Noc. Alkohol. Nieznajomy kochanek z zaburzeniami osobowości – to się nie może dobrze skończyć. 9 lat więzienia to wyrok za 27 ciosów zadanych mężczyźnie, z którym kilka godzin wcześniej napastnik snuł wakacyjne plany.

Grzegorz G. (imię zmienione) jest orientacji homoseksualnej. Ma partnera Krzysztofa K. (też w rzeczywistości Krzysztof ma inne imię). Razem mieszkali, choć ich związek był luźny. Co pewien czas któryś z nich przyprowadzał do domu swoich kochanków. Obaj to akceptowali.

Przygodna znajomość...

20 marca 2013 r. Grzegorz wyszedł z mieszkania i pojechał do znajomych. Tam wypili pół litra wódki. Później udał się w miasto, aby poznać jakiegoś mężczyznę w celu uprawiania z nim seksu. Ponieważ nikogo nie poznał, to pieszo doszedł do dworca. Była już północ.
W tym samym czasie na dworcu przebywał (oskarżony później w tej sprawie) Stefan. S. (tak jak poprzednicy też o innym imieniu w realu), który oczekiwał na poranny pociąg mający go zawieźć do pracy w lunaparku.

Grzegorz zaproponował mu jednak lepsze spędzenie czasu. Stefan na to przystał i razem taksówką udali się do mieszkania Grzegorza. Gdy przyszli, partner Grzegorza – Krzysztof – spał. Grzegorz wyjął whisky i wraz z nowopoznanym przyjacielem zaczęli ją spożywać w formie drinków z coca-colą. Stefan jednak oszukiwał w trakcie picia, dolewając sobie coli. W końcu obaj mężczyźni poszli do łóżka, gdzie uprawiali seks oralny (stan faktyczny zacytowany za opisem sądu). Stefan nie tylko nie protestował, ale też nie okazywał wstydu ani strachu. Następnie rozmawiali do rana. Nie spali całą noc. Snuli m.in. wspólne plany wakacyjne. Nic z nich jednak – jak się dalej okaże – nie wyjdzie.

Partner Grzegorza wyszedł z mieszkania o 5 rano. W domu zostali więc sami Grzegorz i Stefan. Po pewnym czasie gość zaczął się zachowywać podejrzanie. W pewnym momencie Stefan psiknął w kierunku Grzegorza gazem pieprzowym. Powiedział przy tym: „ja Cię przepraszam”. Ale zaraz potem chwycił jeden z noży, które były w stojaku na blacie i zaczął nim zadawać ciosy Grzegorzowi. Nic przy tym nie mówił. Grzegorz zaczął się bronić. Próbował złapać napastnika za ręce i wtedy został skaleczony w dłoń. Usiłował więc swoim ciałem wtulić się w Stefana i napierał w jego kierunku. W tym czasie otrzymywał uderzenia w barki i plecy. Zwrócił się do Stefana z zapytaniem, czy ten chce go zabić, ale nie uzyskał odpowiedzi. Zaczął zatem uciekać. Zerwał roletę w oknie i przez okno wyskoczył na dach budynku, w którym mieszkał. I krzyczał wzywając pomocy.

Około godziny 6 głośny hałas w mieszkaniu Grzegorza słyszały jego sąsiadki. I widziały, jak mężczyzna, który był całkiem nagi, ucieka po dachu. Jedna z nich powiadomiła policję i na bieżąco relacjonowała to, co się dzieje. Stefan jednak nie ustępował i wyskoczył także na dach i dynamicznie ruszył w kierunku rannego. Kiedy jednak sąsiad krzyknął, że policja już jedzie, napastnik wycofał się do mieszkania. Ubrał się, wziął należący do Grzegorza laptop wart 1500 zł i wybiegł z domu.

