Polskie władze naruszyły prawo do wolności wypowiedzi Grzegorza Brauna, reżysera, który oskarżył prof. Jana Miodka o tajną współpracę z policją PRL - uznał Europejski Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu. Jego zdaniem nie ma powodów, aby wymagać od aktywnego uczestnika debaty publicznej na temat lustracji, aby przestrzegał wyższych standardów, niż tych obowiązujących dziennikarzy.

W 2007 r. podczas dyskusji na antenie Polskiego Radia Wrocław Grzegorz Braun, reżyser i prawicowy publicysta, oświadczył, że wśród przeciwników lustracji są tacy, którzy mają osobisty interes, aby się jej sprzeciwiać, dodając, że językoznawca prof. Jan Miodek był "informatorem policji politycznej PRL". Tego samego dnia powtórzył te słowa w programie telewizyjnym. Sprawa rzekomej współpracy prof. Miodka z tajną policją PRL była szeroko komentowana też w innych mediach. Specjalna komisja powołana przez Uniwersytet Wrocławski, którego znany językoznawca jest pracownikiem, nie potwierdziła jednoznacznie, że rzeczywiście był on tajnym współpracownikiem.

Po ogłoszeniu raportu komisji prof. Miodek złożył pozew przeciwko reżyserowi o naruszenie dóbr osobistych przez Brauna. Sąd przyznał, że językoznawca w 1978 r. został formalnie wpisany na listę tajnych współpracowników (TW) oraz w latach 1975-1984 pięciokrotnie spotykał się z agentami wywiadu przy ubieganiu się o paszport oraz zgodę na powrót do kraju. Jednak podobnie jak komisja uniwersytecka sędziowie stwierdzili, że brak jest dokumentów potwierdzających, że prof. Miodek był aktywnym współpracownikiem. Tym samym sąd przyznał powodowi rację, nakazując reżyserowi opublikowanie w mediach przeprosin oraz wpłatę 20 tys. zł na cele charytatywne. Wyrok ten potwierdził sąd apelacyjny.

W 2009 r. Sąd Najwyższy oddalił kasację wniesioną przez Brauna oraz nakazał mu przeprosić prof. Miodka za wypowiedź z 2007 r. Sędziowie podkreślili, że Braun nie jest dziennikarzem, a zatem do jego sprawy nie można zastosować standardów wynikających z orzecznictwa w zakresie wolności wypowiedzi dziennikarskiej. Innymi słowy, postawienie nieprawdziwych zarzutów było w tym przypadku bezprawne.

Ostatecznie Braun wystąpił do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka ze skargą o naruszenie jego prawa do wolności wypowiedzi przez polski rząd (art. 10 konwencji). Reżyser dowodził w niej, że od lat pełni rolę dziennikarza i często wypowiada się w mediach na temat związane ze współczesną historią Polski. Strona rządowa twierdziła natomiast, że Braun nie tylko nie jest dziennikarzem, ale też w żadnym wypadku jego wypowiedzi nie można nazwać odpowiedzialnym i rzetelnym dziennikarstwem.

Trybunał strasburski podkreślił, że reżyser wysunął bardzo poważne oskarżenie pod adresem znanego i powszechnie szanowanego językoznawcy, a tym samym zakwestionował jego dobre imię. W opinii ETPC Sąd Najwyższy nie zbadał, czy zróżnicowanie standardów obowiązujących dziennikarzy oraz pozostałych uczestników debaty publicznej, jest zgodne z art. 10 konwencji. Według niego ci ostatni mają obowiązek udowodnienia prawdziwości stawianych przez siebie zarzutów.

Trybunał zwrócił uwagę, że skarżący od wielu lat jest aktywnym uczestnikiem dyskusji publicznych na temat lustracji, dlatego nie można traktować jego kontrowersyjnej wypowiedzi jako prywatnego pomówienia ani też wymagać od niego - wbrew temu, co twierdziły sądy krajowe - aby udowodnił prawdziwość zarzutów postawionych prof. Miodkowi. Zdaniem sędziów w świetle orzecznictwa ETPC oraz stanu faktycznego sprawy wymaganie od skarżącego spełnienia bardziej restrykcyjnych standardów niż obowiązek dochowania należytej staranności tylko dlatego, że nie jest on dziennikarzem, jest nieuzasadnione. Sądy, które przyjęły takie podejście, naruszyły art. 10 konwencji.

Trybunał zasądził na rzecz reżysera 14 tys. euro.

Wyrok Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu z 4 listopada 2014 r. w sprawie Braun przeciwko Polsce (sygn. 30162/10)