Kwota wydatków związanych ze zbliżającą się nowelizacją procedury karnej została przez resort niedoszacowana? W opinii prawników tak, i to nawet dziesięciokrotnie
Pieniądze na bezpłatną pomoc prawną / Dziennik Gazeta Prawna
200 mln zł – tyle maksymalnie ma wynieść roczny koszt funkcjonowania nowelizacji postępowania karnego, która wchodzi w życie już w lipcu 2015 roku. W tych wydatkach znaleźć się mają również koszty wynagrodzeń dla obrońców z urzędu. Czy jednak pieniądze zarezerwowane w budżecie rzeczywiście wystarczą? Prawnicy mają wątpliwości.
Obrońca dla każdego
Ustawa o zmianie ustawy – Kodeks postępowania karnego oraz niektórych innych ustaw (Dz.U. z 2013 r. poz. 1247) zakłada wprowadzenie do k.p.k. m.in. art. 80a. Zgodnie z nim prezes sądu, sąd lub referendarz sądowy będzie zobligowany wyznaczyć w postępowaniu sądowym oskarżonemu obrońcę z urzędu, jeśli tylko ten o to zawnioskuje i nie będzie już posiadać obrońcy z wyboru. Ma to zapewnić równość stron w procesie kontradyktoryjnym, który na dobre zagościć ma w polskiej procedurze karnej w lipcu przyszłego roku.
– Dla nas jest rzeczą oczywistą, że skutki regulacji w sferze wzrostu kosztów obrony na życzenie są niedoszacowane. Można odnieść wrażenie, że Ministerstwo Sprawiedliwości celowo zaniżyło te koszty, bo gdyby ujawnić realne, okazałoby się, że na nowelizację nie wyraziłoby zgody Ministerstwo Finansów – mówi Jacek Skała, szef Związku Zawodowego Prokuratorów i Pracowników Prokuratury.
I podkreśla, że rozmawiając o kosztach, jakie generować będą zmiany, należy pamiętać również o tym, że na etapie prac parlamentarnych wprowadzono całkowicie nową w stosunku do projektu instytucję obligatoryjnego pełnomocnika na żądanie dla pokrzywdzonego.
– Prawdopodobnie stało się to bez wiedzy Ministerstwa Finansów. Ta ostatnia regulacja może skutkować podwojeniem wydatków. Nasze ostrożne szacunki wskazują, że kwota 200 mln zł w skali roku jest zaniżona od 6 do 10 razy – akcentuje prokurator Jacek Skała.
– Nie dysponujemy narzędziami, by dokonać bardzo dokładnych wyliczeń, ale nie zrobiło tego również Ministerstwo Sprawiedliwości, choć apelowaliśmy o to – dodaje.
Każdy liczy inaczej
Przedstawicielka resortu odpiera jednak te zarzuty. Przekonuje, że resort dysponuje analizami, z których wynika, że 200 mln zł rocznie wystarczy.
– Wysokość wydatków określono na podstawie szacunków, w których uwzględniono m.in. liczbę spraw sądowych, koszt obrońcy z urzędu wyznaczonego na podstawie obecnych przepisów w wybranym sądzie okręgowym i rejonowym w przeciętnej sprawie, przybliżoną liczbę ubiegających się o adwokata na wniosek – wylicza Patrycja Loose, rzecznik prasowy ministra sprawiedliwości.
To jednak nie przekonuje ani prokuratorów, ani adwokatów.
– Ja przy przyjęciu zbliżonych kryteriów wyliczyłem kwotę o połowę wyższą, bo przekraczającą 300 mln zł – akcentuje adwokat Roman Kusz, wicedziekan Okręgowej Izby Adwokackiej w Katowicach.
– Jak zwykle diabeł tkwi w szczegółach: ministerstwo oparło się na wskaźnikach dostępnych dziś przy aktualnym stanie prawnym. Nikt jednak nie zna odpowiedzi na pytanie, jaki procent oskarżonych złoży wniosek o wyznaczenie obrońcy po wejściu w życie zmian. Czy będzie to 60, 40, a może tylko 10 procent? To ten wskaźnik zadecyduje, jaki będzie rzeczywisty koszt – dodaje mecenas Kusz.
W jego ocenie analiza MS być może pomija również to, że koszty pełnomocników będą z każdym rokiem wyższe: w drugim półroczu 2015 r. nie zakończy się bowiem wiele spraw z obrońcami wyznaczonymi w nowym trybie. A honorarium adwokatowi nie jest przecież płacone na bieżąco, lecz po prawomocnym wyroku, często po wielu latach.
Kolejny wątek w dyskusji to egzekucja kosztów od skazanych. Skarb Państwa może bowiem od osoby skazanej dochodzić zwrotu kosztów poniesionych na obrońcę z urzędu.
– Tu trzeba postawić pytanie, czy utrzyma się obecny stan rzeczy, w którym skazywalność sięga 98,5 procent. Jeżeli liczba uniewinnień wzrośnie przykładowo do 30 procent, a w sprawach tych będą obrońcy z urzędu, koszty tych obron obciążą wyłącznie Skarb Państwa – zauważa prok. Skała.
W jego ocenie trudno sobie również wyobrazić skuteczne egzekwowanie zwrotu kosztów od osadzonych. Dlatego też czynnikiem niezbędnym do oszacowania kosztów obron na wniosek jest określenie stopy zwrotu i momentu czasowego, kiedy ten zwrot nastąpi.
– Państwo natomiast będzie swojego rodzaju kredytodawcą dla podejrzanych i oskarżonych na czas długiego, kontradyktoryjnego procesu. Kredytodawcą nieoprocentowanym. Obawiam się, że poziom stopy zwrotu może być zaskoczeniem dla autorów projektu. Krótko mówiąc, biorąc pod uwagę stopień zamożności naszego społeczeństwa, może być ona zaskakująco niska – puentuje Jacek Skała.
Płatny wniosek o obrońcę
Jak się okazuje, Ministerstwo Sprawiedliwości początkowo chciało uchronić budżet przed zbyt dużym odpływem środków. W załączonej do projektu ustawy (druk sejmowy 870) ocenie skutków regulacji (OSR) widniała informacja, że instytucja pełnomocnika na wniosek wcale nie będzie bezpłatna. Planowano bowiem, że opłata od wniosku o jego ustanowienie wynosić będzie około 600 zł. Miało to zapewnić „otrzymanie nowych dochodów w kwocie 138 mln zł w skali roku”. MS szacowało również wtedy, że roczny koszt na obrony z obrony z urzędu sięgać będzie 229 mln zł. Z tego pomysłu się jednak wycofano.
– OSR był sporządzony do wersji, która została przyjęta przez Radę Ministrów, gdzie taka opłata była przewidziana. W trakcie prac w Sejmie zapis ten został jednak usunięty. Natomiast na etapie sejmowym nie aktualizuje się OSR – tłumaczy Patrycja Loose.
– Takie rozwiązanie wypaczyłoby istotę reformy. Opłata w wysokości 600 zł spowodowałaby w praktyce, że art. 80a k.p.k. stałby się martwą literą. Wydatek 600 zł dla wielu osób byłby naprawdę poważną barierą – komentuje mecenas Kusz.
I przypomina, że stawka podstawowa wynagrodzenia adwokata za prowadzenie sprawy karnej z urzędu przed sądem rejonowym wynosi dziś 360 zł.
– Paradoksalnie więc Skarb Państwa mógłby na oskarżonych „zarobić”, ponosząc mniejsze koszty obrony niż opłata za wniosek – zauważa ekspert.