Chociaż od rozpadu Związku Radzieckiego minęły blisko 23 lata, w krajach byłego bloku wschodniego w pełni samorządna i niezależna adwokatura wciąż należy raczej do szczytnych postulatów. Aresztowania, odbieranie licencji, szantaż, zastraszanie, a nawet pobicia to praktyki, które dla wielu prawników za naszą wschodnią granicą pozostają elementem codzienności.

Zaza Khatiashvili, prezes gruzińskiej palestry i znany obrońca praw człowieka, który wraz z kolegami z Białorusi i Azerbejdżanu przez ostatnie kilka dni gościł w Polsce na zaproszenie Krajowej Rady Radców Prawnych, podkreśla, że w okresie prezydentury Micheila Saakaszwilego w więzieniach przebywało ok. 160 adwokatów skazanych w związku z prowadzonymi przez siebie sprawami. – Większość trafiła tam pod pretekstem niezbyt znaczących wykroczeń lub przewinień podatkowych. W rzeczywistości chodziło o to, że reprezentowali osoby stojące w opozycji do rządzących. Przypadki zastraszania, szantażowania, przesłuchiwania adwokatów w charakterze świadków w prowadzonych przez nich sprawach, a nawet przypadki pobić przez prokuratorów i urzędników państwowych, były kilka lat temu na porządku dziennym– tłumaczy Khatiashvili.

Po dojściu do władzy prezydenta Giorgia Margwelaszwiliego i jego ekipy w listopadzie ubiegłego roku sytuacja adwokatów polepszyła się, zwłaszcza że coraz silniejszy nacisk na gruzińskie władze wywierały międzynarodowe organizacje prawnicze takie jak CCBE (Rady Adwokatur i Stowarzyszeń Prawniczych Europy). Tym niemniej prawnicy, którzy dziś w ramach swoich obowiązków zawodowych reprezentują byłych funkcjonariuszy publicznych z obozu Saakaszwilego, nadal są narażeni na politykę represji i szantażu.

Khatiashvili, który blisko rok temu po raz drugi został wybrany przez na prezesa palestry z ponad 80-proc. większością, nie ma wątpliwości, że gruzińscy adwokaci są zjednoczeni w swoim sprzeciwie wobec prób naruszenia niezależności oraz tajemnicy zawodowej przez rządzących, stąd też jest przekonany, że jeśli szykany nie ustaną, wszyscy solidarnie przystąpią do strajku, jak to się zresztą już kilkakrotnie w przeszłości zdarzało.

Olga Salomatova_fot Wojtek Gorski / Dziennik Gazeta Prawna / Wojciech Gorski

Na jakiekolwiek wystąpienia przeciwko autorytarnym zapędom władz nie ma natomiast dużych szans w Azerbejdżanie, gdzie znaczna część adwokatów stanowi integralny element skorumpowanego systemu wymiaru sprawiedliwości i im samym nie zależy na zmianie status quo. Rzecznicy praw człowieka nie dość, że należą tam do zdecydowanej mniejszości, to jeszcze są regularnie poddawani inwigilacji i bezprawnie pozbawiani wolności. – Zdarza się, że osoby, które współpracują z organizacjami międzynarodowymi oraz przygotowują skargi do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu są w Azerbejdżanie oskarżane o szpiegostwo, utrudnia się im wyjazdy zagraniczne, przeszukuje się ich mieszkania, podsłuchuje. Ostatecznie są oni wtrącani do więzienia, najczęściej pod zarzutem rzekomych oszustw podatkowych – wyjaśnia Olga Salomatova, ekspertka Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka.

Aleh Aheyeu_fot Wojtek Gorski / Dziennik Gazeta Prawna / Wojciech Gorski

Jeszcze inną strategię radzenia sobie z niepokornymi prawnikami obrały władze na Białorusi. Głównym instrumentem nacisku jest tam podporządkowana resortowi sprawiedliwości narodowa rada adwokacka, która w 2011 r., kilka miesięcy po wyborach prezydenckich, przystąpiła do szeroko zakrojonej akcji tzw. weryfikacji zezwoleń na wykonywanie zawodu adwokata. Pomimo prób zakwestionowania tej procedury przez prawników z izby mińskiej (do której należy blisko połowa z ok. 1600 adwokatów na Białorusi), licencje odebrano kilkunastu osobom, a kolejne kilkanaście zmuszono do zrzeczenia się ich. – Byli to adwokaci, którzy występowali w charakterze obrońców opozycji politycznej, w tym przeciwników Aleksandra Łukaszenki w wyborach prezydenckich – podkreśla Aleh Aheyeu, jeden z byłych członków samorządu adwokackiego pozbawiony prawa wykonywania zawodu za reprezentowanie przed sądem Alesia Michalewicza, jednego z kandydatów na prezydenta w 2010 r. Próby podważenia działań władz przed sądem okazały się bezskutecznie, dlatego prawnicy pozbawieni licencji obecnie przygotowują skargi do komitetów ONZ.

Po wydarzeniach z 2011 r. parlament białoruski przeszedł do kolejnego etapu tłumienia adwokackiej opozycji, uchwalając jeszcze w tym samym roku nowe prawo o adwokaturze, które jeszcze bardziej wzmocniło uprawnienia kontrolne ministerstwa sprawiedliwości. Zgodnie z ustawą resort sprawuje nadzór administracyjny nad samorządem, ma kluczowy wpływ na wybór prezesa narodowej rady adwokackiej, a w wielu przypadkach przysługuje mu prawo zawieszenia decyzji podjętych przez zgromadzenie adwokackie. Ministrowi sprawiedliwości przysługuje też prawo do wszczynania postępowań dyscyplinarnych przeciwko prawnikom oraz delegowania urzędników ministerialnych do prac w samorządzie adwokackich. Poddanym wielu formom kontroli rządowej izbom adwokackim przysługuje prawo do wydawania zezwoleń na tworzenie indywidualnych praktyk oraz kancelarii prawnych.

Obok prawników z tytułem zawodowym adwokata, którego warunkiem są studia prawnicze, 3-letni bądź 6-12-miesięczny staż (w zależności od tego, czy odbywa się w kancelarii czy w specjalnej komórce samorządu adwokackiego) oraz zdany egzamin zawodowy, występować przed sądami gospodarczymi i udzielać pomocy w sprawach cywilnych mogą też licencjonowani przez resort sprawiedliwości doradcy. Aby pełnić taką funkcję, trzeba przede wszystkim zdobyć stosowne doświadczenie zawodowe oraz co roku wpłacać odpowiednią składkę do kasy państwowej.

W porównaniu z Białorusią, nie mówiąc już o krajach Unii, dostęp do zawodu adwokata w Gruzji jest znaczenie bardziej zliberalizowany. Poza ukończeniem studiów prawniczych oraz minimum rocznej praktyki dodatkowo wymagane jest zdanie testu na komputerze.