Projekt posłów SLD umieszcza w kodeksie karnym pojęcie tożsamości płciowej jako odmienne od pojęcia płci. Termin ten jest kluczowy w tym, co dla jednych stanowi naukę, dla drugich zaś ideologię. Wprowadzenie go do legislacji zostanie odebrane jako opowiedzenie się państwa po jednej ze stron sporu
Dziś w Sejmie pierwsze czytanie projektu ustawy nowelizującej kodeks karny, złożonego przez grupę posłów SLD (druk nr 2357). Zakłada on dodanie kolejnych przesłanek do zastosowania art. 119 k.k. (stosowanie przemocy lub groźby bezprawnej wobec osoby lub grupy osób), art. 256 k.k. (publiczne nawoływanie do nienawiści) oraz art. 257 k.k. (publiczne znieważanie). Obecnie są to: przynależność narodowa, etniczna, rasowa i wyznaniowa. Projekt przewiduje rozszerzenie tego katalogu o płeć, tożsamość płciową, wiek, niepełnosprawność i orientację seksualną. Inne postulaty to dodanie szczególnej odpowiedzialności funkcjonariusza publicznego w art. 194 k.k. (dyskryminacja wyznaniowa) oraz zmiana art. 195 k.k. (złośliwe przeszkadzanie publicznemu wykonywaniu aktu religijnego). Projekt zmierza także do zawężenia hipotezy, obniżenia sankcji i zmiany trybu ścigania w przypadku przestępstwa z art. 196 k.k. (obraza uczuć religijnych).
Brak wymogu
Prawna ocena tego projektu wymaga najpierw stwierdzenia, iż szczególna ochrona w prawie karnym osób spełniających kryteria w nim wskazane nie jest bynajmniej wymogiem wiążącego Polskę prawa międzynarodowego. Przeciwnie, zarówno Międzynarodowy Pakt Praw Obywatelskich i Politycznych, jak i Międzynarodowy Pakt Praw Gospodarczych, Społecznych i Kulturalnych oraz Konwencja o Ochronie Praw Człowieka i Podstawowych Wolności zgodnie nakazują stosowanie zawartych w nich postanowień do wszystkich, bez dyskryminacji z „jakichkolwiek” przyczyn. Jakichkolwiek, a więc nie tylko kilku (czy nawet kilkunastu) określonych. Wyliczenie przyczyn, które pojawiają się w tym kontekście w powyższych konwencjach, ma charakter przykładowy i otwarty, nie zaś wyczerpujący, co należy do istotnych cech przestępstw zdefiniowanych w art. 119 kk, 256 k.k. i 257 kk.
Warto przywołać uwagę Biura Studiów i Analiz Sądu Najwyższego, iż projekt pomija szereg równie istotnych możliwych znamion dyskryminujących, takich jak choroba psychiczna, AIDS, uzależnienie od alkoholu lub środków odurzających, otyłość czy bezdomność, do czego można dodać także poglądy polityczne i sytuację majątkową.
Niepotrzebna afirmacja
Budzi obawy fakt, iż autorzy projektu dostrzegają mowę nienawiści tam, gdzie mamy do czynienia ze zwykłymi stereotypami (np. twierdzenia, że „Polacy są pieniaczami i awanturnikami”), niekoniecznie zresztą krzywdzącymi dla kogokolwiek. Notabene część rzekomych przejawów mowy nienawiści została wzięta chyba bardziej z podęcznika niż z prawdziwego życia, rażąc swoją sztucznością (np. „osoby starsze nie mają prawa aspirować do pełnego udziału w życiu prywatnym ani społecznym”).
Projekt wprowadza do kodeksu karnego pojęcie „tożsamości płciowej” jako odmienne od pojęcia płci. Termin ten jest kluczowy w tym, co dla jednych stanowi już „naukę gender”, dla drugich zaś „ideologię gender” i co jest od wielu miesięcy przedmiotem ożywionej debaty publicznej w naszym kraju. Nie ma wątpliwości, że wprowadzenie tego pojęcia do legislacji zostanie odebrane jako opowiedzenie się państwa po jednej ze stron sporu.
Projekt nie służy ochronie niektórych mniejszości (głównie seksualnych) przed dyskryminacją, lecz służy wzmocnieniu ich pozycji względem innych grup społecznych. Uzasadnienie nie pozostawia wątpliwości, że nie mamy do czynienia z walką o tolerancję, lecz z akcją afirmacyjną: homoseksualiści bowiem to osoby które „potrzebują wsparcia w walce o swoje miejsce w społeczeństwie”, zaś „projektowane zaangażowanie państwa (...) to informacja, że homoseksualność i biseksualność są zjawiskami normalnymi” – piszą jego autorzy. Pytanie, czy rzeczywiście państwo jest powołane do tego, żeby w taką akcję afirmacyjną się włączać; w każdym razie nie ma takiego konstytucyjnego wymogu, w przeciwieństwie np. do obowiązku ochrony i opieki Rzeczpospolitej nad małżeństwem jako związkiem kobiety i mężczyzny, rodziną, macierzyństwem i ojcostwem (art. 18 konstytucji).
Naruszenie spójności
Projekt narusza spójność prawa karnego, a częściowo także istotne zasady odpowiedzialności karnej. Po pierwsze, pomija to, iż art. 119 k.k. ma na celu ochronę ludzkości jako ogółu, jak również międzynarodowego ładu publicznego. Ochrona mniejszości seksualnych w tym akurat kontekście może być uznana wręcz za naruszenie zasad prawidłowej legislacji. Po drugie, dodanie w art. 194 i art. 195 k.k. kategorii przestępstw funkcjonariuszy jest zbędne; cel w postaci wyższych sankcji jest w tych przypadkach osiągany już w obecnym stanie prawnym poprzez stosowanie kumulatywnej kwalifikacji czynu z art. 231 par. 1 lub par. 2 k.k. Po trzecie, dodanie przesłanki umyślności przy przestępstwie obrazy uczuć religijnych ignoruje to, iż występek co do zasady można popełnić tylko umyślnie (art. 8 k.k.).
Poza tymi okolicznościami (które wskazał w swojej opinii Sąd Najwyższy) warto podnieść, że mocno przesadzone jest stwierdzenie uzasadnienia, iż prawo karne winno chronić przed homofobią, czyli irracjonalnym lękiem przed osobami homo- i biseksualnymi. Środków na ochronę przed jakąkolwiek irracjonalnym lękiem można szukać w psychologii bądź medycynie – ale na pewno nie w prawie karnym.
W ferworze dyskusji na temat hate crimes nie można wreszcie zapominać, że prawo karne nie zabrania ani myśleć, ani tym bardziej odczuwać w określony sposób, nawet jeśli treść tych myśli czy odczuć jest niezgodna z powszechnym poczuciem tego, co dobre. Nie można zatem karać samej nienawiści, która jest odczuciem, a jedynie jej wybrane przejawy – a zatem napaści, rozboje, pomówienia, zniewagi. A te czyny przecież i tak są już ścigane w oparciu o istniejące przepisy kodeksu karnego.