W Norwegii większość instytucji publicznych, np. rejestrów odpowiadających naszym księgom wieczystym, działa tak, iż najpierw rozpatrywany jest wniosek, później dokonywany wpis, a na końcu zainteresowany otrzymuje stosowne zaświadczenie i rachunek.
Ewa Szadkowska: Chińczycy przychodzą na negocjacje z własną herbatą i lubują się w długich rozmowach uważając, że wypowiedziane słowa są ważniejsze niż podpisany papier, Amerykanie szybko przechodzą na „ty” i są do bólu konkretni. Na co powinien być przygotowany prawnik rozpoczynający współpracę ze Skandynawami? Prócz tego, że natknie się na wysokiego blondyna.
Justyna Szpara adwokat, partner zarządzający w kancelarii Łaszczuk i Wspólnicy: Oczywiście musimy mieć świadomość, że Skandynawia to bardzo duży obszar, obejmujący Danię, Szwecję i Norwegię, a zatem kilka narodów. Jednak pewną cechą wspólną ludzi tam mieszkających jest prostolinijność i przekonanie, że jeśli ja przestrzegam ustalonych reguł, przestrzegają ich także moi partnerzy biznesowi. Skandynawowie są pozbawieni – dość typowej dla Polaków – podejrzliwości, przez co w naszym kraju często uchodzą za osoby naiwne.
ESZ: Są prostolinijni, czyli także otwarci?
JSZ: Tego określenia bym nie użyła w stosunku do wszystkich Skandynawów. Owszem, dość otwarci są Duńczycy, którzy są również weseli i sprytni – także w tym biznesowym sensie. Norwegów uważam natomiast za jedną z najbardziej skrytych nacji. Typowy Włoch, który ze swoją kordialnością i familiarnością przystąpi do budowania relacji, prawdopodobnie wywoła u statystycznego Norwega atak paniki i poczucie, że oto ktoś siłą wdziera się w jego sferę prywatności.
ESZ: A stosunek do prawa też jest różny w poszczególnych krajach?
JSZ: W tym sensie, że Szwedzi są bardzo wyczuleni na punkcie jego przestrzegania. Natomiast Norwegowie już mniej, za to dla nich bardzo ważne jest stosowanie się do wielu niepisanych zasad. Jedną z nich jest janteloven (tzw. prawo Jante), wedle której każdy powinien pamiętać, że nie jest lepszy od innych. Pojęcie to ukuł na początku lat 30. ubiegłego wieku norweski pisarz pochodzenia duńskiego Aksel Sandemose.
ESZ: Rozumiem, że pożądana jest skromność.
JSZ: Tak. Eksponowanie swoich talentów i ponadprzeciętnych osiągnięć jest w złym tonie. Chyba że ma to jakiś wymiar społeczny i służy dobru wspólnemu. W Norwegii nie wzbudzimy zainteresowania sąsiada naszym nowym, szybkim samochodem dopóki nie zaproponujemy, że podwieziemy np. jego córkę na koszykówkę. Także wyróżniający się pracownicy nie są jakoś szczególnie dostrzegani ani promowani, czego często nie mogą zrozumieć cudzoziemcy. Dobrze wykonujesz swoje obowiązki? Wszyscy je wykonują. A ktoś, kto zostaje do późna, nie jest uznawany za dobrego pracownika, tylko za złego rodzica. Dla Norwegów jest naturalne, że trzeba wyjść z pracy o godz. 16, wrócić do domu, zająć się dziećmi, oddać się jakiejś aktywności, najlepiej na świeżym powietrzu. Jeśli ja zadaję klientowi pytanie, mam świadomość, że on odpowie mi następnego dnia lub za dwa dni, wtedy, gdy będzie mógł. Nie jest też czymś szczególnie pozytywnie odbieranym, gdy osoba zapytana odpowiada natychmiast, bo nikt tego po prostu nie oczekuje.
ESZ: Czyli współpraca czasem wymaga cierpliwości.
