Gdyby za każdym razem małżonkowie walczący o majątek i opiekę nad dzieckiem oskarżali się o zniesławienie, a sąd niejako automatycznie skazywałby ich, to większości rozwodów zaczęłyby towarzyszyć wyroki karne.

Anna A. i Jan J. (tak ich nazwijmy na potrzeby opisania wyroku) rozwiedli się w 2012 r. Mają dziewięcioletniego syna. Rozwód został przeprowadzony bez orzekania o winie. Następnie małżonkowie prowadzili rozmowy o podziale majątku oraz opiece nad dzieckiem.

Mail do adwokata

Były mąż napisał maila do Anny A. o treści: „od kilku miesięcy trzymasz syna w nocy zamkniętego w pokoju na klucz. W pokoju gdzie, nie ma wentylacji, i gdzie w nocy jest bardzo gorąco i sucho. Skutkiem tego jest przewlekła choroba K. Działasz z premedytacją na jego szkodę”.

Maila wysłał też do swojego adwokata od sprawy rozwodowej. A potem napisał kolejnego, już tylko do prawnika, że „ma dosyć znęcania się pani A. A. nad synem”.

Rodzina po rozwodzie nadal mieszkała razem. I rzeczywiście, na noc matka zamykała się z dzieckiem w jednym z pokoi (pozbawionym wentylacji) na klucz. Jej zachowanie nie było jednak podyktowane chęcią zaszkodzenia synowi, a obawą o jego bezpieczeństwo. Mąż nie należał bowiem do osób o anielskim charakterze.

Trzeba jeszcze wyjaśnić, że chłopiec nie cierpi na żadną chorobę przewlekłą, dziecko uczęszcza do szkoły sportowej, gdzie aktywnie uczestniczy w zajęciach, a jego stan zdrowia jest prawidłowy. Sprawa o zniesławienie trafiła do wydziału karnego warszawskiego sądu rejonowego.



Ojciec został oskarżony o takie postępowanie, które mogłoby poniżyć kobietę w opinii publicznej, czyli o czyn z art. 212 kodeksu karnego.

Spory rodzinne

Stołeczny sąd rejonowy umorzył jednak postępowanie. Wyjaśnił, że o zaistnieniu podstaw do odpowiedzialności karnej na podstawie art. 212 par. 1 k.k. można mówić tylko wtedy, gdy sprawca zakomunikował przynajmniej jednej osobie (bądź w jej obecności) wiadomości o postępowaniu lub właściwościach innej osoby, mogących poniżyć ją w opinii publicznej bądź też narazić na utratę zaufania potrzebnego dla danego stanowiska, zawodu lub rodzaju działalności. Niewątpliwie – zdaniem sądu - wiadomości e-mail byłego małżonka miały charakter pomawiający o zachowanie, które mogłoby skutkować utratą przez kobietę zaufania publicznego jako matki oraz uczestniczki postępowania w zakresie podziału majątku.

Sąd ustalił, że zachowanie mężczyzny wyczerpywało znamiona występków z art. 212 k.k. Podkreślił jednak, że aby ocenić to, czy stanowiło ono przestępstwo, należałoby jeszcze uznać, iż jego społeczna szkodliwość jest wyższa niż znikoma. A zdaniem sądu taka nie była. W uzasadnieniu sąd wskazał, że krąg adresatów wiadomości wysyłanych przez oskarżonego był znacznie ograniczony i sprowadzał się do jednej osoby, która dodatkowo z racji wykonywanego zawodu była zobowiązana do zachowania tajemnicy.

Ponadto pomawiające sformułowania zostały wypowiedziane w sytuacji konfliktu rodzinnego i to w dość szczególnych okolicznościach – sporu na tle majątkowym oraz opieki nad dzieckiem. Użyte zwroty nie były wulgarne i miały na celu zwrócenie uwagi i podkreślenie pewnych zjawisk związanych ze sposobem opieki nad dzieckiem, który według ocen oskarżonego mógłby zaszkodzić zdrowiu jego syna. Nosiły w sobie element nie tyle celowego obrażenia byłej żony i naruszenia jej dóbr osobistych ile troski o dobro dziecka. Sąd przyznał, że wywoływanie i kierowanie przez byłych partnerów na tle istniejących konfliktów rodzinno-majątkowych różnego rodzaju pretensji i zarzutów jest działaniem dość typowym i powszechnym, przy czym agresja i ciężar tych zarzutów najczęściej w bardzo znacznym stopniu przekracza sytuację, z jaką mamy do czynienia w tej sprawie. Gdyby za każdym razem, w tego typu sprawach strony oskarżały się o zniesławienie a sąd niejako automatycznie skazywałby, dość szybko doszłoby do sytuacji, że większości rozwodów towarzyszyłyby również wyroki karne skazujące za zniesławienie jedną albo obie strony konfliktu. Zdaniem sądu z punktu widzenia obiektywnego, społeczna szkodliwość zachowania oskarżonego jest więc zbyt mała, aby można było uznać jego czyny za przestępstwa i wymierzyć mu za nie kary.

Wyrok Sądu Rejonowego dla Warszawy-Mokotowa w Warszawie z 22 kwietnia 2014 r., sygn. akt XIV K 97/13