Krzysztof Wojtaszek jest drugim, obok Piotra Raczkowskiego, nowym wiceprzewodniczącym Krajowej Rady Sądownictwa.
Członkiem rady jest od marcu 2012 r., ale do prezydium wybrano go z końcem maja tego roku. I jak sam podkreśla jest to dla niego wyróżnienie, ale przede wszystkim zobowiązanie. Sam o swojej nowej roli mówi krótko: – KRS jest organem kolegialnym, dlatego kluczowe znaczenie dla realizacji wyzwań, które przed nią stoją, ma wsparcie jej członków w pracach kolegialnych. I to właśnie zamierzam robić.
Na studia prawnicze zdecydował się dość przypadkowo, będąc w liceum. – Podczas jednej z lekcji języka polskiego nasza nauczycielka na kanwie dramatu „Niemcy” Leona Kruczkowskiego zorganizowała pokazowy proces, podczas którego wcieliłem się w rolę obrońcy Waltera Sonnenbrucha. Odnalazłem się w niej na tyle dobrze, że zacząłem na poważnie rozważać karierę prawniczą – wspomina Krzysztof Wojtaszek. Ostatecznie nie zdecydował się jednak na zawód adwokata. Po ukończeniu studiów prawniczych na Uniwersytecie Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie odbył aplikację sędziowską i zdał egzamin zawodowy. A pierwszą pracę podjął w małym sądzie w Opolu Lubelskim. I jak sam podkreśla wyboru nie żałuje. – Zawsze postrzegałem zawód sędziego jako koronę profesji prawniczych – wyjaśnia Wojtaszek.
Od początku swojej kariery związany jest z Lubelszczyzną. W 2004 r. objął funkcję wiceprezesa, a od 2008 r. do lutego b.r. piastował urząd prezesa Sądu Okręgowego w Lublinie. Czas ten wspomina jako okres ogromnych wyzwań i gigantycznej pracy. – Podczas aplikacji nie jesteśmy przygotowywani jak radzić sobie z zadaniami związanymi z kierowaniem takimi instytucjami jak sądy – podkreśla Krzysztof Wojtaszek. – W tym okresie musiałem zmierzyć się z problemami dalece odległymi od spraw orzeczniczych, takimi jak chociażby kwestie kadrowe czy organizacyjne – wyjaśnia. Jednak mimo nawału obowiązków okres prezesury wspomina pozytywnie. Na tyle, żeby po zakończeniu kadencji kontynuować współpracę z lubelskim sądem jako sędzia wizytator do spraw karnych i orzecznik w wydziale karnym odwoławczym. O żadnych zmianach na razie nie myśli. – Jestem bardzo silnie związany z Lubelszczyzną. Tu się urodziłem i chodziłem do szkoły. W tym regionie mieszka także moja rodzina. Lublin jest także bardzo silnym ośrodkiem prawniczym. Mogę się w tym miejscu realizować zawodowo, dlatego nie szukam odmiany – tłumaczy sędzia.
W swojej wieloletniej karierze rozpoznawał wiele spraw o najcięższe przestępstwa. Ale jedna szczególnie utkwiła mu w pamięci. – To była sprawa, która z powodzeniem nadawałaby się na scenariusz filmowy – wspomina sędzia Wojtaszek. – Był to proces o zabójstwo. Oskarżonym był chłopiec, który stanął w obronie swojej matki przed znęcającym się nad nią konkubentem. Po zajściu sam zgłosił się na policję i przyznał do zabójstwa. W momencie popełnienia czynu zabronionego miał ukończone 15 lat i odpowiadał jak dorosły. Ja go sądziłem – relacjonuje sędzia. – Pamiętam, że prokurator zażądał kary ośmiu lat pozbawienia wolności. Jako przewodniczący składu orzekającego uznałem jednak, że chłopiec działał w stanie silnego wzburzenia i wymierzyłem mu karę z warunkowym zawieszeniem jej wykonania – opowiada. – To była trudna sprawa. Nie ulega bowiem wątpliwości, że czyn, którego dopuścił się ten młody mężczyzna, był zbrodnią, jednak wymiar kary musiał zostać orzeczony w oparciu o całe spektrum okoliczności, które towarzyszyły temu zdarzeniu – tłumaczy sędzia Wojtaszek.
Jak sam mówi spraw o podobnym ciężarze gatunkowym rozpoznawał w swojej karierze bez liku. – Dlatego po odejściu w stan spoczynku zastanowię się nad spisaniem ich wszystkich w formie publikacji – uśmiecha się sędzia Wojtaszek. Jego doświadczenie i wiedzę zdobyte w procesach o najpoważniejsze zbrodnie doceniają także koledzy po fachu. – Jest znakomitym sędzią i fachowcem w swojej dziedzinie. Znamy się już od wielu lat zarówno z sali rozpraw, jak i w życiu prywatnym i mogę mówić o nim jedynie w samych superlatywach – mówi sędzia Jerzy Rodzik, prezes Sądu Okręgowego w Lublinie, który przejął schedę właśnie po Krzysztofie Wojtaszku.
Praca jest dla niego bardzo ważna, jednak hołduje również zasadzie równowagi pomiędzy życiem prywatnym a zawodowym. Dlatego stara się znajdować czas na hobby. – Lubię aktywność fizyczną, dlatego czerpię przyjemność z jazdy na rowerze, a zimą na nartach. Odpoczywam także żeglując po mazurskich jeziorach – mówi Wojtaszek. – Jestem również melomanem. Mam pokaźną kolekcję płyt jazzowych i bluesowych. Słuchanie muzyki mnie odpręża – dodaje.