Sklepy z e-papierosami wprowadzają zakaz ich sprzedaży osobom nieletnim. Pozornie nie mają do tego podstaw, w związku z czym do rzeczników konsumentów trafiają pierwsze skargi od niezadowolonych klientów
E-papierosy: prawo nie nadąża za technologią / DGP
Obecnie brak jest przepisów określających zasady, na jakich może odbywać się sprzedaż papierosów elektronicznych. Nie są one wyrobami tytoniowymi w rozumieniu ustawy o ochronie zdrowia przed następstwami używania tytoniu i wyrobów tytoniowych (Dz.U. z 1996 r. nr 10, poz. 55 z późn. zm.). Nie zawierają również substancji stosowanych w takich samych celach, jak środek odurzający lub substancja psychotropowa w rozumieniu ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii (t.j. Dz.U. z 2012 r. poz. 124 ze zm.). W zasadzie jedyną regulacją, której muszą przestrzegać firmy działające w tej branży, jest REACH, czyli rozporządzenie (WE) nr 1907/2006 Parlamentu Europejskiego i Rady dotyczące obrotu substancjami chemicznymi, takimi jak na przykład płyny do e-papierosów.
Choć więc status e-papierosów oraz obrót nimi jest w dużej mierze nieuregulowany, to sieci specjalizujące się w sprzedaży tych produktów próbują na własną rękę wprowadzać ograniczenia. Sposobem na to są zakazy sprzedaży elektronicznych papierosów osobom poniżej 18. roku życia.

Dobrowolne zakazy

– Jest to dobrowolne ograniczenie, którego celem jest ochrona nieletnich i małoletnich przed dostępem do używek, w szczególności zawierających nikotynę będącą substancją uzależniającą – informuje Patryk Urban, członek zarządu Grupy CHIC, która ma w kraju 200 sklepów własnych oraz prowadzi sprzedaż w 1000 punktów partnerskich.
Potwierdza to prof. Andrzej Sobczak z Zakładu Szkodliwości Chemicznych i Toksykologii Genetycznej Instytutu Medycyny Pracy i Zdrowia Środowiskowego w Sosnowcu: ze względu na zawartość nikotyny ich sprzedaż powinna być dozwolona jedynie osobom dorosłym.
– Aktualny stan wiedzy na temat tych produktów pozwala stwierdzić, że są one o wiele bezpieczniejsze niż konwencjonalne papierosy, bo nie zawierają żadnych związków rakotwórczych, metali ciężkich etc. Problem w tym, że zawierają nikotynę, czyli substancję uzależniającą – zaznacza ekspert.
– Z tego wynika zagrożenie – choć zaznaczam, że nie ma jeszcze wyników badań, które by je potwierdziły lub zaprzeczyły – że korzystanie z papierosów elektronicznych przez młode osoby może prowadzić do sięgnięcia po papierosy tradycyjne – ostrzega prof. Sobczak.
Dlatego coraz więcej firm wprowadza takie zakazy.
– Nasi pracownicy legitymują klientów, co do których istnieją wątpliwości, czy są pełnoletni. Ponadto na drzwiach każdego sklepu wisi tablica, że nie prowadzimy sprzedaży produktów osobom poniżej 18. roku życia – potwierdza Tomasz Cichański, właściciel Smooke.pl.
W ten sposób sieci z e-papierosami narażają się na niezadowolenie klientów. Jak ustalił DGP, do rzeczników praw konsumentów zaczęły napływać już pierwsze skargi, w których wykazują oni, że sklepy nie postępują zgodnie z prawem.
– W ostatnim czasie napłynęły do nas dwie skargi od konsumentów. Moim zdaniem jednak odmowa sprzedaży produktów zawierających nikotynę osobom nieletnim nie narusza zbiorowych interesów konsumentów – mówi Marek Janczyk, miejski rzecznik konsumentów w Poznaniu.
Dodaje jednocześnie, że sieci mają prawo do tego, by w swoim regulaminie określić grupę podmiotową, do której kierują swoją ofertę.
– Nie zostaliśmy jeszcze wezwani do złożenia wyjaśnień, choć wiemy, że na naszą sieć się poskarżono. Wielu naszych sprzedawców i partnerów, których również obowiązuje ten zakaz, zgłaszało, że bardzo często klienci zgłaszają wątpliwość, czy jest on legalny, skoro w większości innych sklepów osoby nieletnie mogą dokonywać zakupów – tłumaczy Patryk Urban.
Dlatego pod koniec ubiegłego roku jego firma wydała instrukcję, żeby – zarówno w punktach sprzedaży, jak i w infolinii – informować osoby kwestionujące te zakazy o możliwości złożenia skargi do rzecznika konsumentów. Nawet więcej: pilotażowo firma udostępniła też formularze skargi.
Zdaniem mec. Tomasza Lustyka brak konkretnego zapisu, który by obligował sprzedawców do niesprzedawania e-papierosów niepełnoletnim, nie sprawia, że sklepy takiego ograniczenia nie mogą wprowadzić.
– Podstawą są art. 14 i 20 kodeksu cywilnego, które mówią o tym, że czynności prawne powinny być dokonywane z osobami, które posiadają pełną zdolność w tym zakresie. A jak wiadomo, osoby niepełnoletnie nie mają pełnej zdolności do czynności prawnych – zauważa mec. Lustyk.
Zgodnie z tymi przepisami dzieci do 13. roku życia nie mają zdolności do czynności prawnych, ale mogą zgodnie z art. 14 par. 2 k.c. dokonywać umów zawieranych w drobnych bieżących sprawach życia codziennego, jak np. kupno biletu, chleba, proszku do prania.
– Z kolei osoby pomiędzy 13. a 18. rokiem życia posiadają ograniczoną zdolność do czynności prawnych, co oznacza, że każdy zakup wykraczający poza kategorię drobnych bieżących spraw wymaga zgody rodziców. Moim zdaniem kupowanie takich używek jak e-papierosy wymaga zgody rodziców. Sprzedając e-papierosy nieletniemu, sklep ryzykuje, że taka transakcja zostanie uznana za nieważną. Będzie skutkowało tym, że będzie musiał przyjąć towar i zwrócić pieniądze rodzicowi, który tego zażąda – wskazuje mec. Lustyk.

