Branża wodociągowa ma zakończyć konieczne inwestycje. Poważną przeszkodą jest niepozorny przepis
Jeżeli nie zdążymy do końca 2015 roku, Unia Europejska naliczy nam wysokie kary. Zapłacą gminy, a więc każdy mieszkaniec. O ile więcej? Specjaliści z branży wodociągowej szacują, że może nawet o 100 proc. Nie jest jednak jasne, czy tylko tam, gdzie samorządy nie zdążyły z inwestycjami, czy w całym kraju. Ile kilometrów kanalizacji trzeba zbudować? Krajowy Zarząd Gospodarki Wodnej nie ma jeszcze pełnych danych. - Z końcem 2014 roku upłynął ustawowy termin dokonania przez samorządy weryfikacji obszarów aglomeracji wodnych – mówi Joanna Marzec, rzecznik prasowy KZGW. - Nowe potrzeby samorządów w tym zakresie stanowić będą element aktualizacji zapisów Krajowego Programu Oczyszczania Ścieków Komunalnych (KPOŚK). Dopiero po zakończeniu procesu konsultacji projektu IV aktualizacji KPOŚK oraz jego zatwierdzeniu przez Radę Ministrów ustalone zostaną ostateczne dane w tym zakresie.
Eksperci w zakresie wodociągów i kanalizacji szacują, że brakować może jeszcze ponad 20 tys. km sieci. Aby dochować unijnych standardów, zmodernizować należy kolejne 2 tys. km. Nie straszą jednak tym, że UE od razu nas ukarze. Bo niedawna kontrola przeprowadzona w krajach „starej” UE wykazała, że tylko trzy państwa są w porządku w stosunku do obowiązujących przepisów.
Niespodzianki w ziemi
- Jako jedyni gestorzy sieci podziemnych operujemy właściwie tylko w terenach zurbanizowanych, najczęściej w pasie drogowym – mówi Adam Gołębiowski, główny specjalista ds. technicznych Izby Gospodarczej Wodociągi Polskie. - Obowiązująca obecnie ustawa z 7 lipca 1994 r. – Prawo budowlane (t.j. Dz.U. z 2013 r. poz. 1409 ze zm.) nie zauważa tej specyfiki i szczególnie w przypadku realizacji inwestycji lub remontów ta sytuacja tworzy dla branży swoistą „drogę krzyżową”. Chodzi o traktowanie naszych sieci przy określaniu zamian nieistotnych.
- Artykuł 36a prawa budowlanego mówiący o istotnym odstępstwie pozwala na pewną dowolność interpretacji – przyznaje Tomasz Tatomir, radca prawny prowadzący Kancelarię Prawa Ochrony Środowiska i Prawa Gospodarczego „KoncepTT”. – I może być w różny sposób interpretowany przez urzędników.
Tymczasem stan faktyczny przy projekcie wodociągu czy kanalizacji zazwyczaj może być precyzyjnie określony dopiero po wykonaniu robót ziemnych. Nie zawsze i nie wszystkie kryjące się pod ziemią przewody są uwzględnione w inwentaryzacji. - Ponieważ nasze sieci, nie tylko grawitacyjne, lecz także ciśnieniowe, po części również muszą być układane ze spadkami, rodzi to często nieprzewidziane obecnym prawem trudności – wyjaśnia Adam Gołębiewski. – Przesunięcie studzienki o metr powoduje, że inwestycja winna przejść procedurę ponownego uzyskania pozwolenia na budowę.
Z technicznego punktu widzenia przesunięcie takie jest marginalne. I w praktyce nieuniknione.
Czas oczekiwania
Ile trwa uzyskanie ponownego pozwolenia? Różnie. W niektórych urzędach idą wodociągowcom na rękę i decyzję można uzyskać w kilka dni. W innych trwa to 2-3 tygodnie, a nawet dłużej. - Zmiana przepisów przywracająca projektantowi możliwość zmiany trasy lub zmianę usytuowania elementów uzbrojenia sieci, bez konieczności przeprowadzania powtórnej procedury pozwolenia na budowę pozwoliłoby na uproszczenie dokumentacji, skrócenie realizacji i wzmocniłoby rolę projektanta w procesie inwestycyjnym – przekonuje Adam Gołębiewski.
Taka zmiana to nie tylko szansa na terminowe wykonanie robót, a co za tym idzie brak obaw, że z powodu opóźnień trzeba będzie zwracać środki unijne. Takie inwestycje najczęściej realizowane są w pasie drogowym, a więc powodują straty w transporcie i utrudnienia dla mieszkańców. A zdarza się, że gdy firma dostanie nowe pozwolenie, to natyka się na kolejną podziemną niespodziankę. I prace trzeba znowu przerywać.
Prawo utrudnia
Wodociągowcy zwracają uwagę na jeszcze jeden problem. Obecnie przedsiębiorstwa tej branży muszą się podporządkować zapisom wynikającym z wielu ustaw. Choć starają się nie zgubić w zawiłościach prawnych, jednak nie są w stanie uniknąć błędów i nieporozumień. Inne branże „sieciowe”, np. energetyczna czy gazowa, doczekały się warunków technicznych inwestycji już dawno. Branża wodociągowo-kanalizacyjna niestety nie. Minister infrastruktury nie wydał do tej pory odpowiedniego rozporządzenia.
Przedstawiciele branży liczyli też, że w nowym kodeksie budowlanym kompleksowo zostanie rozstrzygnięta budząca wiele wątpliwości kwestia przyłącza. Niestety z informacji z prac nad tą ustawą wynika, że przyłącze, jako temat zbyt kontrowersyjny, może nie wejść do pierwszej wersji projektu.