Faktyczny stan obciążenia pracą prokuratorów rejonowych jest znacznie wyższy, niż wyliczano.
Działalność wybranych prokuratur apelacyjnych w 2011 r. / Dziennik Gazeta Prawna
Przeciętny śledczy w rejonie prowadził w 2011 r. średnio 300 spraw rocznie, czyli 25 miesięcznie (a nie ok. 200, jak wynikało z dotychczasowych oficjalnych statystyk). Różnica to efekt tego, że przy wyliczaniu obciążeń pracą brano pod uwagę większą liczbę prokuratorów, uwzględniając również tych, którzy w rzeczywistości nie prowadzili spraw, bo np. przebywali na urlopach macierzyńskich czy długich zwolnieniach lekarskich, oraz prokuratorów funkcyjnych na kierowniczych stanowiskach. Taka jest smutna konstatacja z badań faktycznego obciążenia pracą prokuratorów, które przeprowadzili naukowcy z Uniwersytetu Wrocławskiego. Zlecił je resort sprawiedliwości. Potrzebował tych danych do prac nad reformą procesu karnego i ustroju prokuratury, ale nie miał pełnego zaufania do informacji pochodzących ze sprawozdań prokuratora generalnego.
W sumie przebadano działalność 18 prokuratur, różnych szczebli – od rejonowych po apelacyjne – w 2011 r. Autorzy rekomendują m.in. likwidację wydziałów sądowych w okręgach i apelacjach, a także skierowanie kilkuset zatrudnionych tam prokuratorów do pracy liniowej. Z chwilą wprowadzenia proponowanej w nowym k.p.k. kontradyktoryjności, wydziały te stracą rację bytu, gdyż szczególnego znaczenia nabierze zasada odpowiedzialności prokuratora za prowadzoną sprawę. Niepotrzebnie także zdaniem naukowców prokurator z sądówki np. w prokuraturze okręgowej traci czas na zapoznawanie się ze sprawą, którą referent z rejonu zna od podszewki, bo napisał w niej akt oskarżenia, bronił jej przed sądem I instancji, a potem sporządził apelację.
Andrzej Seremet, prokurator generalny, domagał się wstrzymania badań i kwestionował przyjętą metodologię. Podawał w wątpliwość sens analiz i zwracał uwagę na niepotrzebne koszty (ok. 40 tys. zł). Część prokuratur odmówiła zresztą przekazania danych naukowcom (m.in. Prokuratura Apelacyjna we Wrocławiu – jej decyzję podtrzymał prokurator generalny).
Ministerstwo Sprawiedliwości może dokonywać rozmaitych badań w obszarach, które uważa za interesujące, także w zakresie obciążenia pracą prokuratorów. Równie dobrze jednak mogłoby się zwrócić o te dane do prokuratora generalnego, bo te informacje są zbierane od lat – komentuje Andrzej Seremet.

Rejony przeciążone

Dane są wstrząsające. Przeciętnie prokurator prokuratury rejonowej w ciągu całego roku kończył więcej niż jedno postępowanie dziennie (odliczając dni wolne i urlopy). Część tych postępowań nie jest skomplikowana („pijane rowery”), ale na ten szczebel trafiają także takie, jak Amber Gold. Autorzy badań alarmują, że prokuratury rejonowe, bez radykalnych zmian i reorganizacji trybu ich pracy, nie udźwigną wprowadzenia kontradyktoryjnego procesu karnego. Opiera się on na aktywnym udziale zarówno obrońcy, jak i oskarżyciela.
Prokuratorzy tego szczebla rozpoznają 99,5 proc. wszystkich spraw karnych. Potwierdziły się także przypuszczenia, że prawie 40 proc. prokuratorów nie zajmuje się prowadzeniem śledztw, lecz nadzorem, biurokracją i statystykami. Przykładowo w prokuraturze okręgowej w Gdańsku na 83 zatrudnionych, postępowaniami przygotowawczymi zajmowało się 29, zaś 54 śledczych wykonywało inne obowiązki. Podobnie było w Opolu: na 42 śledczych, tylko 19 zajmowało się pracą liniową.
– Badania potwierdzają nasze diagnozy. Wynika z nich, że na szczeblach wyższych jedynie 1/3 prokuratorów zajmuje się prowadzeniem śledztw. Reszta wykonuje inne zadania, które należy zredukować tak, aby uwolnić moce przerobowe – ocenia Jacek Skała, wiceprzewodniczący Związku Zawodowego Prokuratorów i Pracowników Prokuratury RP.

Prokuratura Generalna dostrzega problem

– Zwalniane etaty wykorzystuję, biorąc pod uwagę konkretne potrzeby jednostek prokuratury. Przydzielam je, zasilając wydziały śledcze i orzecznicze. Koncentruję się na tym, aby obsadzać te wydziały, które zajmują się wykonywaniem podstawowych zadań prokuratury. I w tym się zgadzam z ministrem sprawiedliwości. Ale to jest proces powolny i stopniowy. Oczekiwanie ode mnie, żebym pstryknięciem palca spowodował inne rozmieszczenie prokuratorów, wynika z nieznajomości przepisów dotyczących struktury prokuratury – odpowiada prokurator generalny.
– Najważniejsze jest, aby każdy prokurator w swojej pracy ponosił ryzyko podejmowania decyzji procesowych i odpowiedzialności za nie. Dziś zbyt wielu spośród nas zajmuje się rysowaniem tabelek – utyskuje Jacek Skała.

Króluje statystyka

Badania potwierdzają także, że prokuratorzy pracują pod statystyki. Intensywność pracy śledczych zwiększa się bowiem pod koniec okresów statystycznych, czyli w czerwcu i grudniu. Przykładowo w Prokuraturze Apelacyjnej w Gdańsku w tych dwóch miesiącach kończono 53 proc. spraw przypadających na cały rok, a w Krakowie – 42 proc.
– Nie od dziś wiadomo, że statystyka w prokuraturze rządzi – komentuje Jacek Skała.
– To nie jest coś, co odkryto na zasadzie sensacji. Podobnie jest w sądach. Oczywiście ubolewam nad tym i uczulam prokuratorów okręgowych i apelacyjnych, aby nie oczekiwali takiego podejścia do pracy swych podwładnych. Bo jest to ze szkodą dla jakości postępowania. Sam obserwowałem, że postępowania zakończone pod koniec okresu statystycznego wykazują większą słabość niż te kończone poza tymi okresami. Ale to jest też kwestia rozłożenia pracy samego referenta – ocenia Andrzej Seremet.