Niedawna szarża Jarosława Gowina na sędziów to coś więcej niż rozpaczliwa propagandowa akcja polityka dołującego w sondażach. Były minister sprawiedliwości sprytnie dostrzegł, że sędziowie to wdzięczny obiekt ataków - mało kto stanie w ich obronie.
Jedno trzeba ministrowi Gowinowi oddać. Schopenhauerowską erystykę ma w małym palcu. Jak bowiem radził niemiecki filozof: „Kiedy zauważasz, że przeciwnik jest silniejszym od ciebie, przyczepiaj się do niego, bądź z nim obelżywym i gburowatym”. W zamieszaniu wokół legalności przenoszenia sędziów na inne miejsca służbowe siła argumentów zdecydowanie nie jest po stronie byłego szefa resortu. Zamiast przyznać się do błędu, rzucił się on do mało wyrafinowanego ataku na sędziów, którzy odstąpili od orzekania do czasu wyjaśnienia wątpliwości. W obronie sędziów stanęło stowarzyszenie Iustitia, ale zabrakło również wyraźnego głosu spoza środowiska sędziowskiego. Do wypowiedzi polityka nie odniosła się też jednoznacznie Krajowa Rada Sądownictwa.
Odnoszę wrażenie, że przez lata wśród sędziów panowało przekonanie, że sąd komunikuje się z opinią publiczną, obywatelami wyłącznie przez swoje orzecznictwo, a im mniej komunikacji poza salą sądową, tym lepiej. Kiedy parę lat temu uruchamialiśmy z Helsińską Fundacją Praw Człowieka i Forum Obywatelskiego Rozwoju badanie serwisów internetowych sądów, nie brakowało głosów, że nie jest rolą sądów informować o swoich działaniach, tłumaczyć się przed obywatelami czy odpowiadać na uwagi krytyczne. Nie zdziwiło mnie w takiej sytuacji, że wedle przeprowadzonego w 2011 r. na zlecenie Ministerstwa Sprawiedliwości badania tylko jedna piąta Polaków dobrze oceniła funkcjonowanie sądów, a ponad 40 proc. ankietowanych negatywnie oceniło funkcjonowanie całego wymiaru sprawiedliwości. Nawet jeśli w porównaniu z wcześniejszymi badaniami zaufanie do sądów wzrosło, wciąż jest ono niższe niż w przypadku policji czy wojska. Tym instytucjom ufa od wielu lat nawet trzy czwarte Polaków. Czy rzeczywiście na tle sądów są one w awangardzie sprawnego i skutecznego działania?
Sam wielokrotnie wskazywałem na problemy z efektywnością funkcjonowania polskich sądów, podkreślając m.in. problemy z przewlekłością postępowań czy opóźnionym wdrażaniem nowoczesnych metod zarządzania sądami. Wiem jednak doskonale, że ich krytyczna ocena przez obywateli często nie jest nawet oparta na osobistych, negatywnych doświadczeniach, ale jest produktem przekazu medialnego. Nie chodzi tylko o proste, z lubością powielane skojarzenie: policja łapie przestępców, a sąd ich wypuszcza. Poważniejszy problem tkwi w tym, że sądy i sędziowie zbyt często oddają pole w komunikacji ze społeczeństwem, zapominając, że prawda nie obroni się sama, a milczący nie mają racji. Do tej rzeki trzeba wejść, nawet jeśli w przekonaniu wielu sędziów dyskurs medialny to raczej mocno zamulone bajoro. Nie jestem naiwny. Zdaję sobie sprawę, że w dobie tabloidyzacji mediów utopijna jest Habermasowska wizja racjonalnej, opartej na rzeczowych argumentach debaty publicznej. Oddawanie pola walkowerem to jednak żadne rozwiązanie.
