Nowy przewodniczący Komisji Europejskiej Jean-Claude Juncker umieścił dyrektywę antydyskryminacyjną wśród priorytetów swojej ekipy, jednak jej los jest nadal niepewny, gdyż niektóre państwa, np. Wielka Brytania czy Niemcy, choć przeciwne dyskryminacji, wolałyby, aby te przepisy leżały w gestii państw, a nie Unii.



Na grudniowym spotkaniu w Brukseli nad przepisami antydyskryminacyjnymi dyskutowali również unijni ministrowie ds. równości płci. Zgoda jest trudna do osiągnięcia, gdyż do uchwalenia tego prawa potrzeba jednomyślności.

„Wygląda na to, że jesteśmy na bardzo dobrej drodze do uzyskania jednomyślności” - powiedziała obecna na spotkaniu minister ds. równości płci Małgorzata Fuszara.

Unia już od sześciu lat pracuje nad dyrektywą, która ma zakazywać dyskryminacji ze względu na wiek, religię i światopogląd, orientację seksualną i niepełnosprawność. Chodzi o to, by poszerzyć zakres regulujących te kwestie przepisów o ochronę socjalną, opiekę zdrowotną, edukację i zapewnić dostęp do skądinąd powszechnie dostępnych towarów i usług. Istniejące już unijne reguły zakazują dyskryminacji w odniesieniu do zatrudnienia, pracy i szkolenia zawodowego.

Nowe przepisy miałyby ułatwić np. dostęp osób poruszających się na wózkach do budynków publicznych, czy też umożliwić osobom starszym szerszy dostęp do środków transportu albo wyeliminować przypadki, gdy parom o orientacji homoseksualnej odmawia się wynajęcia pokoju w hotelu.

„Przepisy mają chronić 80 milionów osób, czyli co szóstego obywatela Unii” - zwróciła uwagę na spotkaniu unijnych ministrów komisarz ds. sprawiedliwości i równości Vera Jourova.

„Dyrektywa zapewnia dużą elastyczność. Aby wdrożyć przepisy antydyskryminacyjne, państwa członkowskie nie muszą zmieniać przepisów w organizacji systemów zabezpieczeń społecznych (…) czy zawartości systemów edukacyjnych. Przepisy nie dotyczą spraw rodzinnych, bo te pozostają w kompetencji państw członkowskich” -przypomniała unijna komisarz.

UE wprowadziła już reguły antydyskryminacyjne ze względu na rasę lub pochodzenie etniczne w zakresie zatrudnienia, pracy i szkolenia zawodowego, jak również ochrony socjalnej, opieki zdrowotnej, edukacji i dostępu do powszechnie dostępnych towarów i usług, w tym do mieszkań.

Dyskryminacja ze względu na płeć natomiast jest zakazana w obrębie tych samych obszarów, z wyjątkiem edukacji, mediów i reklamy.

Osoby zagrożone dyskryminacją często w mniejszym stopniu są w stanie uczestniczyć w życiu społecznym i gospodarczym. Ma to szkodliwe skutki zarówno dla takich osób, jak i dla całego społeczeństwa.

„Niedostępność budynków użyteczności publicznej jest skandalem(…). Osoby niepełnosprawne, które nie mogą wychodzić na zewnątrz, (…) nie korzystają z dostępu do edukacji, są w mniejszym stopniu konsumentami i w większym stopniu osobami niezatrudnionymi. (…) Niemożność wyjścia na zewnątrz powoduje też konkretne straty materialne" dla gospodarki - skomentowała po ministerialnym spotkaniu Fuszara.

Frakcja liberałów w Parlamencie Europejskim (ALDE) na początku grudnia zwróciła się z apelem do państw członkowskich o odblokowanie dyrektywy. "Musimy rozwiązać problem dyskryminowania milionów unijnych obywateli, czy to w dostępie do sklepu, środków transportu, czy korzystaniu z IT lub usług finansowych” - powiedziała eurodeputowana Sophie Int Veld, wiceprzewodnicząca frakcji.

Choć każdy kraj członkowski chce walczyć z dyskryminacją, a unijni ministrowie wyrazili wolę współpracy i wypracowania kompromisu, jest jeszcze sporo spraw technicznych do rozwiązania i ustalenia.

Wiele obaw wśród dyskutujących ministrów ds. równości stwarzały np. okresy przejściowe w celu przystosowania infrastruktury do potrzeb niepełnosprawnych. Państwa członkowskie wskazywały na niebagatelne koszty takich przystosowań.

Zaproponowany przez włoską prezydencję 20-letni okres na przystosowanie dostępu do starych budynków, infrastruktury i środków transportu nie był dla wszystkich wystarczający.

Niektóre kraje chciały także więcej niż kilka lat na spełnienie wymogów w przypadku nowej infrastruktury, budynków czy środków transportu. W dużej mierze uwagi unijnych ministrów ds. równości dotyczyły spraw szczegółowych, np. potrzeby doprecyzowania tego, co uważa się za nowy budynek lub gruntowny remont.

Na początku grudnia 100 europejskich organizacji pozarządowych wystosowało do Junckera list, wzywający go do rezygnacji z dalszych prac nad dyrektywą antydyskryminacyjną, motywując to ograniczaniem wolności gospodarczej.

Na liście sygnatariuszy listu jest kilkanaście organizacji z Polski, w tym Instytut Ordo Iuris oraz Centrum Adama Smitha oraz Fundacja Rzecznik Praw Rodziców, Stowarzyszenie Głos Rodziców, Fundacja Instytut Edukacji Społecznej i Religijnej im. Ks. Piotra Skargi, Stowarzyszenie Koliber, Fundacja Życia i Rodziny. Na liście organizacji znajduje się także Transatlantic Christian Council ze Stanów Zjednoczonych.

Organizacje te obawiają się, że przy zawierania umów między kontrahentami zastąpi się mechanizm rynkowy administracyjnym przymusem, co mogłoby skutkować odpowiedzialnością finansową firm z tytułu zadośćuczynienia.

„Tej finansowej odpowiedzialności trudno będzie uniknąć ze względu na domniemanie dyskryminacji po stronie usługodawcy. Przedsiębiorca pomówiony o stosowanie praktyk dyskryminacyjnych będzie musiał udowodnić, że odmowa zawarcia transakcji była podyktowana względami niedyskryminacyjnymi, w przeciwnym wypadku narazi się na wysoką odpowiedzialność finansową” - czytamy w liście organizacji przesłanym do KE.

Prace nad przepisami mającymi zapewnić równe szanse wszystkim Europejczykom będzie kontynuować Łotwa, przejmująca stery Unii od stycznia przyszłego roku.