JAROMIR RYBCZAK Ambitne, rzetelne prowadzenie postępowań to nie norma, lecz heroizm. Po kilku latach prokurator często staje się mniej dociekliwy, dostrzegając, że walczy z wiatrakami
Jaromir Rybczak, zastępca prokuratora okręgowego w Rzeszowie / Dziennik Gazeta Prawna
Prokurator, który rozkręca prowadzoną sprawę, zagłębia się, sprawdza powiązania czy szuka sprawstwa kierowniczego, strzela sobie w stopę? Ma na głowie kilkaset innych spraw, bieżący wpływ i jasny cel: pokryć go. A liczą się głównie wyniki na papierze.
Prokurator, który rozkręci sprawę, zostaje z nią praktycznie sam. Nie może liczyć na rzeczywistą pomoc ze strony policji lub innych służb, które są skupione głównie na własnych statystykach i kreowaniu sukcesów medialnych. Wielu tego unika. Bo wygodniej i łatwiej jest walczyć ze statystyką niż z materią spraw. Sprzyjają temu słabości organizacyjne prokuratury: rozmycie odpowiedzialności za wynik postępowania, niemerytoryczny nadzór, przełożeni skupieni na statystyce.
I mówi to pan, prokurator funkcyjny?
Nie widzę nic niestosownego w tym, że krytykuję instytucję, w której pracuję. Bezrefleksyjna propaganda sukcesu to specjalność służb. Prokuraturę i prokuratorów stać na szersze spojrzenie.
Właśnie się pan naraża kolegom.
Moja krytyka wynika z troski o interes społeczny, bo jestem przecież także obywatelem. Ważny jest dla mnie oczywiście również interes korporacji, w której pracuję. Silna, profesjonalna, rzetelna i szanowana prokuratura jest społeczeństwu niezbędna, a dążenie do niej – choćby poprzez krytykę tego, co mamy dzisiaj – leży w dobrze pojmowanym interesie prokuratorów. Szkoda, że część z nich tego nie rozumie.
Winny jest system? Czy ci prokuratorzy, którzy się mu poddają?
Za taką sytuację odpowiada brak spójnego pomysłu ustawodawcy na organizację prokuratury i naleciałości mentalne sprzed lat. Ale przede wszystkim problem tkwi we wszechodpowiedzialności prokuratury za postępowanie przygotowawcze, co w praktyce oznacza, że odpowiada ona za policję i służby, na które nie ma realnego wpływu. W konsekwencji ambitne, rzetelne prowadzenie postępowań to nie norma, lecz heroizm. Po kilku latach ambitny prokurator często staje się mniej ambitny, dostrzegając, że walczy z wiatrakami.
Ale jeśli prokurator ulega takiej presji, to chyba niewiele wie o niezależności?
Ludzie są tylko ludźmi. Nie można oczekiwać, że ktoś, kto notorycznie pracuje po kilkanaście godzin dziennie – a tak wygląda życie prokuratorów, którym zależy – wytrwa w tym, przyglądając się, jak inni funkcjonują całkiem wygodnie dzięki konformistycznej postawie. Przepisy ustrojowe i proceduralne powinny opierać się na mechanizmach stymulujących odpowiednie postawy, a nie na założeniu, że ludzie będą zachowywać się nadnormalnie.
Obecne reformy – choćby procedury karnej – mają to zmienić.
Nowelizacja k.p.k. wchodząca w życie w lipcu nawet nie dotyka tych problemów. Dewastuje natomiast skutecznie to, co w rzeczywistości funkcjonuje naprawdę przyzwoicie, a więc model postępowania sądowego. Autorzy tej reformy nie dostrzegli, że wszelkie problemy na etapie sądowym z reguły mają swe źródło w słabości postępowania przygotowawczego. A ta nowelizacja tylko je pogłębi.
Podpisałaby się pan pod tezą, że będziemy mieć od lipca sprawiedliwość, lecz tylko dla bogatych?
Przestępcom zdecydowanie łatwiej będzie uniknąć odpowiedzialności karnej. Im bardziej będą profesjonalni i majętni, tym będzie to łatwiejsze. Jednocześnie zwiększy się ryzyko przypadkowego lub celowego wmanipulowania w odpowiedzialność karną osób niewinnych.
Czego zdaniem praktyka brakuje tej reformie?
Brakuje chirurgicznego rozcięcia wszystkich tych zależności, które prowadzą do obecnego rozmycia odpowiedzialności za postępowanie przygotowawcze, tak aby każde źle przeprowadzone śledztwo czy dochodzenie miało swojego zindywidualizowanego autora. Na poziomie instytucjonalnym, a w dalszej kolejności osobowym. I moim zdaniem da się to zrobić. Przede wszystkim przyjmując, że za ściganie drobnych przestępstw odpowiadać będzie wyłącznie policja, która będzie również oskarżycielem publicznym w tych sprawach przed sądami. Wymusiłoby to podniesienie poziomu pracy procesowej tej formacji, a prokuraturze pozwoliłoby skupić się na sprawach o poważne przestępstwa i w konsekwencji urealnić jej odpowiedzialność za ich wynik.
Skoro tak, to dlaczego politycy unikają jak ognia tematu reformy postępowania przygotowawczego?
Bo na początku byłoby to bolesne dla policji i służb. A politykom, którzy za nie odpowiadają i czerpią medialne korzyści z ich sukcesów, znacznie łatwiej wszystko zrzucić na niezależną, a więc z ich punktu widzenia niczyją prokuraturę. Dla policji i służb pieczątka prokuratora to parasol ochronny, gwarantujący bezkarność, także wizerunkową, dla własnego lenistwa, bezmyślności, a niekiedy nawet celowych manipulacji. Z kolei kondycja mentalna i organizacyjna prokuratury, wewnętrzne rozmycie w niej odpowiedzialności powoduje, że ta pieczątka często udzielana jest zbyt łatwo, bez poczucia odpowiedzialności za jej przystawienie. I tak to sobie dryfuje. A w lipcu wpadnie na skałę i chyba zatonie.