Jesień upłynie pod znakiem reformy. Resort sprawiedliwości zapowiada, że projekt nowego prawa o prokuraturze trafi na Komitet Stały Rady Ministrów jeszcze w październiku. Nowa era ma nastać 1 stycznia 2015 r. Będzie ewolucja czy rewolucja?
Ryszard Tłuczkiewicz, dyrektor Biura Prokuratora Generalnego / Dziennik Gazeta Prawna
Edward Zalewski, przewodniczący Krajowej Rady Prokuratury / Dziennik Gazeta Prawna / Wojtek Gorski
Dr Karolina Kremens, karnistka z Uniwersytetu Wrocławskiego / Dziennik Gazeta Prawna
Jacek Skała, wiceprzewodniczący Związku Zawodowego Prokuratorów i Pracowników Prokuratury RP / Dziennik Gazeta Prawna
Zbigniew Krüger, adwokat / Dziennik Gazeta Prawna
dr Marcin Warchoł, wicedyrektor Instytutu Prawa Karnego na Uniwersytecie Warszawskim / Dziennik Gazeta Prawna
OPINIE Zmiana polityki karnej

Reforma prokuratury z 2010 r. była sukcesem czy porażką? Czy obecne zmiany proponowane przez resort sprawiedliwości są kontynuacją poprzednich, czy raczej odwrotem od nich?

Michał Królikowski: Reforma z 2010 r. dotyczyła głównie elementu ustrojowego. Prokuratora generalnego wyodrębniono ze sfery administracji rządowej i trzeba sobie jasno powiedzieć, że takie rozstrzygnięcie ustawodawcy miało pozytywne skutki. Jednak reformę trzeba dokończyć i doprowadzić do większego upodmiotowienia prokuratora generalnego w debacie między Sejmem, premierem, a ministrem sprawiedliwości. Trzeba także wprowadzić właściwy dla zasady trójpodziału władzy element współpracy między organami władzy publicznej i mechanizm wzajemnego zrównoważenia, w formie dialogu miedzyinstytucjonalnego. Trzeba w końcu wyraźnie rozstrzygnąć pewne kwestie ustrojowe, dokładnie określić rolę prokuratora generalnego i Krajowej Rady Prokuratury. Projekt nowego prawa o prokuraturze, który przedstawia minister sprawiedliwości, traktowałbym jako dokończenie reformy z 2010 r. A nie jej zaprzeczenie.
Ryszard Tłuczkiewicz: Reforma prokuratury z 2010 r. to niewątpliwy sukces. Od momentu rozdzielenia funkcji ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego zniknęły zarzuty o to, że śledztwa prowadzone są w określony sposób z przyczyn politycznych. Także dokonane wówczas poszerzenie niezależności prokuratorów uważam za krok w dobrym kierunku. Rozwiązania wtedy wprowadzone zapobiegają przypadkom wszelkich nieuprawnionych nacisków. Według mnie możliwość wywierania takich nacisków wynikała w przeszłości głównie z możliwości kierowania przez ministra sprawiedliwości polityką kadrową. Obecne propozycje ministerstwa nie są kontynuacją tej reformy, są wręcz zaprzeczeniem tego, do czego już doszliśmy. To próba rekonkwisty, czyli ponownego zawładnięcia prokuraturą przez polityków. Unia personalna między ministrem sprawiedliwości a prokuratorem generalnym nie była korzystna dla nikogo. Przyniosła wiele kłopotów nie tylko prokuratorom, lecz także politykom. Po co więc do tego wracać? Czy potrzebny jest dialog międzyinstytucjonalny między prokuraturą generalną a Ministerstwem Sprawiedliwości? Oczywiście. Tylko że wymiana zdań może się toczyć i już się toczy bez ram formalnoprawnych proponowanych przez Ministerstwo Sprawiedliwości.
