Walka z pijanymi kierowcami godzi polityków. Wieczorem w Sejmie odbędzie się pierwsze czytanie rządowego projektu nowelizacji kodeksu karnego. Zaostrza on kary za jazdę po pijanemu. Wprowadza między innymi zakaz prowadzenia pojazdów do 15 lat, a w przypadku recydywy dożywotnio. Do tego kary finansowe 5 tysięcy złotych, za recydywę 10 tysięcy. Do kodeksu karnego zostanie wprowadzone nowe przestępstwo: prowadzenie bez prawa jazdy, jeśli zostało ono wcześniej odebrane. Będzie za to grozić do dwóch lat więzienia.

Politycy mówią, że zmiany są konieczne, co pokazały ostatnie wydarzenia. Witold Pahl z Platformy Obywatelskiej przekonuje, że najważniejsze jest wyeliminowane z dróg kierowców jeżdżących po alkoholu lub narkotykach. Poseł dodaje, że w projekcie jest też obowiązek instalowania blokad alkoholowych. Tak zwane alkolocki będą montowane w samochodach osób, które zostały skazane za prowadzenie po pijanemu i odzyskały prawo jazdy. Dodatkowo w dokumencie tym będzie stosowna adnotacja.

Adam Rogacki z PiS-u przekonuje, że walka z pijanymi kierowcami nie ma barw politycznych. Wyjaśnia, że jego partia od dawna postuluje zaostrzenie kar. Przekonuje, że jeżeli w wyniku tych przepisów uda się uratować choć jedno życie na drodze, to warto je przyjąć.

Dariusz Joński deklaruje w imieniu SLD poparcie dla rządowych propozycji. Ale cały czas zastanawiamy się, że przepisy rzeczywiście odstraszały - mówi. Dodaje, że istotą zmian powinna być nieuchronność kary, co zależy od niezależnego wymiaru sprawiedliwości.

Maciej Banaszak z Twojego Ruchu przekonuje, że samo podwyższanie kar nie wyeliminuje problemu pijanych kierowców. Jak mówi, potrzebna jest edukacja i to od najmłodszych lat oraz nawet drastyczne kampanie społeczne.

Zaostrzenie kar dla pijanych kierowcach to pokłosie dyskusji, jak toczyła się na początku roku, po tragicznym wypadku w Kamieniu Pomorskim. Spowodował go właśnie pijany kierowca, który śmiertelnie potrącił 6 osób, w tym 9-letnie dziecko.