JSZ: A także umiejętności czytania między wierszami. W skandynawskiej kulturze źle widziane jest bowiem także krytykowanie, pouczanie. Norweg czy Duńczyk prędzej zerwie współpracę bądź przemilczy problem niż powie otwarcie, że coś mu się nie podoba. Warto jednak zwrócić uwagę na wszechobecne zaufanie, które cechuje nie tylko relacje między np. partnerami biznesowymi, ale także jest czymś normalnym na linii państwo-petent. W Norwegii większość instytucji publicznych, np. rejestrów odpowiadających naszym księgom wieczystym, działa tak, iż najpierw rozpatrywany jest wniosek, później dokonywany wpis, a na końcu zainteresowany otrzymuje stosowne zaświadczenie i rachunek. To nas może szokować, bo w Polsce żaden urząd czy sąd nie wykona jakiejkolwiek czynności przed otrzymaniem opłaty. Inna sprawa, że tam przypadki uchylania się od płacenia należą do rzadkości.
ESZ: Czy znajomość języka angielskiego wystarczy, by poradzić sobie w kontaktach z klientami ze Skandynawii?
JSZ: Zdecydowanie tak. Angielski jest tam tak rozpowszechniony, że nawet wiele instytucji ma swoje strony internetowe w tej wersji językowej.
ESZ: A czy klient może być niezadowolony z tego, że porady udziela mu młody prawnik lub np. kobieta?
JSZ: Ja osobiście nigdy nie odczułam takiej niechęci. W krajach skandynawskich od lat bardzo dużą wagę przywiązuje się do kwestii równościowych i myślę, że społeczeństwo jest tak ukształtowane, że na tego typu uprzedzenia nie ma miejsca.
ESZ: Wspomniała pani, że Skandynawowie cenią skromność. Czy jest zatem w ogóle jakiś sposób, by im zaimponować, zrobić dobre wrażenie?
JSZ: Ewentualnie jakimiś osiągnięciami sportowymi. Tam jak wiemy bardzo popularne jest narciarstwo biegowe, ale także wszelkie sporty wodne. Wszelkiej aktywności sprzyja to, że niemal każdy ma domek letniskowy, a czasem i dwa – jeden w górach, a drugi właśnie nad wodą.
ESZ: Jest szansa, że Skandynaw zaprosi partnera biznesowego do takiego domku w ramach świętowania udanej transakcji?
JSZ: Jak już mówiłam, zwłaszcza Norwegowie strzegą swojej prywatności i cenią czas wolny, więc wspólnie spędzić go zechcą tylko z kimś, kogo naprawdę dobrze poznają. Pobyt w takim domku letniskowym może się zresztą okazać wyzwaniem, bo zwyczajowo jest to chałupa bez prądu, najlepiej na odludziu. Zabawne jest to, że w górach są całe skupiska owych chałup „na odludziu”.
ESZ: Czy kuchnia skandynawska może Polaków czymś zaskoczyć? Zakładam, że trzeba się nastawić na ryby.
JSZ: W Szwecji na stół może wjechać narodowy delikates, czyli sfermentowane śledzie, które nabrały smaku w puszce zakopanej w ziemi. Natomiast w Norwegii możemy zostać poczęstowani, zwłaszcza w okresie świąt Bożego Narodzenia, solonymi, suszonymi żebrami owcy. Wyglądają okropnie, ale są smaczne. No i jeszcze gotowane w całości owcze łby...
ESZ: Wegetarianin będzie miał ciężko.
JSZ: Raczej tak (śmiech), zwłaszcza że „potrawą” królującą wszędzie są hot-dogi.
ESZ: A czy w kwestii ubioru Skandynawowie są jakoś szczególnie wyczuleni? Słyszałam, że np. Włosi przywiązują wagę do stroju i prawnik w niedoczyszczonych butach na dzień dobry straci u nich kilka punktów.
JSZ: Skandynawowie preferują casual, a sami Norwegowie to najchętniej chodziliby w dresach albo w takich obcisłych legginsach jak do biegania. W pewnym sensie tłumaczy ich klimat, ale czasem widok jest wręcz dramatyczny. Osoba, która na spotkanie biznesowe przyjdzie w garniturze, białej koszuli i krawacie, ma duże szanse, że będzie wyraźnie odstawać od reszty.
ESZ: Na koniec zapytam jeszcze o Finlandię, która do krajów skandynawskich się nie zalicza, ale często jest z nimi wrzucana do jednego worka. Jakie tam niespodzianki na nas czekają?
JSZ: Finowie kochają karaoke. Mam znajomą specjalistkę w dziedzinie prawa pracy, która sama o sobie mówi, że jest królową karaoke wśród prawników w Helsinkach i organizuje dla klientów wspólne śpiewanie.
ESZ: No i sauna. Tam też można zostać zaproszonym na wspólne świętowanie po jakimś sukcesie?
Warto się z takim scenariuszem liczyć.