Edward Zalewski: Reformę prokuratury, która weszła w życie w 2010 r., uważam za sukces. I to ogromny. Ostatnią wersję projektu resortu sprawiedliwości odbieram jako kontynuację wcześniej zapoczątkowanych zmian. Mam jednak świadomość, że proponowany model ustroju prokuratury z założenia musi być obciążony pewnym konfliktem. I nie chodzi tu o rzekomy konflikt prokuratora generalnego i Krajowej Rady Prokuratury. W grę wchodzi konflikt między wartością, jaką jest niezależność prokuratorów, a zasadą hierarchicznego podporządkowania i odpowiedzialności przełożonych za sprawne funkcjonowanie jednostek. To bardzo trudno pogodzić w praktyce. Te dwie wartości muszą się spotkać i wzajemnie tolerować.
Zgadzam się, że zupełnie niepotrzebnie umieszczono w projekcie prawa o prokuraturze zapisy o zasadniczych kierunkach polityki karnej. To może być polityczna smycz. Niczego w ten sposób nie usprawnimy, tylko otworzymy możliwość politycznego nacisku. Bardzo dobrze natomiast, że ministerstwo chce, aby niezależność prokuratorów została także określona poprzez zdefiniowanie pojęć: zarządzenie, polecenie, wytyczne. Uważam, że jeśli niezależny prokurator i jego przełożony będą się trzymać tych przepisów, to będziemy mogli wymagać od prokuratorów niezależności i odwagi przeciwstawiania się w pewnych sytuacjach swoim szefom, a z drugiej strony będziemy mieli prawo wymagać od przełożonych, aby dbając o dobro postępowania, nie bali się ingerować i nie bali się zarzutu ingerencji w działania niezależnego prokuratora, gdy jest to konieczne. Warunkiem jest, aby takie działania były transparentne. Przełożony musi mieć odwagę powiedzieć: nie zgadzam się, biorę odpowiedzialność na siebie i ja decyduję.
Karolina Kremens: Reforma z 2010 r. w kontekście autonomii prokuratury okazała się sukcesem. Ale mam wątpliwości, czy cokolwiek zmieniła w rzeczywistości szeregowych prokuratorów. Z punktu widzenia prokuratorów z rejonów, a więc tych, którzy prowadzą znakomitą większość postępowań przygotowawczych, ta reforma nie miała wielkiego znaczenia. Przede wszystkim mechanizmy, które wprowadziła nowelizacja z 2010 r. nie stworzyły instrumentów, które pozwoliłyby prokuratorowi na obronę przed różnymi formami nacisku. Doszło tylko do pewnej symbolicznej zmiany, rozdzielenia funkcji ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego, co nie stworzyło nowej jakości dla prokuratorów liniowych. Niezbędny jest kolejny krok, który zmieni rzeczywistość, w jakiej funkcjonuje przeciętny prokurator, zwłaszcza że stoimy przed wyzwaniem wielkiej nowelizacji k.p.k., która nakładając nowe obowiązki na prokuratorów, nie zmniejszyła żadnych spośród dotychczasowych. Dlatego oczekiwałabym dalszych prac nad projektem ustawy o prokuraturze, który nie wystarczająco wychodzi naprzeciw nowym wyzwaniom. Jednocześnie niestety nie do końca wierzę, że zmiany, o których mówię, można wprowadzić wyłącznie za pomocą nowelizacji ustawy o prokuraturze czy tym bardziej k.p.k.. Uważam, że niezbędne są także inicjatywy PG, które pozwolą na zmianę mentalności w prokuraturze. Kierunek zmian proponowanych w projekcie uważam więc co do zasady za słuszny, chociaż niewystarczający, jednak PG powinna zadbać o wprowadzenie mechanizmów pozwalających na uniezależnienie się prokuratora od jego szefostwa.
Jacek Skała: Ministerstwo Sprawiedliwości wyszło naprzeciw prokuratorom i przedstawiło projekt całkowicie nowej ustawy. Nie mamy więc do czynienia z łataniem dotychczasowej, anachronicznej regulacji, tylko z głębszą refleksją prawodawcy. I to jest krok w dobrym kierunku. Szkoda tylko, że dwóch ostatnich wersji zmian z sierpnia do konsultacji nie otrzymali ani prokuratorzy, ani KRP, ani PG.
