Adwokatura „trwa”. Pod względem sposobu wypracowywania rozwiązań w ważnych sprawach przypomina nieco Stolicę Apostolską, gdzie podjęcie decyzji zabiera niekiedy kilkadziesiąt lat. Może zatem obserwowana przez nas zmiana pokoleniowa nie jest aż tak zła, jak niektórzy ją przedstawiają – mówi adwokat Radosław Baszuk.

Prawnik.pl: Spór Warszawskiej Izby widzi i czyta o nim cała Polska. Jest tu pole do popisu dla rzecznika dyscyplinarnego?

Radosław Baszuk, adwokat, wiceprezes Wyższego Sądu Dyscyplinarnego Adwokatury: To złe rozwiązanie. Przestrzegam osoby z obu stron barykady przed angażowaniem rzecznika i sądownictwa dyscyplinarnego w bieżące spory samorządowe. Wartością warszawskiej palestry przez lata było to, że nikogo nie ścigano dyscyplinarnie za poglądy, czy nawet radykalne stanowiska w debacie dotyczącej adwokatury. To dobra zasada i warto, by była nadal respektowana. Każdy z nas może samodzielnie ocenić poziom argumentów i figur retorycznych używanych w debacie publicznej. Adwokaci, którzy uważają za konieczne prezentowanie swoich nie zawsze stonowanych przemyśleń o adwokaturze i innych adwokatach na łamach mediów, nie mogą być zdziwieni, że w tym samym miejscu spotykają się z reakcją. Nie powinni biegać później ze łzami w oczach do rzecznika dyscyplinarnego z prośbą o pomoc i ochronę. Podsumowując ten wątek cytatem muzycznym i filmowym: chłopaki nie płaczą.

(…)

Prawnik.pl: Spór w stołecznej izbie to walka o władzę czy coś więcej?

RB: Zdecydowanie więcej. Personalny, ambicjonalny konflikt izbowy w określonym miejscu i czasie zetknął się z manifestacją pokoleniowej potrzeby zmian i niezadowolenia młodego pokolenia z efektów działań samorządu, co w mojej ocenie ma charakter przypadkowy. Osoby, o których mówimy, nie dysponują cechami charakteru ani umiejętnościami predestynującymi do tego, by pełnić rolę liderów tego środowiska. Nie artykułują także jego rzeczywistych aspiracji. W perspektywie kilku lat wspominać będzie się o nich w kategoriach historycznego epizodu. Dominujący dziś w warszawskiej adwokaturze młodzi adwokaci i sukcesywnie zasilający ich szeregi aplikanci adwokaccy mają własne wyobrażenia i oczekiwania wobec samorządu zawodowego.

Prawnik.pl: Adwokatura nie lubi radykalnych zmian?

RB: Nie lubi. Przywykliśmy do zastanego stanu rzeczy. Władze adwokackie wybierane są raz na trzy lata i nawet jeśli efekty ich pracy nie porywają środowiska, jest czymś na kształt zwyczaju, że są wybierane na kolejną kadencję. Sprawy w palestrze idą powoli, spokojnie, w sposób mało ekscytujący. Adwokatura „trwa”. Pod względem sposobu wypracowywania rozwiązań w ważnych sprawach przypomina nieco Stolicę Apostolską, gdzie podjęcie decyzji zabiera niekiedy kilkadziesiąt lat, choć sprawa wymaga rozstrzygnięcia znacznie szybciej. Może zatem obserwowana przez nas zmiana pokoleniowa nie jest aż tak zła, jak niektórzy ją przedstawiają.

Prawnik.pl: Czego więc oczekują młodzi?

