Sędziowie przekonują, że woleliby zapłacić mandat za wykroczenie drogowe, niż podlegać karom dyscyplinarnym, jak to ma miejsce obecnie. Ale jak wynika z danych zebranych przez DGP, praktycznie nigdy nie ponoszą realnej odpowiedzialności za swoje występki drogowe.
Marek Hibner rzecznik dyscyplinarny sędziów sądów powszechnych / Media
Świadczą o tym statystyki. Jak pisaliśmy, w okresie od 1 lipca 2011 r. do 23 października 2014 r. fotoradary GITD łapały na przekroczeniu prędkości osoby z immunitetem niemal tysiąc razy. Z tego aż 613 dotyczyło sędziów. Czy to przełożyło się na podobną liczbę faktycznych kar dyscyplinarnych? Nie.
W okresie od 1 stycznia 2011 r. do 31 października 2014 r. wszczęto siedem tego typu postępowań – z czego trzy sprawy są w toku. W pozostałych zapadł jeden wyrok uniewinniający, dwa wyroki skazujące na kary upomnienia i nagany oraz jeden wyrok stwierdzający popełnienie przewinienia, z odstąpieniem od wymierzenia kary dyscyplinarnej.
Poza tym, jak informuje Wioletta Olszewska z resortu sprawiedliwości, rzecznik dyscyplinarny oraz zastępcy rzecznika dyscyplinarnego przy sądach apelacyjnych i okręgowych nadesłali do Ministerstwa Sprawiedliwości zawiadomienia o podjęciu czynności dyscyplinarnych (wyjaśniających) w 11 sprawach dotyczących popełnienia przez sędziów wykroczeń przeciwko bezpieczeństwu i porządkowi w komunikacji. W 10 sprawach odmówiono wszczęcia postępowania dyscyplinarnego, a w jednej czynności wyjaśniające są w toku.
Jak wynika z naszej analizy historycznych danych z sądów okręgowych i apelacyjnych, bardzo rzadko się zdarza, by rzecznicy dyscyplinarni w ogóle wszczynali postępowania w sprawach o wykroczenia drogowe. – Zgodnie z treścią orzecznictwa Sądu Najwyższego, „zwykłe” przekroczenie prędkości w ruchu drogowym nie jest uznawane za delikt dyscyplinarny, uprawniający do wszczęcia postępowania dyscyplinarnego. Musiałby równocześnie zaistnieć dodatkowy warunek, tzn. czyn taki musiałby uchybiać godności sprawowanego urzędu – tłumaczy Włodzimierz Hilla, rzecznik sądu okręgowego w Bydgoszczy.
Jakie przekroczenie prędkości uchybia godności urzędu, a jakie nie? Tego nikt z sędziów nie potrafił wyjaśnić. W Sądzie Apelacyjnym w Katowicach w latach 2011–2014 wpłynęło 20 zawiadomień o zdarzeniach drogowych (pięć dotyczących przekroczenia prędkości, reszta w związku z niewielkimi kolizjami). Ponieważ rzecznik nie dopatrzył się „rażącego uchybienia godności urzędu”, nie podjął postępowań dyscyplinarnych. Skończyło się na pouczeniach. Kilku sędziów z własnej inicjatywy dokonało wpłat na cele charytatywne.
Z kolei rzecznik dyscyplinarny Sądu Okręgowego (SO) w Warszawie skierował do sądu apelacyjnego wniosek o ukaranie dwóch sędziów, gdy zarzuty dotyczyły uchybienia godności urzędu poprzez odjechanie z miejsca kolizji. – W jednej ze spraw obwiniona sędzia (w stanie spoczynku) została prawomocnie ukarana karą nagany, a w drugiej sąd dyscyplinarny obwinioną sędzię prawomocnie uniewinnił – informuje Ewa Leszczyńska-Furtak, rzecznik SO w Warszawie.
Ale prawdziwy problem leży nie w przekraczaniu prędkości, lecz w tym, że nie wiadomo, czy sędziowie popełniający to wykroczenie byli trzeźwi czy pijani. Immunitet sprawia, iż nie sposób tego sprawdzić.
OPINIA
Sędzia wolałby mandat niż karę dyscyplinarną. Jest mniej dotkliwy finansowo
Artykuł 81 ustawy – Prawo o ustroju sądów powszechnych stanowi, że sędzia odpowiada wyłącznie dyscyplinarnie. Pozostaje kwestia interpretacji tego przepisu. Orzecznictwo – m.in. Sądu Najwyższego – poszło w tym kierunku, że sędzia odpowiada za wykroczenia, jeśli jednocześnie uchybia godności sprawowanego urzędu.
Dlatego nie każde wykroczenie drogowe powoduje odpowiedzialność dyscyplinarną sędziów. Zwłaszcza że są to z reguły przekroczenia prędkości, które nie są szczególnie bulwersujące. Uważam, że ten przepis powinien być zmieniony w taki sposób, by zakres odpowiedzialności sędziów za tego typu wykroczenia był jednoznacznie uregulowany. Jestem zdania, że nie ma powodów, aby sędziowie nie odpowiadali za takie czyny jak inni obywatele, niechronieni immunitetem. Zarzuca nam się, że unikamy odpowiedzialności, a nawet jeśli tego nie robimy, to i tak kara dyscyplinarna uważana jest za łagodniejszą. Jest dokładnie odwrotne, bo skutki finansowe są bardziej dotkliwe niż jednorazowy mandat. Zgodnie z art. 91a ustawy, jeśli sędzia zostanie ukarany karą dyscyplinarną, należną podwyżkę wynagrodzenia dostanie po ośmiu, zamiast po pięciu latach.
Nasza praca często sprowadza się do sędziowskiego uznania, np. gdy oceniamy niską lub wysoką szkodliwość społeczną jakiegoś czynu. W skrajnych przypadkach, gdy przekroczenie jest naprawdę rażące i nie da się go wytłumaczyć, np. chwilowym roztargnieniem sędziego, wszczynane jest postępowanie dyscyplinarne.
Uważam, że wprowadzenie trybu administracyjnego jest krokiem w dobrym kierunku. Problem w tym, że ustawa o ustroju sądów powszechnych stanowi o wyłącznej odpowiedzialności dyscyplinarnej sędziego. To oznacza, że jakakolwiek inna forma represji jest wykluczona. Aby zmiany przełożyć na naszą grupę zawodową, trzeba byłoby też zmienić przepisy ustawy o ustroju sądów powszechnych.