E-papieros w tramwaju?

Nieuregulowany status e-papierosów sprawia jednak również, że część samorządów przyjmuje uchwały zakazujące puszczania e-dymka np. w komunikacji miejskiej. I to mimo że e-papierosy są dla otoczenia neutralne. Przykładowo w Trójmieście zakaz obowiązuje w pojazdach komunikacji publicznej, która obsługuje aglomerację, ale już wjeżdżących tam pociągach Szybkiej Kolei Miejskiej nie.
– I obydwa rozwiązania są dopuszczalne – uważa dr Kazimierz Bandarzewski, administratywista z Uniwersytetu Jagiellońskiego.
– Z jednej strony nie ma bowiem podstawy prawnej, która by obligowała samorządy czy podmioty realizujące ich działania do wprowadzenia zakazów używania e-papierosów np. w środkach komunikacji zbiorowej. Z drugiej nie oznacza to wcale, że brak jest podstaw do wprowadzenia takiego zakazu – tłumaczy dr Bandarzewski.
Samorządy korzystają bowiem z ogólnego upoważnienia do tworzenia regulaminów. I zdaniem prawnika nie ma tu potrzeby, aby istniała jakaś odrębna podstawa ku temu, by zakazywać bądź dopuszczać poszczególne zachowania.
– Oczywiście, dopóki nie wprowadza się zapisów, które powodowałyby naruszenie konstytucyjnych zasad, np. ograniczenie dyskryminowałoby ze względu na narodowość, religię czy kolor skóry. Wolno zaś wprowadzać ograniczenia w stosunku do jednostek ze względu na dobro ogółu, np. pozostałych pasażerów – wyjaśnia dr Bandarzewski.
Etap legislacyjny
Projekt wpłynął do Sejmu