać czynności sam, bo musi współdziałać z prokurentem, ale prokurent będzie mógł działać samodzielnie.
Czyli dzięki uchwale SN prokura została uratowana i nie trzeba obawiać się podważania ważności umów?
Właśnie tak – w razie ustanowienia prokury jednej osobie (nie prokury łącznej). Jeden prokurent nie musi bowiem – z mocy ustawy – z nikim współdziałać przy dokonywaniu czynności prawnych w imieniu przedsiębiorcy. Dlatego na umowie wystarczył podpis prokurenta. I można powiedzieć, że jest to znakomite orzeczenie prostujące kulawą praktykę.