Jeśli zaczniemy wprowadzać biura prasowe, asystentów ds. mediów itd., które będą miały za zadanie wspomagać komunikację sędziów ze społeczeństwem, to paradoksalnie dystans dzielący ich od obywateli jeszcze bardziej się zwiększy – mówi Barbara Piwnik, sędzia Sądu Okręgowego w Warszawie, była minister sprawiedliwości.

EŚ: Nie tak dawno w siedzibie Krajowej Rady Sądownictwa odbyła się konferencja rzeczników prasowych na temat lepszej komunikacji sędziów ze społeczeństwem oraz poprawy wizerunku wymiaru sprawiedliwości. Jakie były Pani wrażenia po tym spotkaniu?

BP: Przede wszystkim cieszę się, że KRS zajęła się tym problemem oraz widzi potrzebę dyskutowania o tym, jak usprawnić i ulepszyć pracę rzeczników prasowych sądów okręgowych i apelacyjnych. Myślę, że to bardzo cenna inicjatywa. Wydaje mi się jednak, że moja ocena tego, jak powinna wyglądać obsługa medialna sądów różni się od tego, co proponują dziś niektórzy sędziowie. Moim zdaniem nadal najlepszym rozwiązaniem jest codzienna, rzetelna, aktywna współpraca rzecznika prasowego sądu z dziennikarzami. To on jest osobą, która umie najlepiej wytłumaczyć zawiłości związane z funkcjonowaniem i istotą sądownictwa oraz wyjaśnić w jaki sposób dochodzi do wydawania orzeczeń. Nie wyobrażam sobie, aby rzecznik prasowy był oderwany od codziennych obowiązków orzeczniczych ani żeby jego obowiązki w znacznej mierze przejęło biuro prasowe zatrudniające asystentów nie będących sędziami.

EŚ: Czy takie są teraz oczekiwania środowiska sędziowskiego?

BP: Mam wrażenie, że wielu rzeczników prasowych sądów uważa, że powinni zostać odciążeni od wykonywania obowiązków orzeczniczych, aby mogli skupić się na bieżącej obsłudze dziennikarzy. Coraz więcej mówi się też o potrzebie ustanowienia w sądach profesjonalnie zorganizowanych biur prasowych, które miałyby przygotowywać komunikaty, odpowiadać na zapytania mediów czy organizować konferencje prasowe. Dziennikarze oczekują jednak szybkiej reakcji oraz informacji z pierwszej ręki, dlatego zatrudnianie asystentów nie będących sędziami oznaczałoby jedynie wydłużenie całej komunikacji oraz zwiększenie biurokracji w sądach.

EŚ: W takim razie w jakim zakresie sędziowie-rzecznicy prasowi powinni poświęcać się obowiązkom związanym z obsługą mediów?

BP: Kiedy byłam rzecznikiem prasowym warszawskiego sądu okręgowego byłam dostępna pod telefonem 24 godziny na dobę, także w czasie urlopów i wyjazdów służbowych. Funkcja ta wiązała się zatem z wieloma wyrzeczeniami i sądzę, że powinno być tak i dziś. Gdy zapadały wyroki w ważnych, szeroko komentowanych sprawach jako rzecznik prasowy chodziłam na rozprawy nie po to, aby później relacjonować dziennikarzom, co zrobił sąd, ale żeby jak najlepiej pomóc im szybko przygotować rzetelną, merytoryczną informację. Na własne potrzeby sama robiłam też przeglądy prasy, żeby wiedzieć, co za kilka dni może być na czołówkach gazet. Nie widzę dziś sensu w robieniu konferencji prasowych, które mają tylko poinformować o tym, że sądy wywiązują się ze spoczywających na nich obowiązków. Jak np. w przypadku konferencji pod hasłem przygotowania sądów do rozpatrywania protestów wyborczych. Tym bardziej rolą rzecznika nie jest próba obrony sądu czy rozstrzyganie o zasadności orzeczeń. Chodzi przede wszystkim o to, aby umiał on w sposób autentyczny, swobodny i klarowny przybliżać mechanizmy wymiaru sprawiedliwości. Jeśli zaczniemy wprowadzać biura prasowe, asystentów ds. mediów itd., które będą miały za zadanie wspomagać komunikację sędziów ze społeczeństwem, to paradoksalnie dystans dzielący ich od obywateli jeszcze bardziej się zwiększy.

EŚ: Policja chwali się dziś, że wzrost zaufania społecznego do jej funkcjonariuszy to w dużej mierze zasługa nowoczesnej strategii komunikacji, która obejmuje typowe, popularne obecnie PR-owe działania takie jak zarządzanie kryzysami medialnymi czy świadome budowanie marki. Ale sędziów takie praktyki chyba raczej nie przekonują.

BP: Sąd w przeciwieństwie do policji nie może robić medialnego show mającego przemawiać do wyobraźni. Bo jak inaczej nazwać akcje policji, w których kamery biura prasowego udają się wraz z funkcjonariuszami Centralnego Biura Śledczego na zatrzymanie? Efekt jest taki, że wiele osób, które nie rozumieją sposobu funkcjonowania organów ścigania i sądownictwa, myśli, że skoro podejrzany został zatrzymany, to powinien już siedzieć w więzieniu. A później, kiedy akt oskarżenia okazuje się nieskuteczny, mają one pretensje do sądów i mówi się o kolejnej rzekomej klęsce wymiaru sprawiedliwości. Nie wyobrażam sobie, żeby rzecznicy prasowi sądów działali na podobnych zasadach co służby prasowe policji. Sędziowie mają bardzo dużą świadomość swojej roli i odrębności w trójpodziale władz i nigdy nie zgodzą się, aby z procesów robić pokazy medialne.

Rozmawiała Emilia Świętochowska