Postępowania dyscyplinarne sędziów są jawne. A skoro tak, to czy mamy prawo poznać dane ukaranych? Niestety, wciąż nie jest to oczywiste.
Postępowania jawne z zasady / Dziennik Gazeta Prawna
Wolontariusze Sieci Obywatelskiej Watchdog poprosili kilka sądów apelacyjnych o orzeczenia dyscyplinarne, które zapadają w pierwszej instancji. Powołali się na ustawę o dostępie do informacji publicznej (Dz.U. z 2001 r. nr 112, poz. 1198 z późn. zm.). Spotkało ich jednak rozczarowanie. Tylko kilka sądów udostępniło wyroki, ujawniając pełne dane sędziów, m.in. SA w Łodzi, SA w Gdańsku, SA w Katowicach oraz Naczelny Sąd Administracyjny. Reszta przysłała orzeczenia, w których dane sędziów są zaczernione. Sieć nie zamierza odpuścić. Jeśli będzie musiała, sprawy podda kontroli sądów administracyjnych.

Osoby publiczne

– Z niezrozumiałych względów w większości przypadków została wyłączona jawność danych sędziów. A przecież nie występowali oni w tych postępowaniach jako osoby prywatne, lecz w związku z zarzutami związanymi z wykonywaniem ich funkcji – mówi Szymon Osowski, prezes Sieci Obywatelskiej Watchdog Polska.
Tłumaczy, że stowarzyszenie nie dostało także żadnych wyjaśnień co do anonimizowania orzeczeń.
– Formalnie powinno to nastąpić decyzją wskazującą, jakie były powody wyłączenia jawności właśnie tych danych. Mam nadzieję, że uda się przekonać wszystkie sądy, żeby udostępniły imiona i nazwiska sędziów – dodaje Szymon Osowski.
Środowisko ma jednak w tej kwestii mieszane uczucia.
– Postępowania dyscyplinarne sędziów są dostępne dla publiczności, o ile nie zdecydowano o wyłączeniu ich jawności. Każdy może więc przyjść na taką sprawę i przysłuchiwać się jako publiczność. Ale zupełnie czymś innym jest jawność bezpośrednia rozprawy, a czym innym przesłanie orzeczeń dyscyplinarnych na wniosek – przekonuje sędzia Waldemar Żurek, członek Krajowej Rady Sądownictwa.
Tłumaczy, że nie jest oczywiste, czy w takim procesie sędzia jest osobą publiczną, czy nie.
– Moim zdaniem, sędzia powinien być traktowany jak normalny obywatel, który ma w takim przypadku prawo do prywatności i stosuje się do niego także ustawę o ochronie danych osobowych. Dlatego opowiadam się za anonimizacją. Zdarza się przecież, że sędzia zostanie ukarany przez sąd apelacyjny, a potem uniewinniony przez Sąd Najwyższy. Upublicznienie pierwszego orzeczenia mogłoby mocno uderzać w jego wizerunek, a nawet naruszać dobra osobiste – argumentuje sędzia Żurek.

Lekcja z jawności

Nieprzejednana postawa prezesów sądów apelacyjnych może dziwić. Kwestią jawności danych ukaranych sędziów zajmowały się już sądy administracyjne. Ścieżkę w tej sprawie przetarł Daniel Pietrzak, prawnik i członek Sieci Obywatelskiej Watchdog Polska. Jeszcze w ubiegłym roku zwrócił się o orzeczenia dotyczące spraw dyscyplinarnych do prezesów sądów apelacyjnych, wyraźnie zaznaczając, że zależy mu na pełnych danych sędziów.
– Większość sądów przesłała orzeczenia. Negatywne decyzje wydali prezesi sądów apelacyjnych w Warszawie i w Łodzi. Obie znalazły swój finał przed sądami administracyjnymi – mówi Pietrzak.
Przełomowa była sprawa dotycząca Sądu Apelacyjnego w Warszawie. Minister sprawiedliwości utrzymał w mocy decyzję prezesa sądu, jednak Pietrzak zaskarżył oba rozstrzygnięcia do sądu. WSA w Warszawie przyznał mu rację (sygn. akt II SA/Wa 1929/12). Uznał, że sędzia jest osobą publiczną i jego prywatność nie jest chroniona, gdy chodzi o informacje mające związek z pełnieniem przez niego funkcji. Dlatego zdaniem WSA prezes sądu apelacyjnego powinien przekazać orzeczenia obejmujące imiona i nazwiska sędziów, i to bez względu na treść wydanego orzeczenia. A więc także gdy sędzia został uniewinniony.
– Sędziowie mają takie same przywary jak inni. Nie są ani bardziej uczciwi, ani bardziej moralni. Ale sam widzę pewne niebezpieczeństwo dotyczące danych wrażliwych, do których zalicza się dane o karalności czy kwestii zdrowia. Nikt dotąd nie rozstrzygnął kwestii relacji przepisów o danych sensytywnych z ustawą o dostępie do informacji publicznej – zauważa Daniel Pietrzak.
A chodzi np. o ujawnianie informacji o uzależnieniu sędziego od alkoholu czy kwestie obyczajowe.
Daniel Pietrzak podkreśla, że występując o wyroki nie chodziło mu o zaspokojenie niezdrowej ciekawości, a ustalenie, czy w tym trybie są piętnowane zachowania, które rzutują na sprawność postępowań, np. przewlekłość w sporządzaniu uzasadnień.
– Okazało się jednak, że większość spraw jest związanych z kwestiami obyczajowymi, zachowaniem sędziów wobec pracowników, na sali sądowej, kwestii uzależnień – mówi Daniel Pietrzak.

Refleksja w SN

Wiele sądów nie ujawnia danych ukaranych sędziów, powołując się na praktykę Sądu Najwyższego. W bazie orzeczeń SN wyroki dyscyplinarne sędziów są bowiem poddawane anonimizacji, na takich samych zasadach jak pozostałe. Nie jest jednak wykluczone, że i to się zmieni.
– Podstawą anonimizacji orzeczeń Sądu Najwyższego jest zarządzenie nr 11/2012 pierwszego prezesa Sądu Najwyższego z 10 kwietnia 2012 r. w sprawie anonimizacji i udostępniania orzeczeń Sądu Najwyższego oraz informacji o sprawach sądowych w Sądzie Najwyższym. Zarządzenie to nakazuje anonimizację wszystkich orzeczeń, nie czyniąc wyjątków – wyjaśnia Teresa Pyźlak z zespołu prasowego SN.
Jest w tym jednak niekonsekwencja. Wokandy wywieszane przed salami SN nie są anonimizowane. Każdy może też przyjść na sprawę dyscyplinarną sędziego, a potem podać publicznie dane sędziego, opisując zapadłe rozstrzygnięcie. Zarządzenie pierwszego prezesa jest bowiem aktem wewnętrznym, nie wiąże np. dziennikarzy.
– Dostrzegamy problem z anonimizacją nazwisk sędziów obwinionych w sprawach dyscyplinarnych. W tej sprawie rzecznik prasowy SN przygotuje stosowne wystąpienie sygnalizacyjne do pierwszego prezesa SN – deklaruje Teresa Pyźlak.

Zarządzenie I prezesa Sądu Najwyższego nie obowiązuje np. dziennikarzy