Dla Grzegorza randka z nieznajomym skończyła się tak: 27 ran kłutych i ciętych na głowie, szyi, grzbiecie, klatce piersiowej i kończynach górnych.
Dla Stefana zaś jego wyczyny skończył się następująco: udał się na dworzec, gdzie śpiąc spadł z ławki i doznał urazu głowy. Został zabrany do szpitala a tego samego dnia został zatrzymany przez policję. Biegli psychiatrzy nie znaleźli podstaw do kwestionowania jego poczytalności w chwili czynu. Zgodnie z psychologiem ustalili, że posiada nieprawidłową osobowość z cechami niedojrzałości emocjonalnej oraz dyssocjalnymi. W trakcie dokonywania tych czynów znajdował się w stanie zwykłego upojenia alkoholowego. Biegły seksuolog ujawnił u niego ponadto zaburzenia identyfikacji płciowej, tzn. niepewność w seksualnej roli męskiej, siłę popędu płciowego na miernym poziomie. Biegły dodał, że uważa, że Stefan ma biseksualną orientację seksualną, przy czym trudno wskazać, czy przeważająca jest orientacja homo czy heteroseksualna. Po przedstawieniu mu zarzutów usiłowania zabójstwa i dokonania kradzieży laptopa, przyznał się do wszystkiego.

… z dramatycznym finałem

Sąd okręgowy stwierdził, że zachowanie Stefana powinno być zakwalifikowane z art. 13 par. 1 kodeksu karnego w zw. z art. 148 par. 1 k.k. i art. 157 par. 1 k.k. w zw. z art. 11 par. 2 k.k. Mężczyzna konsekwentnie zadając ciosy nożem, dążył bowiem do pozbawienia życia pokrzywdzonego. To, że nie nastąpił taki skutek wynika z podjętych przez Grzegorza działań obronnych, ucieczki, a także interwencji słownej sąsiada, który widząc co się święci krzyknął, że jedzie policja. Ten element przesądza też, że nie może być mowy o dobrowolnym odstąpieniu oskarżonego od dokonania czynu. Wyraźnie przestraszył się słów sąsiada i zrozumiał, że jest obserwowany i dlatego poniechał dalszego działania zmierzającego do dokonania zabójstwa. Jak wskazał sąd, „nie pozostaje przy tym bez znaczenia element zwyczajnego szczęścia po stronie pokrzywdzonego – oskarżony wybrał przypadkowo nóż z najkrótszym ostrzem spośród wszystkich będących w stojaku, mimo zadania tak wielu ciosów nie trafił w żadną z tętnic. Są to jednak okoliczności niezależne od woli oskarżonego”. Jeden lub kilka ciosów nożem spowodował jednak skutek w postaci odmy opłucnowej, czyli obrażenie naruszające czynności narządu ciała na czas powyżej 7 dni. W tym przypadku doszło więc do dokonania przestępstwa z art. 157 par. 1 k.k. Jaki był zatem motyw działania oskarżonego? Trudno jednoznacznie na takie pytanie odpowiedzieć – przyznaje sąd - ale kluczem do wytłumaczenia zachowania Stefana może być opinia biegłych psychiatrów i psychologa. Stwierdzono u niego bowiem osobowość nieprawidłową z cechami osobowości niedojrzałej i dyssocjalnej. Jeśli doda się do tego wpływ spożytego alkoholu i pewną podejrzliwość Grzegorza, to taka reakcja oskarżonego jak ustalona w tym postępowaniu mogła zaistnieć.

W efekcie sąd wymierzył oskarżonemu karę 9 lat pozbawienia wolności, uznając ją za adekwatną do stopnia winy i społecznej szkodliwości czynu oraz zasadną w aspekcie prewencji indywidualnej i społecznego oddziaływania. Ponadto na podstawie art. 278 par. 1 k.k. (kradzież) wymierzył mu jeszcze karę 8 miesięcy pozbawienia wolności. To daje karę łączną 9 lat i 2 miesięcy pozbawienia wolności.

Wyrok Sądu Okręgowego w Łodzi z 13 czerwca 2014 r., sygn. akt IV K 3/14