Niezależnie od obowiązujących prawnych mechanizmów zabezpieczających przed nieuprawnioną rejestracją symboli czy haseł o silnym społecznym oddziaływaniu, ich ewentualnej komercjalizacji nie można powstrzymać - uważa dr. iur. Igor B. Nestoruk (MJC (Bonn), Uniwersytet im. A. Mickiewicza w Poznaniu).

„Je Suis Charlie”. W kilka chwil zwrot ten zyskał miano globalnie rozpoznawalnego znaku opisującego określoną postawę wobec tragicznych wydarzeń we Francji, ale także w szerszym kontekście. Czy próbowano go zarejestrować?

Oczywiście. Niemalże równocześnie na forach internetowych oraz w blogach specjalistycznych poświęconych problematyce prawa własności intelektualnej zaczęły się pojawiać – najpierw z pojedynczych źródeł a potem już z wielu krajów – informacje o wnioskach składanych we właściwych krajowych oraz międzynarodowych rejestrach znaków towarowych, których celem było uzyskanie praw wyłącznych do znaku towarowego o brzmieniu identycznym ze sloganem „Je Suis Charlie”. Takie wnioski były składane bodaj najczęściej we Francji (Institut National de la Propriété Industrielle, INPI) , krajach Benelux-u (Benelux Office for Intellectual Property, BOIP), ale także USA (United States Patent and Trademark Office) czy Australii (IP Australia) .

Skąd wiadomo, jaki był cel tego typu prób?

Z uwagi na to, że standardowym wymogiem przy ubieganiu się o rejestrację określonego znaku towarowego jest wskazanie kategorii towarów lub usług, dla których wnioskujący zamierza uzyskać wyłączne prawo do gospodarczej eksploatacji znaku, możliwe jest prześledzenie motywacji podmiotów, które ubiegały się o taką ochronę w stosunku do hasła „Je Suis Charlie” czy to w postaci słownej czy też słowno-graficznej.

Kto zatem chciał zarejestrować „Je Suis Charlie”?

Spośród kilkudziesięciu zgłoszeń dotyczących tego znaku obejmowały one zarówno grupy towarów, które można określić jako typowe (np. różnego rodzaju upominki, torby, odzież i galanteria odzieżowa, zabawki czy żywność), jak i rzadziej spotykane (dekoracje świąteczne czy nawet usługi w zakresie promowania działalności charytatywnej).

Dotychczasowe próby uzyskania praw z rejestracji nie okazały się jednak skuteczne?

Zgadza się. Wywołały one falę krytyki, również wśród specjalistów z zakresu prawnej ochrony własności intelektualnej i przemysłowej. Z początku przybierały one formę komentarzy wskazujących na prawne i pozaprawne argumenty uzasadniające odmowne potraktowanie takich wniosków na gruncie danego systemu prawnego. Wciąż powtarzane są również apele kierowane do krajowych instytucji powołujące się na społecznie istotne wartości, w szczególności odwołujące się do wolności informacji, które przemawiają za pozostawieniem tego sloganu jako nieodłącznej części domeny publicznej.

Co na to instytucje zajmujące się znakami towarowymi?

Zgłoszenia te spotkały się także z oficjalną reakcją ze strony niektórych instytucji prowadzących rejestry znaków towarowych. Bezprecedensowy charakter miało stanowisko opublikowane przez europejski Urząd Harmonizacji w ramach Rynku Wewnętrznego (ang. OHIM), który zawiaduje m.in. systemem ochrony tzw. wspólnotowych znaków towarowych oraz wspólnotowych wzorów, a więc praw do znaków względnie wzorów przyznawanych i skutkujących jednolitą ochroną na całym rynku wewnętrznym Unii Europejskiej. W komunikacje wydanym 16.1.2015 r. OHIM uzasadnił konieczność odniesienia się do zgłoszeń dotyczących omawianego znaku przez wzgląd na przeważający interes publiczny. Jednocześnie wskazano podstawy prawne stanowiące potencjalne przeszkody dla przyznania takim znakom ochrony na gruncie prawa unijnego. Wśród nich na pierwszym miejscu znalazła się sprzeczność „z porządkiem publicznym lub z dobrymi obyczajami”. Kolejną – wskazaną przez OHIM jako uprawdopodobniona - przyczyną odmowy rejestracji jest brak charakteru odróżniającego. Chodzi tutaj o sytuację, w której dane oznaczenie nie spełnia jednej z podstawowych funkcji znaku towarowego, jaka zdolność do odróżniania w obrocie towarów, dla których dany znak został zgłoszony.

Jaki był główny cel rejestracji przez wspomniane podmioty?

