Środowisko prawnicze nie ma wątpliwości: pełnomocnik nie powinien publicznie dystansować się od osoby, którą reprezentuje. A mec. Marcin Lewandowski to zrobił.

Adwokat powinien wystrzegać się publicznej manifestacji swojego osobistego stosunku do klienta, nawet jeśli jest nim pedofil i poczwórny morderca. Czy pełnomocnik Mariusza Trynkiewicza sprzeniewierzył się tej podstawowej zasadzie etyki zawodowej? „Jeśli kogoś na adwokata nie stać, dostaje go z urzędu. Więc tak naprawdę moim klientem jest nie pan Trynkiewicz, lecz państwo polskie” – to jeden z bardziej wymownych fragmentów wypowiedzi mecenasa Marcin Lewandowskiego, jakie padły w niedawnym wywiadzie udzielonym tygodnikowi „Wprost”. Rzeszowski adwokat kilkakrotnie kładzie w nim nacisk na fakt, iż nie jest obrońcą Mariusza Trynkiewicza, a jedynie ustanowionym z urzędu pełnomocnikiem. Wprawdzie charakter i zakres reprezentacji w oparciu o pełnomocnictwo cywilne nie budzi żadnych wątpliwości, to jednak tak wyraźne odcinanie się od własnego klienta na forum publicznym może wywoływać pewien etyczny dyskomfort. Tym bardziej że mecenas Lewandowski z pełną świadomością zgodził się wziąć odpowiedzialność za sprawę Trynkiewicza, choć mógł zasłonić się względami osobistymi i odmówić radzie adwokackiej w Rzeszowie, która go wybrała. - Przyznaję, że wypowiedź mecenasa Lewandowskiego jest dość kontrowersyjna, a użyte w niej sformułowania za mocne. Mecenas aż nazbyt wyraźnie dystansuje się od osoby pana Trynkiewicza – uważa profesor Jacek Giezek, przewodniczący Komisji Etyki przy Naczelnej Radzie Adwokackiej.

Po serii niefortunnych kontaktów adwokatów z mediami, w 2011 roku Naczelna Rada Adwokacka zaostrzyła standardy etyki i godności zawodowej. Zgodnie z jej zasadami adwokaci powinni zachować nie tylko umiar i oględność w swoich wypowiedziach dla dziennikarzy, ale także zadbać o ściśle merytoryczną odpowiedź na zarzuty wobec klienta, które mogą pojawiać się w mediach. Zwłaszcza, jeśli medialną prezentację sprawy oceniają jako jednostronną, tendencyjną bądź wybiórczą. - Adwokat oczywiście nie musi akceptować przekonań czy postaw klienta, ale publiczne dyskutowanie o swoim nastawieniu i podkreślanie, że prowadzi się sprawę jedynie z obowiązku jest moim zdaniem niepotrzebne i wykracza poza merytoryczną reakcję na zarzuty publikowane w mediach – argumentuje dr Paweł Skuczyński, adiunkt na Wydziale Prawa i Administracji UW oraz redaktor naczelny portalu etykaprawnicza.pl.

Celem wszelkich czynności zawodowych podejmowanych przez adwokatów jest ochrona interesów klienta. Dlatego stosowność wypowiedzi, w których mecenas Lewandowski kategorycznie podkreśla swój status pełnomocnika przydzielonego z urzędu, może wzbudzać poważne zastrzeżenia. - Lojalność wobec klienta jest jedną z najważniejszych zasad etyki adwokackiej. Nie ma żadnych podstaw do różnicowania stosunku adwokata do klientów z wyboru i klientów z urzędu, a tym bardziej do twierdzenia, że w tym ostatnim przypadku klientem jest państwo. W przeciwnym przypadku to właśnie ochrona interesu państwa powinna być celem działań adwokata. W dyskusjach akademickich wskazuje się często, że pełnomocnik nie powinien nawet ujawniać informacji o tym, że został ustanowiony z urzędu, gdyż nie dość, że jest to forma dystansowania się od klienta, to jeszcze w oczach opinii publicznej może sprawiać wrażenie, że jego standard reprezentacji jest niższy niż w przypadku pełnomocnika z wyboru – tłumaczy dr Skuczyński.