Prokuratura po zmianach z 2010 r. stała się instytucją bardziej niezależną, ale wciąż nie ma prawdziwych atrybutów tej niezależności, czyli autonomii budżetowej czy inicjatywy ustawodawczej. Co roku prokurator generalny czeka, aż premier i Sejm wypowiedzą się na temat jego rocznego sprawozdania. Politycy trzymają go niejako w szachu. Dlatego to dobry pomysł, aby związać organy władzy wykonawczej terminem do wypowiedzenia w kwestii przyjęcia bądź odrzucenia sprawozdania. Z perspektywy prokuratora niewątpliwie wielkim osiągnięciem reformy z 2010 r. było wprowadzenie zasady, że nie można wydawać poleceń co do treści czynności procesowych. To wzmocniło pozycję prokuratora prowadzącego sprawę. Czy prokuratorzy mają wewnętrzną niezależność, żeby z tej instytucji korzystać? Nie jestem pewien.
Zbigniew Krüger: Z mojego punktu widzenia poprzednia reforma jest praktycznie nieodczuwalna. Nie widzę różnicy w sposobie działania prokuratury przed i po 2010 r. Tak to wygląda z perspektywy sali sądowej. Na pewno konieczne jest dokończenie zmian. W całkowite wyeliminowanie miękkich nacisków na prokuratorów nie wierzę. Niestety widzę także, że ich pracę blokuje statystyka i strach przed różnymi konsekwencjami. Wielokrotnie spotykam się z przykładami spraw, po których już na pierwszy rzut oka widać, że nie nadają się do wniesienia aktu oskarżenia, a prokurator mówi: nie wnosiłbym tego, ale na wszelki wypadek wniosę, a później i tak sąd umorzy. Dajmy więc prokuratorom gwarancję niezależności, która łączy się z odpowiedzialnością. Tak aby w przypadku takich bezsensownych aktów oskarżenia jednak pojawiały się jakieś narzędzia do oceny, ale żeby te konsekwencje jednocześnie nie blokowały prokuratorów, bo wtedy będziemy się stykać z prokuratorską spychologią.
Marcin Warchoł: Mamy dwie koncepcje prokuratora: jako adwokata państwa albo jako strażnika prawa. My jesteśmy cały czas pośrodku. Ale niewątpliwie wielkim krokiem ku niezależności prokuratury było rozdzielenie funkcji prokuratora generalnego i ministra sprawiedliwości . Zrobiono dużo w sferze normatywnej, gwarantując prokuratorom niezależność. Wytyczne, zarządzenia czy polecenia przełożonych nie mogą dotyczyć bowiem czynności procesowych. Ale musi za tym iść zmiana mentalności i zagwarantowanie nadzoru sądowego nad śledztwami.
Na pewno obecna reforma to krok w dobrym kierunku. Nawiązanie i kontynuacja tego, co zapoczątkowano trzy lata temu. Słusznie więc prokurator generalny jako przełożony wszystkich prokuratorów uzyskuje w nowym prawie szerokie uprawnienia. Prokuratura musi być sterowna.

Czy propozycje resortu sprawiedliwości to rewolucja, czy ewolucja? Czy projekt nowego prawa o prokuraturze odpowiada wyzwaniom procesu kontradyktoryjnego?

Marcin Warchoł: To, co proponuje resor sprawiedliwości, to zmiana ewolucyjna, nie rewolucyjna. Może warto głębiej zastanowić się nad pomysłem usytuowania prokuratury przy sądach powszechnych. Tak aby prokurator apelacyjny był jednocześnie zastępcą prezesa sądu apelacyjnego. W mojej ocenie właśnie takie rozwiązanie byłoby pełną gwarancją niezależności prokuratury. Zmiany w k.p.k. idą w dobrym kierunku, ale w parze z nimi powinny iść te w prokuraturze. Zwłaszcza że zmieni się zasadniczo model postępowania odwoławczego, będzie reformatoryjne, a nie kasatoryjne. Nowe ustalenia będą mogły być dokonywane w sądzie odwoławczym. Trzeba pomyśleć, jak przystosować prokuraturę do tego modelu odwoławczego, bo w tym zakresie wprowadza się za mało zmian w przepisach dotyczących jej działalności. Potrzebne jest wzięcie odpowiedzialności przez policję za dochodzenia oraz większość śledztw i skupienie się prokuratora na sprawie sądowej. Oskarżyciel publiczny będzie bowiem ponosił odpowiedzialność za przeprowadzanie dowodów na rozprawie.