Próby uzyskania rejestracji tego hasła jako znaku towarowego miały niewątpliwie charakter spekulacyjny. Zgłaszający chcieli wykorzystać potencjał powszechnej znajomości hasła zawłaszczając je w celu eksploatacji w wymiarze komercyjnym. Przekuwanie cudzej tragedii na pieniądze, próba uczynienia z szokujących wydarzeń obiektu komercyjnego można by – posiłkując się terminologią postnowoczesnej kultury – określić mianem monetaryzacji czy komodyzacji tragedii. Niezależnie od nazwy taka praktyka słusznie spotyka się ze sprzeciwem. Tak też należy odczytywać uzasadnienia dla przywołanych wcześniej stanowisk instytucji stanowiących filary współczesnego systemu prawa własności przemysłowej.

Czy w polskim porządku prawnym również nie udałoby się zarejestrować tego typu haseł?

Nie inaczej należy ocenić takie praktyki na gruncie prawa polskiego. W obowiązującej w tym zakresie ustawie z 2000 r. Prawo własności przemysłowej przewidziano (dalej jako P.W.P.) kryteria odpowiadające tym, które obowiązują w prawie unijnym dla znaków wspólnotowych. Zgodnie z art. 131 ust. 1 P.W.P. pkt nie udziela się ochrony na oznaczenia, które „są sprzeczne z porządkiem publicznym lub dobrymi obyczajami”. Chodzi tutaj o jedną z podstawowych przesłanek oceny znaków towarowych zaliczone do kategorii tzw. „bezwzględnych przeszkód rejestracyjnych”. Z kolei na gruncie art. 129 ust. 1 pkt 2 P.W.P. wśród podstawowych przyczyn wyłączenia danego oznaczenia spod rejestracji przewidziano brak „dostatecznych znamion odróżniających”. W tym przypadku w terminologii fachowej mowa o braku tzw. konkretnej zdolności odróżniającej danego oznaczenia, odnoszonej do konkretnych towarów.

W Polsce również mieliśmy próby wykorzystania spontanicznych haseł do spekulacji?

Polska praktyka dostarcza w pewnym zakresie podobnych przykładów spekulacji znakami towarowymi. Krótko po śmierci papieża Jana Pawła II w maju i czerwcu 2005 r. do Urzędu Patentowego RP wpłynęły wnioski o zarejestrowanie znaku zawierającego określenie „Pokolenie JP2” w różnych ujęciach graficznych. Również w 2006 r. odnotowano kolejne wnioski dotyczące oznaczeń „JPII” oraz „tygodnik JP2” (każdorazowo w wersji słownej). Dotyczyły one każdorazowo odmiennych klas towarów i usług (od wyrobów perfumeryjnych, przez gry planszowe czy usługi różnego typu, w tym organizowanie podróży). Żadne z tych zgłoszeń nie zakończyły się przyznaniem prawa ochronnego. Innym przykładem może być charakterystyczny, powszechnie rozpoznawany znak „Polski Walczącej” w kształcie kotwicy składającej się z połączonych ze sobą liter „P” i „W”. W tym przypadku jego ochrona przybrała szczególną, w zasadzie niezwykle rzadko spotykaną formę. W minionym roku, 10.6.2014 r., uchwalona została bowiem odrębna ustawa o ochronie Znaku Polski Walczącej (Dz. U. poz. 1062). Na mocy jej przepisów znakowi temu przyznano status „dobra ogólnonarodowego” poddając go ochronie „należnej historycznej spuściźnie Rzeczypospolitej Polskiej”.

W kontekście rejestracji obu ww. oznaczeń jako znaków towarowych adekwatnej podstawy do odmowy dostarczają natomiast choćby art. 131 ust. 2 pkt 5 P.W.P. dotyczący właśnie oznaczeń zawierających „elementy będące symbolami, w szczególności o charakterze religijnym, patriotycznym lub kulturowym, których używanie obrażałoby uczucia religijne, patriotyczne lub tradycję narodową”.

Warto zdawać sobie sprawę z tego, że niezależnie od obowiązujących prawnych mechanizmów zabezpieczających przed nieuprawnioną rejestracją symboli czy haseł o silnym społecznym oddziaływaniu w postaci znaków towarowych, ich ewentualnej komercjalizacji nie sposób w pełni powstrzymać. Dobitnym tego dowodem w kontekście hasła „Je Suis Charlie” niech będzie system nazw domenowych. Już bowiem 7.1.2015 r. w ramach domeny najwyższego rzędu „.com” oraz domeny krajowej „.fr” zgłoszona i zarejestrowana została nazwa domenowa „jesuischarlie”. Wątek polski takich zabiegów można z kolei odnotować na przykładzie nazwy domenowej „jesuischarlie.pl” zarejestrowanej 13.1.2015 r. Obecne regulacje dotyczące nazw domenowych, w znacznej mierze skonstruowane dla potrzeb usuwania konfliktów ze znakami towarowymi, nie dostarczają w sposób bezpośredni rozwiązań tego typu, jakie znamy na gruncie przepisów prawa własności przemysłowej. W rezultacie znacznie łatwiejsze jest wykorzystanie danego oznaczenia, w szczególności jego popularności, dla skierowania uwagi internautów na treści (komercyjne lub innego typu) umieszczane pod danym adresem w internecie.