Ministerstwa Infrastruktury i Rozwoju oraz Spraw Wewnętrznych zgadzają się na podniesienie sankcji za przekroczenie prędkości na drodze. Projekt lada dzień powinien trafić do laski marszałkowskiej
Poselski projekt nowelizacji ustawy – Prawo o ruchu drogowym i niektórych innych ustaw może się okazać prawdziwą rewolucją. Przewiduje nie tylko zwiększenie kar za nadmierną prędkość w obszarze zabudowanym (szczególnie dla recydywistów), zastąpienie mandatów karami administracyjnymi, ale także odebranie uprawnień do używania fotoradarów przez straże miejskie.
Jak udało się nam dowiedzieć, projekt zyskał już akceptację wicepremier Elżbiety Bieńkowskiej, szefującej resortowi infrastruktury i rozwoju. Zanim trafi do Sejmu, ma być jeszcze uzgodniony z Ministerstwem Spraw Wewnętrznych.
– Ministerstwo popiera kierunek zmian zaproponowanych przez autorów projektu ustawy, tym bardziej że jest on zbieżny z działaniami resortu w zakresie uporządkowania spraw związanych z kontrolą ruchu drogowego – mówi Marcin Jabłoński, podsekretarz stanu w MSW.

Recydywiści zapłacą najwięcej

Zgodnie z propozycją kary za wykroczenie stanowiłyby odsetek średniego wynagrodzenia. Przykładowo przekroczenie prędkości o 10 km/h będzie skutkowało nałożeniem grzywny stanowiącej 1,5 proc. średniej pensji w roku poprzednim. Kary będą więc rosły tylko wtedy, gdy zwiększał się będzie poziom zarobków Polaków. Jak podkreśla Stanisław Żmijan (PO), wprowadzenie nowych przepisów nie będzie oznaczało od razu drastycznej podwyżki kar.
Ale poselski projekt nowelizacji kodeksu drogowego zakłada też dwa razy wyższe kary za przekroczenia prędkości w terenie zabudowanym. Co więcej, jeśli kierowca zostanie złapany na przekroczeniu prędkości po raz czwarty, to wysokość mandatu wzrośnie o kolejne 50 proc. I tak pirat drogowy, który przekroczy o ponad 50 km/h dopuszczalną prędkość na terenie zabudowanym, będzie musiał zapłacić ponad 2 tys. zł (jeśli będzie to jego czwarte wykroczenie). Zgodnie z obecnie obowiązującym taryfikatorem grozi mu za to jedynie mandat w wysokości od 400 do 500 zł.
– Samo podwyższanie kar nie przynosi żadnego rezultatu i nie prowadzi do zmniejszenia liczby przypadków przekraczania prędkości, a co za tym idzie zwiększenia poziomu bezpieczeństwa na drogach. Funkcja prewencyjna kary nie zależy od jej wysokości, tylko nieuchronności – mówi Maciej Wroński, prawnik ze Stowarzyszenia Partnerstwo dla Bezpieczeństwa Drogowego.
– I odwrotnie. Nawet niska kara w sytuacji, gdy prawdopodobieństwo ukarania jest bardzo wysokie, powoduje, że przepisy są przestrzegane. Klucz leży więc nie w zaostrzaniu przepisów za przekraczanie prędkości, lecz w zwiększeniu liczby policyjnych kontroli drogowych – dodaje prawnik.

Raz mandat, raz kara administracyjna

Ale to nie koniec zmian. Proponowana nowelizacja przewiduje dwie ścieżki karania za wykroczenia drogowe: karną i administracyjną. Rodzaj odpowiedzialności będzie uzależniony od tego, w jaki sposób zostanie stwierdzone naruszenie przepisów. Jeśli stwierdzi to policja podczas kontroli drogowej, to wszystko zostaje po staremu: sprawca wykroczenia dostaje grzywnę w formie mandatu karnego i punkty karne według taryfikatora. Jeśli zaś jazda z nadmierną prędkością zostanie zarejestrowana przez fotoradar stacjonarny, wówczas odpowie nie sprawca, lecz posiadacz pojazdu, i to nie karnie, lecz administracyjnie. Oprócz kary finansowej nie będzie w tym przypadku można nałożyć punktów karnych.
Różnica pomiędzy tymi dwoma trybami polega na tym, że w przypadku odpowiedzialności karnej (wykroczeniowej) odpowiada sprawca wykroczenia, natomiast w przypadku odpowiedzialności administracyjnej, co do zasady, odpowiadał będzie posiadacz pojazdu, który nie musiał być sprawcą. Co więcej: właścicielem pojazdu może być osoba nawet niemająca prawa jazdy.
– Stosowanie odpowiedzialności administracyjnej w przypadku przewinień ujawnianych za pomocą fotoradarów ma sens. Zwłaszcza że powinno się to przyczynić do zwiększenia efektywności karania, czyli tej nieuchronności sankcji. Wszystko zależy od tego, w jaki sposób w szczegółowych regulacjach uda się zabezpieczyć interesy posiadaczy aut, by nie odpowiadali za działania użytkowników samochodów, jeśli nie mają na nie wpływu – zastrzega Maciej Wroński.

Straże miejskie bez fotoradarów

Bardzo wiele emocji wzbudza też uporządkowanie systemu kontroli fotoradarowej. Dziś do obsługi tych urządzeń upoważnione są aż trzy służby: policja (tylko urządzenia przenośne), Inspekcja Transportu Drogowego oraz straże miejskie i gminne (zarówno fotoradary stacjonarne, jak i mobilne). Jeśli uda się przeforsować nowelizację, wówczas ITD straci prawo do korzystania z urządzeń mobilnych (na rzecz policji), natomiast straże miejskie zostaną pozbawione prawa do korzystania z fotoradarów w ogóle (przenośne przejmie policja, a stacjonarne zostaną przekazane ITD).
– Nie znam dokładnie mechanizmów zawartych w tym projekcie, a bardzo jestem ciekaw, jak projektodawcy wyobrażają sobie pod względem prawnym przymusowe przekazywanie policji i ITD mienia sfinansowanego przez wspólnotę lokalną. Realna możliwość wdrożenia w życie takich przepisów może się rozbić właśnie o takie kwestie – mówi Piotr Ichniowski, rzecznik Krajowej Rady Komendantów Straży Miejskich i Gminnych.
– Liczba fotoradarów się nie zmieni, skala kontroli też, ale pytanie, czy nie pogorszy się ich jakość. Przynajmniej w przejściowym okresie. Zwłaszcza jeśli weźmiemy pod uwagę doniesienia na temat sprawności działania ITD w obsłudze Centrum Automatycznego Nadzoru nad Ruchem Drogowym, liczne problemy policji z legalnością używanych przez nią fotoradarów i małą liczbę funkcjonariuszy przeszkolonych do pracy w drogówce – zaznacza Ichniowski.