Część z ponad 500 osób, którym mogą być odebrane prawa jazdy, wysłała list do premiera Donalda Tuska z prośbą o interwencję. Sprawie przyjrzy się Ministerstwo Infrastruktury i Rozwoju (MIR).
Chodzi o 547 absolwentów jednej ze szkół jazdy z Legnicy. Kilka lat temu osoby te odbyły tam kurs na prawo jazdy, następnie zdały egzamin i otrzymały uprawnienia. Ale w listopadzie zeszłego roku uczestnicy kursu dowiedzieli się, że właściciel szkoły jazdy fałszował dokumenty i nie miał uprawnień instruktorskich – w 2006 r. został wykreślony z ewidencji instruktorów. Urzędnicy nie zorientowali się, że mimo to Marek K. wciąż prowadził szkolenia.
Niektóre starostwa domagają się zwrotu wydanych wcześniej praw jazdy. „Wiele osób po zrobieniu prawa jazdy kat. B zrobiło prawo jazdy innych kategorii w innych ośrodkach, np. kat. C, D, C+E, kwalifikacje na przewóz rzeczy czy osób. Inni zostali strażakami z kursem na pojazdy uprzywilejowane, inni pracują w policji w wydziale ruchu drogowego albo zrobili licencje na taxi, są przedstawicielami handlowymi albo po prostu wożą dzieci do przedszkola lub szkoły, dojeżdżają do pracy. Odebranie nam prawa jazdy jest jednoznaczne ze stratą pracy, dochodu” – piszą poszkodowane osoby w liście do premiera i szefowej MIR.
Wskazują też, że za nie swoje błędy mają zapłacić wyższą cenę niż sam sprawca całego zamieszania – właściciel szkoły. „Za jazdę przez 3 lata bez uprawnień, szkolenie paru tysięcy osób teoretycznie i praktycznie, sfałszowanie 547 zaświadczeń oraz kolejny raz jazdę pod wpływem alkoholu otrzymuje karę 3,5 roku w zawieszeniu na 7 lat i 5 tys. zł grzywny” – czytamy w liście.
Do kancelarii premiera drogą e-mailową zaczyna spływać pierwsza korespondencja w tej sprawie. – Sprawa jest nam znana. Poprosiliśmy MIR o stanowisko w tej kwestii – mówi Małgorzata Woźniak z KPRM. Interpretacja MIR może się okazać kluczowa dla dalszych działań podejmowanych przez urzędy powiatowe wobec kursantów.
Jak mówi nam jeden z poszkodowanych, na razie sprawy przybierają zły obrót. Osoby, które przeszły kurs kilka lat temu, są różnie traktowane przez urzędników. – Kilka osób z powiatu świdnickiego dostało już decyzję o konieczności zwrotu prawa jazdy. Odwołały się do samorządowego kolegium odwoławczego i czekają na rozstrzygnięcie. W innych powiatach urzędnicy najwyraźniej czekają na dalszy rozwój wypadków, bo tam pisma jeszcze nie dotarły do zainteresowanych – opowiada nam kursant.
Z czego wynika wahanie niektórych starostw? Sąd Rejonowy w Legnicy w ubiegłym roku stwierdził, że zaświadczenia o ukończeniu szkolenia wydane przez trefną szkołę jazdy pochodziły z przestępstwa i poświadczają nieprawdę. W związku z tym orzeczono ich przepadek na rzecz Skarbu Państwa. Sęk w tym, że na podstawie tych zaświadczeń kandydaci podeszli do egzaminu na prawo jazdy w wojewódzkim ośrodku ruchu drogowego i po jego zdaniu uzyskali uprawnienia. Starostwa, które wydały prawa jazdy kursantom, z urzędu wznawiają wobec nich postępowania administracyjne, tłumacząc to nowym stanem faktycznym. Jak wynika z przestudiowanych przez nas dokumentów, co najmniej jedno ze starostw domagało się nawet u marszałka województwa dolnośląskiego (sprawującego nadzór nad działalnością tamtejszych WORD-ów) unieważnienia samego egzaminu na prawo jazdy. Marszałek na taki krok się jednak nie zdecydował.
Dyrektor WORD w Legnicy, gdzie kursanci zdawali egzamin, w wydanym oświadczeniu przyznaje, że otrzymał w tej sprawie wiele pism od starostów. „Podczas 14-letniej pracy nieraz spotkałem się z przypadkami, że zaświadczenia o ukończeniu szkolenia wydawały osoby, które aktualnie nie miały do tego uprawnień” – stwierdza dyrektor Stanisław Pawlak. Jego zdaniem kursanci, mimo całego zamieszania, powinni zatrzymać swoje prawa jazdy. „Nie znam przypadku, aby w końcowym efekcie (o ile osoba zdająca działała w dobrej wierze) uprawnienia do kierowania pojazdami zostały jej zabrane. Znam przypadek z północy kraju, kiedy prezydent miasta na prawach powiatu unieważnił prawo jazdy takiej osobie. Osoba odwołała się do SKO i sprawę wygrała” – podsumowuje dyrektor legnickiego WORD.
Przypadek Legnicy to niejedyna tego typu historia w ostatnim czasie. Kolejne 500 osób może stracić prawa jazdy tym razem przez lekarza medycyny pracy z Sochaczewa, który wystawiał zaświadczenia uprawniające do podjęcia kursu na prawo jazdy. Okazało się, że nie miał do tego uprawnień. Te zostały mu zabrane w związku z wystawianiem lewych zaświadczeń kilka lat wcześniej.