Michał Królikowski: Jesteśmy w zupełnie innym momencie niż w latach 20. i powrót do modelu funkcjonowania prokuratury z okresu międzywojennego jest niemożliwy. Mamy bowiem do czynienia z organizacją 6 tys. prokuratorów, która funkcjonuje w inne kulturze zarządzania od kilkudziesięciu lat. Nazwałbym to modelem nadzorczym. My proponujemy natomiast model orzeczniczy, którego gwarantem będzie Krajowa Rada Prokuratury jako strażniczka prokuratorskiej niezależności. Dlatego wzmacniamy jej pozycję i wyposażamy w dodatkowe instrumenty, które pozwolą jej realizować te funkcje. Tylko model orzeczniczy prokuratury jest w stanie sprostać wyzwaniom kontradyktoryjnego procesu karnego.
Edward Zalewski: To, co proponuje resort sprawiedliwości, to jest ewolucja. Ale dość odważna. Uważam, że aby zrobić rewolucję w prokuraturze, potrzebna byłaby najpierw rewolucja w policji. Tak aby to policja prowadziła postępowania przygotowawcze, a prokurator jedynie je nadzorował i decydował o wniesieniu aktu oskarżenia. W obecnych warunkach jest to niemożliwe. Dlatego kompromisowe propozycje ministerstwa oceniam wysoko. Nie ma takiej możliwości, żeby wszystkich prokuratorów przywiązać do sprawy od początku do końca, bo wtedy prokuratorzy błąkaliby się między sądem a prokuraturą i nic innego nie robili.
Prokuratura podoła wyznaniom nowego k.p.k. Bo musi. Ale ucierpi na tym wizerunek tej instytucji. Prokuratorzy będą żyli w przekonaniu, że harują, a zamiast tego spotyka ich klęska w sądzie i krytyka opinii publicznej, mediów. Nie da się prokuratora rozciągnąć jak gumę. Albo skupi się na postępowaniu przygotowawczym albo na sądowym. Obu nie da rady udźwignąć.
Karolina Kremens: Projekt ministerstwa nie idzie wystarczająco daleko. W sporządzonej przez dr. Wojciecha Jasińskiego i przeze mnie na zlecenie Ministerstwa Sprawiedliwości Opinii o obciążeniu prokuratur i prokuratorów postulowaliśmy likwidację wydziałów sądowych w prokuraturach apelacyjnych i okręgowych. Pomysł jednak odrzucono, m.in. ze względów logistycznych, albowiem prokuratorzy z mniejszych miejscowości, autorzy aktów oskarżenia, musieliby wówczas dojeżdżać na rozprawy do miast, gdzie znajduje się siedziba sądu. Te postępowania w chwili obecnej obsadzają prokuratorzy z wydziałów sądowych. Dojazd naszym zdaniem jednak nie jest problemem, tym bardziej że chyba taniej jest zapewniać transport prokuratora do sądu niż utrzymywać etat dodatkowego prokuratora z wydziału sądowego, który musi jeszcze tracić czas na zapoznawanie się od początku ze sprawą, którą jego kolega prowadzący postępowanie przygotowawcze już zna od podszewki. Taki stan rzeczy rozmywa także odpowiedzialność za wynik postępowania pomiędzy autora aktu oskarżenia oraz oskarżyciela. Osobiście jestem jednak z wielu względów za rozdzieleniem funkcji oskarżycielskich od śledczych, chociaż nie poprzez tworzenie odrębnych wydziałów sądowych w prokuraturach (także rejonowych!). W wymarzonym przeze mnie modelu funkcjonowania wymiaru sprawiedliwości prokuraturzy zajmowaliby się wyłącznie aspektami prawniczymi, a więc oceną zebranego materiału dowodowego, podejmowaniem decyzji o kierowaniu sprawy do sądu i oskarżaniem, pozostawiając ściganie, czyli prowadzenie postępowania przygotowawczego wyłącznie policji i innym organom ścigania. Mam wrażenie, że w sposób nieunikniony reforma k.p.k. doprowadzi nas do takiego modelu.
