Nowa ustawa o rodzinnych ogrodach działkowych miała raz na zawsze przełamać dominującą pozycję Polskiego Związku Działkowców. Zamiast tego tylko ją umocniła
Ryszard Piotrowski, konstytucjonalista / DGP / Wojtek Górski
Dziś mija termin, w którym działkowcy z całej Polski powinni zorganizować zebrania dotyczące przyszłości ich ogrodów. Podczas nich musieli zdecydować – zostać w PZD czy wybić się na niezależność i powołać własne stowarzyszenie do zarządzania ogrodem. Zgodnie z ustawą o rodzinnych ogrodach działkowych (ROD) działkowcy na podjęcie uchwał w tej sprawie mieli rok od momentu wejścia w życie nowych przepisów. Następną taką okazję będą mieć dopiero za dwa lata.
DGP poprosił Polski Związek Działkowców (PZD) o dane pokazujące efekty zebrań w ogrodach. Wniosek jest jeden – nowa ustawa praktycznie nie naruszyła dominującej pozycji PZD. Choć to był jej główny cel.
Jak wylicza Zofia Rut-Skórzyńska, do 12 stycznia 2015 r. odbyły się zebrania w 4806 ogrodach (97,62 proc. wszystkich ROD). – W zdecydowanej większości, tj. w 4568 ogrodach, działkowcy postanowili, że chcą, aby nadal zarządzał PZD – dodaje. Z kolei o powołaniu własnego stowarzyszenia zarządzającego zadecydowali w zaledwie 238 ogrodach (4,95 proc. odbytych zebrań). W wielu miejscach PZD utrzymało niepodzielną władzę. – We wszystkich ogrodach leżących na terenie działania okręgowych zarządów PZD w Pile, Świętokrzyskiego oraz we Wrocławiu działkowcy potwierdzili chęć pozostania w PZD – wskazuje Zofia Rut-Skórzyńska.
Poprzednią ustawę, gwarantującą praktyczny monopol PZD, zaskarżył w 2010 r. do Trybunału Konstytucyjnego prof. Lech Gardocki, wówczas pierwszy prezes Sądu Najwyższego. Pytany przez nas o efekty nowych regulacji, a zwłaszcza wyniki dotychczasowych zebrań działkowców, odmówił komentarza.
Ci, którzy zdecydowali się wyjść ze struktur PZD, przyznają, że procedura wybijania się na niezależność przypominała drogę przez mękę. – Sprawa ciągnie się od niemal dwóch lat i właściwie wciąż nie jest wszystko dopięte. Zgodnie z ustawą sejmową aktywa powinny być automatycznie przepisane na rzecz nowego stowarzyszenia. Mamy już nadany numer KRS i NIP. Teraz sąd musi podjąć decyzję o wpisanie dzierżawy gruntów do księgi wieczystej – wyjaśnia Grzegorz Kluczek, wiceprezes zarządu ROD „Oaza” w Olsztynie. Dodaje, że największym problemem było uzyskanie kworum podczas zebrań. – Mamy 504 działkowiczów, na zebraniu wymagana była frekwencja minimum 50 proc. Do każdego z zainteresowanych musieliśmy dwa tygodnie wcześniej wysłać zawiadomienie za pokwitowaniem z informacją o zebraniu – zwraca uwagę Grzegorz Kluczek.
Wybijanie się ogrodu na niezależność nie przechodzi bez zgrzytów. Niektórym działkowcom ze wspomnianego już ROD „Oaza” nie podoba się np. treść deklaracji członków-założycieli nowego stowarzyszenia. – W deklaracji zabroniono nam przynależeć do jakichkolwiek innych stowarzyszeń niezależnie od tego, czy mają ambicje przejmować władzę w ROD, czy nie. Czujemy się tak, jak byśmy wpadli z deszczu pod rynnę – skarży się jeden z działkowców.
Prawdopodobnie tego typu problemy spowodowały, że do 12 stycznia zebrania nie odbyły się jeszcze w ok. 120 ogrodach z całej Polski. Jeśli do tej pory tego nie zrobiły, automatycznie zostaną w strukturach PZD. Działkowcy skonfliktowani ze związkiem oskarżają go o torpedowanie prób usamodzielnienia się ogrodów. – Są miejsca, w których PZD dąży do unieważnienia uchwał podjętych przez działkowców chcących się wyłamać. Są też sytuacje, gdy stare zarządy PZD wyodrębniły się i założyły niby niezależne stowarzyszenia – wskazuje nasz rozmówca.
PZD odpiera ataki. – Podjęliśmy działania mające na celu doprowadzenie do organizowania tych zebrań, nawet z opóźnieniem. Nie chcemy, by ktoś stawiał nam zarzuty, że PZD utrudnia wyodrębnienie ogrodów – zapewnia mec. Bartłomiej Piech, radca prawny Krajowej Rady PZD.
Jak ustaliliśmy, w 2014 r. do Biura Rzecznik Praw Obywatelskich (RPO) wpłynęło łącznie 367 spraw dotyczących ustawy o rodzinnych ogrodach działkowych. Aż 291 z nich to skargi złożone przez... PZD i podmioty w nim zrzeszone. Jak mówi nam Anna Kabulska z biura RPO, są to skargi broniące nowej ustawy przed próbami podważenia jej konstytucyjności. Zaledwie 74 pisma dotyczą możliwych nieprawidłowości w poszczególnych ogrodach. – Zwykle dotyczą kwestii rozliczeń finansowych lub zwoływania walnych zebrań działkowców z pominięciem procedury statutowej – wyjaśnia Anna Kabulska. Jak dodaje, skargi wprost odnoszące się do utrudniania przejęcia ogrodu przez stowarzyszenie ogrodowe inne niż PZD dopiero zaczęły napływać. – Ogrody miały rok na zwołanie zebrań, większość odbyła się zatem zapewne na przełomie 2014 i 2015 r. – wskazuje.
OPINIA
Za reformą muszą stać ludzie
Prawo nie powinno być przeciwko ludziom, powinno być dla nich i w ich interesie. Rozwiązania dyktowane względami ideologicznymi nie powinny być wprowadzane, jeżeli nie znajdują oparcia w zainteresowanych środowiskach.
Interesy, które są zaangażowane po stronie likwidacji ogrodnictwa działkowego, nie powinny być traktowane jako nadrzędne w stosunku do interesu obywateli, którzy korzystają z tych ogródków.
Czy zasady występowania ze struktur PZD były za trudne dla działkowców? Należy pamiętać o tym, że każda forma organizowania się wymaga aktywności. Wszystko bowiem zależy od ludzi. Jeśli rzeczywiście problemem jest jakikolwiek monopol i w dodatku są ludzie, którzy życzą sobie zmian, nie ma innej drogi niż droga prawna. A ta jest zawsze skomplikowana. Proste rozwiązania z reguły są rewolucyjne i sięgają po skrajne środki.
Ani ustawodawca, ani Trybunał Konstytucyjny nie sprawią, że rzeczywistość będzie się zgadzać z wyobrażeniami o niej, jeśli za rozwiązaniami reformatorskimi nie będą stali konkretni ludzie. A jeśli ci ludzie nie są zdolni do działania, to nikt za nich się nie zorganizuje.