Resort żąda, aby prezesi sądów anulowali korzystne dla sędziów dekrety płacowe. Mają to zrobić, nawet gdy ich słuszność potwierdziły niezawisłe sądy.
Pismo zostało przesłane do prezesów sądów 28 października 2014 r. Wskazano w nim, jak – zdaniem resortu – powinny być obliczane wynagrodzenia sędziów sądów okręgowych i apelacyjnych. Wydane już dekrety płacowe, niezgodne z tymi zasadami, mają zostać anulowane, a stawki na nowo ustalone, „tak aby nie stanowiło to obejścia obowiązujących przepisów”. „Zasada ta obejmuje również sędziów, którzy występowali z roszczeniami płacowymi do sądów i otrzymali korzystne dla nich wyroki” – podkreśla Jerzy Kozdroń, wiceminister sprawiedliwości.
Tymczasem do Trybunału Konstytucyjnego wpłynęło pytanie prawne dotyczące przepisów, które są przyczyną sporu na linii Ministerstwo Sprawiedliwości – sędziowie.

Skutki nadzoru

O konflikcie pisaliśmy już w sierpniu 2014 r. Dotyczy on interpretacji przepisów wprowadzonych nowelą prawa o ustroju sądów powszechnych z 2009 r. (Dz.U. nr 56, poz. 459 ze zm.: dalej – u.s.p.). Wówczas wdrożono nowy system stawek awansowych dla sędziów (patrz: grafika). I – zdaniem samych zainteresowanych – ustawodawca popełnił błąd przy określaniu zasad przechodzenia sędziów SO i SA do wyższej stawki. Efekt tego jest taki, że niektórzy młodsi stażem zarabiają obecnie więcej niż starsi koledzy. Ci, którzy poczuli się poszkodowani, przedstawili swoje żądania płacowe pracodawcom, czyli prezesom sądów. I część z nich poszła z sędziami na ugody. Na reakcję resortu nie trzeba było długo czekać– ówczesny minister sprawiedliwości Marek Biernacki rozesłał do prezesów sądów pismo, w którym zażądał, aby nie uwzględniali roszczeń sędziów, zanim nie zapadną w ich sprawach prawomocne wyroki.
Teraz ministerstwo idzie o krok dalej i nakazuje zweryfikować również sądowe orzeczenia, zapadłe w tego typu sprawach. Co więcej – z pisma wynika, że jeżeli sędziowie otrzymali korzystne dla nich wyroki, prezesi powinni je zignorować i nadal wypłacać im wynagrodzenia w takiej wysokości, w jakiej chce tego resort.
W piśmie nie dookreślono, czy nakaz ten dotyczy tylko nieprawomocnych wyroków, czy również tych, które już się uprawomocniły. A to wzbudza uzasadniony niepokój – zauważa Waldemar Żurek, rzecznik prasowy Krajowej Rady Sądownictwa.
Jednocześnie jednak podkreśla, że to prezesi sądów apelacyjnych są adresatami pisma i to oni w pierwszej kolejności powinni zareagować na takie polecenia.
To, że ministerstwo nadal obstaje przy swoim, nie dziwi Macieja Strączyńskiego, prezesa Stowarzyszenia Sędziów „Iustitia”.
Wiceminister Jerzy Kozdroń był przecież w 2009 r. posłem sprawozdawcą ustawy i nie przyzna się do błędu. I to by mogło trwać w nieskończoność: polecenia ministra z jednej strony, pozwy sędziów z drugiej. A pośrodku są prezesi sądów: albo wykonają polecenie i postąpią wbrew prawu i konstytucji, albo odmówią i narażą się na konsekwencje służbowe, bo urzędnicy ministerialni są ważniejsi i to ich rozumienie ustawy obowiązuje. To kolejne skutki wzmaganego ciągle nadzoru ministerstwa – komentuje Strączyński.

Poważne wątpliwości

Jest jednak szansa, że już niedługo ten spór przetnie Trybunał Konstytucyjny. Wpłynęło bowiem do niego pytanie prawne Sądu Rejonowego Gdańsk-Południe, który rozpatrywał sprawę siedmiu sędziów domagających się wyrównania wynagrodzeń.
Ten sąd zrobił to, czego nie chciał zrobić nikt inny i co zrobiłaby Iustitia, gdyby mogła wnosić skargi do TK – chwali prezes Strączyński. I dodaje, że stowarzyszenie już kilka lat temu apelowało do KRS o zaskarżenie przepisów.
Gdański sąd zdecydował się zadać pytanie TK, gdyż powziął poważne wątpliwości, czy art. 10 ust. 2 u.s.p. w części określającej, iż uwzględnienie ogólnego stażu pracy nie może stanowić podstawy ustalenia wynagrodzenia zasadniczego sędziego sądu okręgowego w stawce szóstej i siódmej, a w przypadku sędziego sądu apelacyjnego – w stawce dziewiątej i dziesiątej, jest zgodny z konstytucyjną zasadą równości wobec prawa. Jak wyjaśnia, kwestionowany przepis został wprowadzony przez Senat po to, aby zapobiec zbyt szybkiemu awansowi płacowemu sędziów z długim ogólnym – ale krótkim na danym stanowisku – stażem pracy. Przy okazji jednak – jak tłumaczy sąd pytający – pozbawiono możliwości uzyskania wynagrodzenia w wyższej stawce awansowej sędziów posiadających dłuższy staż stanowiskowy, „a więc legitymujących się podstawowym kryterium kształtowania stawek wynagrodzenia zasadniczego sędziów”. Efekt tego jest więc taki, że osoba z krótszym stanowiskowym stażem, przy porównywalnym stażu ogólnym, nabywa prawo do wyższego wynagrodzenia szybciej. A to – zdaniem SR Gdańsk-Południe – narusza wyrażoną w art. 32 konstytucji zasadę równości wobec prawa. Sąd pytający zaznacza, że „o ile całkowicie uzasadnionym jest różnicowanie wysokości wynagrodzenia w zależności od stażu pracy, o tyle nie do pogodzenia z zasadą równości wobec prawa jest uznanie, że wobec pewnej kategorii sędziów możliwym jest stosowanie kryterium ogólnego stażu pracy, wobec innej zaś – możliwość taka jest wyłączona”.
W tej sprawie chyba nawet najbardziej nieprzychylni sędziom prawnicy, jeśli spojrzą obiektywnie, przyznają, że nie można nikogo za dłuższy staż pracy karać obniżeniem wynagrodzenia – kwituje Maciej Strączyński.