Jacek Skała: Przyszłość wydziałów sądowych ma istotne znaczenie. Minister Biernacki w wywiadzie dla „Dziennika Bałtyckiego” mówił o powiązaniu prokuratora ze sprawą od początku do końca. To oznacza, że te wydziały postępowania sądowego znikają. W nowym modelu postępowania odwoławczego, a więc wprowadzeniu modelu reformatoryjnego na rozprawie, będzie potrzebna obecność prokuratora, który sprawę stworzył, a nie prokuratora z wydziału sądowego.
Gdyby nie reforma k.p.k., uważałbym, że prokuraturę należy zmieniać w sposób ewolucyjny. Ale obecnie powinno się ją zmieniać bardziej zdecydowanie. Powinno się wprowadzić zasadę obowiązkowego referatu oskarżycielskiego dla każdego prokuratora. Tak było w pierwszej wersji projektu. Potrzebna jest także minimalizacja nadzoru w ramach prokuratury. Skoro mamy nadzór instancyjny sądu nad postępowaniem przygotowawczym, to nadzór w innym kształcie nie jest potrzebny. A jak ten nadzór w praktyce funkcjonuje, pokazały głośne sprawy – Amber Gold czy sprawa gen. Papały. Potrzeba jest także redukcji zadań z zakresu sprawozdawczości i statystyki, bo raport dr Kremens i dr. Jasińskiego pokazuje, że prokuratura pracuje w systemie statystycznym, który jest inspirowany odgórnie.
Bez tych zmian prokuratura nie podoła wezwaniom k.p.k. Tym bardziej że czeka nas likwidacja trybu uproszczonego. Obecnie mniej więcej połowa aktów oskarżenia jest wysyłanych do sądów w tym trybie. Prokurator nie musi więc uczestniczyć w rozprawie przed sądem I instancji. Co będzie, gdy ten prokurator zostanie dociążony o obsadzenie rozpraw, które wcześniej były kierowane w trybie uproszczonym? Nie wiem. Spędzi wówczas nie, jak dotąd, dwa lub trzy dni w sądzie, ale dwukrotnie więcej. Wniosek jest prosty. Zabraknie czasu na prowadzenie postępowań. Zabraknie też rąk do pracy, bo naiwnością jest sądzić, że ci prokuratorzy, którzy dziś prowadzą sprawy, będą w stanie zrobić dwa razy tyle.
Ryszard Tłuczkiewicz: Z pewnością proponowane zmiany nie są rewolucyjne. Nie zgadzam się przy tym z tezą stawianą przez resort sprawiedliwości, że dziś oto mamy w prokuraturze model nadzorczy, a projekt w jego miejsce proponuje model orzeczniczy. Te etykiety są całkowicie nietrafne. Po pierwsze, nie mamy w tej chwili w prokuraturze modelu nadzorczego. Po drugie, wprowadzenie propozycji resortu nie spowoduje, że znikną elementy nadzoru. Pojawiają się za to nowe. A to nie jest zmiana modelu. Nie mogę się zgodzić z panem ministrem, że przełożeni, zwłaszcza w prokuraturze generalnej, marzą tylko o tym, aby mieć więcej uprawnień nadzorczych i decyzyjnych. Wręcz odwrotnie. Każdy wie, że najlepiej być szefem do zadań reprezentacyjnych. Łatwiej pracować, jeżeli nie ciąży na nas odpowiedzialność za cudze decyzje.