Punkt wyjścia to biuro prasowe sądu. Powinno funkcjonować we wszystkich w sądach apelacyjnych oraz okręgowych, a także większych sądach rejonowych. Już kilka lat temu Krajowa Rada Sądownictwa apelowała o wprowadzenie jednolitego modelu biura prasowego. Wciąż jednak nie funkcjonują one we wszystkich sądach, a sposób ich działania daleki jest od wystandaryzowanego wzorca. Szefem biura prasowego musi być sędzia, wspomagany pracownikami administracyjnymi czy asystentem sędziego. Nie licząc samorodnych talentów medialnych (nie mylić z sędziami celebrytami), należy im zapewnić kompleksowy program szkoleń z zakresu komunikacji społecznej i medialnej. Choć Krajowa Szkoła Sądownictwa i Prokuratury zmaga się z problemami finansowymi utrudniającymi zapewnienie nawet bardziej potrzebnych szkoleń, medialne przygotowanie sędziów to zadanie, które może być również wykonane przez bardziej doświadczonych w kontaktach z prasą kolegów i koleżanki po fachu. Jest już bowiem niemała grupa sędziów, którzy z powodzeniem i przez lata wykonywali obowiązki rzeczników prasowych. Warto zachęcić się do dzielenia się wiedzą i doświadczeniami.
Rolą rzecznika prasowego powinno być nie tylko gaszenie pożarów, czyli reagowanie w sytuacjach, gdy działalność sądu czy wydane orzeczenia poddawane są medialnej krytyce. Ważna jest stała współpraca z mediami poprzez wysyłanie dziennikarzom informacji prasowych, newsletterów czy organizowanie spotkań i miniszkoleń dotyczących ważnych zagadnień prawnych. Jest przy tym oczywiste, że współpraca sądu z mediami musi się odbywać z zachowaniem ograniczeń i wymogów prawnych dotyczących m.in. dostępu do akt spraw sądowych. Do zadań rzecznika i biura prasowego powinno należeć także prowadzenie serwisu internetowego sądu. Ich poziom w ostatnich latach znacznie się poprawił, ale wciąż kuleje np. dostęp do aktualności na temat funkcjonowania sądów i spraw wzbudzających największe społeczne zainteresowanie.
Kolejny, bardziej zaawansowany krok to wbudowanie sądu w społeczność lokalną. Sąd, tak jak szpital czy szkoła, musi pracować na zaufanie wśród tych, którym służy. Nie może się izolować od społeczności, w której funkcjonuje. Nie chodzi już jednak tylko o życzliwe i przyjazne traktowanie klientów w sądowych biurach obsługi interesantów czy sprawne rozstrzyganie wnoszonych spraw. Sąd może także, we współpracy z innymi instytucjami publicznymi czy organizacjami pozarządowymi, aktywnie działać w sferze edukacji prawnej, budowania świadomości i kultury prawnej. Szczególnie w Polsce lokalnej od pewnego czasu niepokojąco ograniczana jest liczba instytucji, które stanowią dobro wspólne mieszkańców, a nie tylko pełnią funkcję dostarczycieli usług. Krocząca po cichu prywatyzacja szpitali czy najmniejszych szkół pogłębia ten problem. Podstawowa misja sądu i jego niezależność nie ucierpi, jeśli przestanie on być enklawą władzy centralnej w danej gminie czy powiecie.
Przykładowo sędziowie mogą regularnie, w niewielkim wymiarze czasowym, prowadzić w szkołach zajęcia z zakresu edukacji prawnej. Osobne wyzwanie to edukacja dorosłych, w ramach której można promować chociażby pozasądowe metody rozstrzygania sporów, a dzięki temu przyczyniać się do zmniejszenia obciążenia sądu. We współpracy z lokalnymi mediami czy organizacjami pozarządowymi sądy mogą także upowszechniać informacje o ważnych zmianach prawnych. Mogą także alarmować lokalne władze i opinię publiczną, jeśli np. odnotowują szczególny wzrost liczby określonego typu przestępstw. Taka praca u podstaw może stać się najbardziej skutecznym narzędziem budowania zaufania obywateli do wymiaru sprawiedliwości. Z zupełnie pragmatycznej perspektywy to także recepta na ograniczenie zakusów do ewentualnej, kolejnej serii likwidacji najmniejszych sądów.
Wydaje się bowiem, że sądy zżyte ze społecznością lokalną zostaną przez nią skuteczniej obronione, gdy tylko pojawi się kolejny minister likwidator.