Podobnego zdania jest mecenas Jacek Dubois, który w swoim bogatym życiu zawodowym był już m.in. adwokatem gangsterów i oskarżycielem posiłkowym w procesie zabójców z Kredyt Banku. – Słowa mecenasa Lewandowskiego charakteryzują się bardzo dużą niezręcznością, gdyż mogą rodzić przekonanie, że istnieją dwie odrębne kategorie klientów. Jeśli ktoś w podobny sposób dystansuje się od osoby, którą formalnie reprezentuje, to można zastanawiać się, czy na pewno sprosta wyzwaniu, jakie stawia przed nim tak trudna sprawa. Tego rodzaju wypowiedzi na pewno nie pomagają korporacji adwokackiej – wskazuje mecenas Dubois.

Wątpliwości, czy słowa mecenasa Lewandowskiego nie godzą w interesy jego klienta, budzą także jego opinie na temat właściwego kierunku zmian prawa karnego w Polsce. W wywiadzie dla tygodnika „Wprost” mówił on m.in.: „Ludzie nie czują się w Polsce bezpiecznie. Oczekują, że prawo karne będzie zdecydowane i surowe, natomiast tej surowości, zwłaszcza w głośnych sprawach o zabójstwa, morderstwa brakuje. Jeżeli ludzie żądają surowego prawa, takie powinno być.”

Sugerowanie zaostrzenia przepisów kodeksu karnego w sytuacji, gdy za klienta ma się najsłynniejszego dziś w Polsce zbrodniarza, którego psychopatyczna osobowość i sadystyczne skłonności zmotywowały resort sprawiedliwości i posłów do szybkiego przepchnięcia spornej ustawy o izolacji niebezpiecznych przestępców, wydaje się godzić w obronę interesów klienta. - W oderwaniu od kontekstu oczywiście nie byłoby nic złego w prezentowaniu takich poglądów. Jednak biorąc pod uwagę, czyim pełnomocnikiem jest mecenas Lewandowski, powinien on zastanowić się, czy na pewno jest właściwą osobą do reprezentowania pana Trynkiewicza. Gdyby był adwokatem z wyboru, podobne sformułowania mogłyby być podstawą do wypowiedzenia pełnomocnictwa – sugeruje profesor Giezek.

Nie jest wykluczone, że mecenas Lewandowski, który zanim trafił na czołówki gazet, prowadził skromną kancelarię adwokacką w Rzeszowie, został przytłoczony medialnym zainteresowaniem sprawą groźnego przestępcy. – Adwokat nie powinien ujawniać publicznie swoich poglądów w wypowiedziach na temat prowadzonej sprawy, jeżeli są one sprzeczne z interesami klienta. Często się jednak zdarza, że w sytuacjach stresowych popełnia się więcej błędów, a nawet mówi rzeczy, jakich w normalnych okolicznościach by się nie wypowiedziało – ocenia mecenas Dubois, który sam w wywiadach przyznawał, że w niektórych sprawach koncentracja okrucieństwa i bezmyślności powoduje, że trudno radzić sobie z emocjami.

Chociaż niektóre stwierdzenia mecenasa Lewandowskiego balansują na granicy zasad etyki adwokackiej, to zdaniem ekspertów postępowanie dyscyplinarne mu jednak nie grozi. - Jego wypowiedź na pewno przekracza granice dobrego smaku, ale raczej mieści się w granicach norm dotyczących etyki i godności zawodu adwokata oraz osób biorących udział w sprawie. Trzeba zaznaczyć, że wypowiedź mecenasa wcale nie świadczy o tym, że nie będzie on wykonywał swoich obowiązków z należytą uczciwością i sumiennością. Fakt, że reprezentuje swojego klienta przed sądem nie oznacza też, że musi aktywnie bronić go w mediach. Do naruszenia zasad doszłoby wówczas, gdyby promował lub aktywnie kreował jego wizerunek w mediach - zastrzega profesor Giezek.

Ponieważ w świadomości opinii publicznej adwokat jest sam często postrzegany przez pryzmat swoich klientów, w najbardziej kontrowersyjnych i nośnych medialnie procesach szczególnie pilna staje się potrzeba edukacji prawnej. - Adwokaci muszą od podstaw tłumaczyć społeczeństwu, jaki jest cel pełnomocnika procesowego w państwie prawa oraz na czym polega jego rola w gwarantowaniu norm sprawiedliwości i umacnianiu zaufania do wymiaru sprawiedliwości zamiast sprawiać wrażenie, że reprezentują danego klienta, bo muszą. W sprawach, w których prawo miesza się z polityką powinni nie tylko pokazać, że są niezależni od wszelkich nacisków, ale też nie dopuszczać, aby procesy miały quasi-inkwizycyjny charakter - przekonuje mecenas Dubois.

Emilia Świętochowska