Koncepcja prokuratury przy sądzie to nie najlepszy pomysł. Taka rewolucja nie jest prokuraturze potrzebna. Fakt, taki model funkcjonował już u nas. Ale w okresie międzywojennym mieliśmy obok prokuratorów sędziów śledczych. I doświadczenia z tego czasu nie były zadowalające. Dochodziło do sporów między prokuratorem a sędzią śledczym o ocenę materiału dowodowego. Konflikty rodziły się na tle podstawowej kwestii – czy sprawa już jest gotowa do aktu oskarżenia, czy nie.
Czy prokuratura podoła nowemu modelowi procesu kontradyktoryjnego? Podoła. Bo musi. Niestety w pracach Ministerstwa Sprawiedliwości nie widzę myślenia pragmatycznego, za to zbyt wiele skupienia na wątpliwych modelach teoretycznych. Problemem nie jest to, ilu ludzi poślemy do sądu, tylko w co ich wyposażymy. W styczniu sygnalizowaliśmy ministrowi potrzebę zmian, które zapewnią oskarżycielom pełną i aktualną wiedzę o materiale dowodowym, np. poprzez digitalizację akt. Uważam zresztą obecny pomysł zmiany k.p.k. za chybiony. Zgadzam się, że możemy mieć o wiele więcej uniewinnień niż obecnie. Ale nie sprawiedliwych uniewinnień, lecz takich, które wynikają z wadliwego modelu procesowego.
Zbigniew Krüger: Prace prowadzone nad k.p.k. są zaawansowane. Nie widzę jednak ich spójności ze zmianami w prokuraturze. To powinien być pakiet kompleksowych zmian obejmujących proces, prokuraturę, organy ścigania i służby. W niektórych aspektach na pewno konieczne są głębsze zmiany w prokuraturze, a w innych, moim zdaniem, te proponowane są zbyt rewolucyjne i za daleko idące. Mnie interesuje praktyka. Np. to, ile ze spraw wnoszonych w trybie uproszczonym sąd kieruje do trybu zwykłego. Jest to raczej znacząca liczba. Jestem przerażony tym zbytnim zaufaniem do policji. W tym zakresie mam jednak dużo większe zaufanie do prokuratury, nawet w obecnym kształcie, niż do organów ścigania. Istotna jest także kontrola sądowa. Przy pewnych czynnościach, które mają wpływ na prawa i wolności obywatelskie, wciąż jej brak. A chodzi chociażby o zgodę na widzenie. Praktyka w tej chwili jest taka, że jak areszt nie przynosi oczekiwanych skutków, to wtedy stwierdza się, że konkubina, która ma inny adres zameldowania niż podejrzany, nie jest osobą najbliższą i nie dostaje zgody na widzenie.

Kto będzie rządził prokuraturą: prokurator generalny, minister sprawiedliwości czy Krajowa Rada Prokuratury? Czy prokuratorzy będą niezależni?

Michał Królikowski: Obecny model prokuratury wciąż jest niedoskonały. Wyjęto bowiem prokuraturę ze wszystkich form kontroli jej działalności, np. spod kontroli sejmowej. Mamy szczególną i niejawną procedurę oceny sprawozdania prokuratora generalnego, która może się skończyć złożeniem wniosku do Sejmu o odwołanie szefa prokuratury. Wszystko może przebiegać bez poddania debacie informacji o bieżącej działalności organu, jak to się dzieje w przypadku np. NIK czy SN. To rodzi niebezpieczeństwo, że ta dyskusja będzie oderwana od bieżącej wiedzy. Stąd pomysły zmierzające do pełnej wymiany informacji między Sejmem, prokuraturą a władzą wykonawczą.
Nie ma w tym projekcie żadnej wiążącej kontroli politycznej władzy wykonawczej nad działalnością prokuratury poza tą, która już teraz istnieje. Czyli to, że Sejm będzie mógł odwołać prokuratora generalnego na wniosek premiera, jeśli odrzuci on sprawozdanie i skieruje odpowiedni wniosek do izby. Wprowadzana jest natomiast debata parlamentarna nad sprawozdaniem bezpośrednio kierowanym przez prokuratora generalnego do Sejmu. Zwiększamy także możliwość uzyskiwania przez posłów i senatorów informacji od prokuratury, ale oczywiście poza wglądem w bieg konkretnych sprawy.