RB: Nowoczesnych rozwiązań i transparentności. Także między nimi toczy się spór o kształt samorządu. W sposób naturalny i socjologicznie zrozumiały konfrontują się z zastaną rzeczywistością, kontestując ją. To dobrze. Stagnacja i marazm to ostatnie, czego dzisiejsza adwokatura potrzebuje. Nawet jeżeli w moim subiektywnym przekonaniu niektóre z przejawów kontestacji nie są słusznie, zaś jeśli nawet są słusznie – nie są efektywne. Lekceważenie tych aspiracji i oczekiwań z kilku powodów nie jest dłużej możliwe. Pragmatyczny – młodzi adwokaci mają obecnie, jeżeli są tylko w stanie w sposób dostateczny zorganizować się – matematyczną większość wystarczającą do przeforsowania na zgromadzeniu własnych rozwiązań. Słusznościowy – coraz częściej formułują pytania i poszukują odpowiedzi dotyczących ważnych, realnych problemów środowiska. W przewidywalnej perspektywie czasowej to oni wyznaczą kierunek, jakim podąży adwokatura. Zdefiniują oczekiwania swojej grupy pokoleniowej, wyłonią naturalnych liderów, stworzą programy. Widoczny u części jakobinizm poglądów zaniknie w sposób naturalny z upływem czasu lub zostanie zmarginalizowany przez samo środowisko.

(…)

Prawnik.pl: Obawia się pan przejęcia przez młodych władzy?

RB: Nie. Szybko zauważą, że z prawem do podejmowania decyzji idzie w parze odpowiedzialność za ich skutki. Załóżmy przez chwilę scenariusz, w którym na jesiennym zgromadzeniu izby nastąpi dymisja bądź odwołanie dziekana i rady. Powstanie konieczność wybrania nowych władz. Kandydaci będą musieli zaproponować zgromadzeniu sposób realizacji uchwalonego budżetu lub jego zmianę. Wraz z tym przyjdzie odpowiedzialność. Ten, kto proponuje określone rozwiązania, musi mieć odwagę i pomysł, by je realizować.

Prawnik.pl: Może być gorąco na nadzwyczajnym zgromadzeniu. Warszawska adwokatura zaliczyła ostatnio sporo precedensowych zdarzeń. Wcześniej nie gwizdano na zgromadzeniach?

RB: Nigdy. To zachowania, które nie mogą być akceptowane. Możemy się ostro spierać, ale nie możemy przenosić zachowań stadionowych na forum zgromadzenia izby. Myślę, że przyczyną tego incydentu było poczucie anonimowości. Jest nas tak dużo, że nie rozpoznajemy się nawzajem. Gdy ludzie czują się rozpoznawalni, mają naturalną skłonność do powstrzymywania się od niegodnych zachowań.

(…)

Prawnik.pl: Co w związku z tym, jeżeli aspiracje coraz bardziej licznej grupy w ramach adwokatury idą w tym kierunku, aby samorząd był także wyrazicielem interesów ekonomicznych jej członków?

RB: Przy aktualnej treści ustawy prawo o adwokaturze możliwe są trzy rozwiązania. Pierwsze sprowadza się do utrzymywania aktualnego modelu z niezbędnymi korektami. W ramach drugiego przyjmujemy, że sens funkcjonowania samorządu adwokackiego definiuje art. 17 konstytucji, sprawuje on wyłącznie pieczę nad należytym wykonywaniem zawodu, tylko w granicach interesu publicznego i dla jego ochrony. Oznacza to samorząd o bardzo mocnym umocowaniu prawnym ale o ograniczonych kompetencjach. Poza nim, poza strukturami przymusowego samorządu, tworzymy dobrowolną organizację zawodową adwokatów. Taka organizacja, zapewne stowarzyszenie, mogłaby zabiegać o interesy materialne ponad 20 tys. adwokatów i aplikantów adwokackich. Proszę zwrócić uwagę na to, że organizacje takie powołały do życia środowiska sędziowskie i prokuratorskie.

Prawnik.pl: Jakie jest rozwiązanie trzecie?

RB: Polega na tym, że ustawowe organy samorządu dokonują swoistego outsourcingu aktywności innej niż ustawowo przewidziana. Oznacza to obudowanie organów samorządu mniej lub bardziej z nimi powiązanymi komitetami czy komisjami. W ostatnim czasie nasi młodzi koledzy przedstawili ciekawe założenia takich rozwiązań.
Rzecz w tym, że każde z tych rozwiązań wymaga wskazania źródła finansowania. Adwokaci muszą zdecydować: jedna, niska lub wyższa, obligatoryjna składka na samorząd czy odrębne finansowanie samorządu i dobrowolnej organizacji zawodowej lub dobrowolnych komitetów czy komisji stanowiących zaplecze, swoiste think tanki organów samorządu.

Rozmawiała Ewa Szadkowska

Pełna wersja wywiadu w tygodniku Prawnik DGP (dostępna TUTAJ).