Również zasadnicze kierunki polityki karnej jako dokument rządowy będą wyłącznie zbiorem pewnych priorytetów w zakresie ścigania pewnych przestępstw i organizacji wymiaru sprawiedliwości, a nie instrumentem wpływania na prokuraturę. Będą wiążące dla policji i innych organów podległych rządowi, ale nie dla prokuratora generalnego.
Próba budowania wizji prokuratury, w której PG powinien w każdej chwili chwycić konkretną sprawę i odwrócić jej bieg, nie ma racji bytu ze względu na zasady niezależności prokuratorów i autonomicznej prokuratury. Prokurator generalny ma współdziałać z organami, uwiarygodniać działania prokuratury, dbać o jej autonomię, ale nie powinien poza wyjątkowymi sytuacjami być zdolny do tego, żeby w sposób wertykalny wnikać za głęboko w struktury prokuratury.
Zbigniew Krüger: Z punktu widzenia obywateli, ich praw i wolności w postępowaniu karnym to, kto będzie rządził prokuraturą, jest sprawą drugorzędną. Na pewno nie będzie to minister sprawiedliwości, bo choć projekt reformy zawiera postulaty wzmocnienia pozycji ministra, to nie ma mowy o zmianie filozofii i odwróceniu reformy z 2010 roku. Mam nadzieję, że zwycięży jednak niezależność prokuratorów. Niestety odnoszę wrażenie, że wrogiem ich dobrej pracy jest z jednej strony presja hierarchicznej struktury i strach przed podejmowaniem decyzji, a z drugiej presja statystyk.
Ryszard Tłuczkiewicz: Skutkiem zmian proponowanych przez resort sprawiedliwości będzie większe upolitycznienie prokuratury. Dziś prokurator generalny nie musi prowadzić jałowych sporów z politykami. Nie oznacza to jednak, że jego władza jest absolutna. Gdyby postępował w sposób niewłaściwy, istnieje możliwość jego odwołania. Skoro prokuratorem generalnym nie jest polityk, lecz kwalifikowany prawnik, a jego niezależność ma wiele gwarancji, powinien być wyposażony w istotne uprawnienia procesowe. Projekt ministerialny nie przewiduje ich realnego poszerzenia. Za to wiele kompetencji zyskuje minister sprawiedliwości. Jak choćby możliwość inicjowania postępowań dyscyplinarnych wobec prokuratorów czy możliwość wnoszenia kasacji w sprawach karnych. To i wprowadzenie zasadniczych kierunków polityki karnej grozi upolitycznieniem prokuratury. I zmierza do jej bezpośredniego podporządkowania władzy wykonawczej.
Edward Zalewski: Bardzo wielkie uprawnienia uzyskuje w tym projekcie prokurator generalny, ponieważ może m.in. wydać praktycznie każde polecenie, jako przełożony wszystkich prokuratorów. Dlatego liczę na niezależnych prokuratorów, że będą w stanie merytorycznie obronić swoją pozycję. Ale podoba mi się w tej ustawie to, że przyjęte rozwiązania stawiają prokuraturę – obrazowo mówiąc – na czterech nogach. Tymi filarami są: prokurator generalny, Krajowa Rada Prokuratury, niezależni prokuratorzy oraz szefowie poszczególnych jednostek prokuratury, którzy uzyskują większe kompetencje, ale też zwiększa się ich odpowiedzialność. Jeżeli te cztery podmioty będą ze sobą dobrze współdziałały, właściwie rozumiejąc swoje uprawnienia, obowiązki i ograniczenia, to jest szansa, iż ustawa ta (jeżeli nie zostanie istotnie zmieniona) spowoduje, iż praca prokuratury dla dobra społeczeństwa będzie znacznie lepsza.
Zupełnie niepotrzebnie umieszczono w projekcie prawa o prokuraturze zapisy o zasadniczych kierunkach polityki karnej. To może być polityczna smycz i sposób wywierania nacisków